20 listopada 2008

sens...

Od małego jeździliśmy z ojcem do Marka, naprawiać Duże Fiaty potem Sierrę, Peugeota J5, obie Omegi - kawał czasu. Miałem co najwyżej 5 czy 6 lat, auta robił jeszcze wtedy w małym garażu koło domu. Zawsze uśmiechnięty, fachowiec starej daty mimo iż młodszy od ojca. Znał różne patenty i sposoby - dziś już się takich gości nie spotyka. Był typem mechanika, który chciał zawsze zaradzić problemowi a nie tylko wymieniać. Zapewne nauczył się tego w czasach, kiedy niewiele można było do auta kupić. Potem w latach 90-tych i nawet później, zawsze próbował, nie odpuszczał z zasady. Swojego Wartburga też zdarzało mi się tam naprawiać, przy okazji dostając cenne rady od niego, w końcu sam za młodu miał Trabanta. Wspomniany Trabant był iskrą, dzięki której mój tata poznał go którejś srogiej zimy w latach 70-tych. Marek wpadł w zaspę, ojciec wyciągnął go - tak się poznali. Od tamtego czasu, zawsze byli naprawdę dobrymi kumplami. Jego syna Kubę, poznałem oczywiście w warsztacie, choć zdarzało się wpadać do nich na chatę. Parę razy bawiliśmy się razem - podobny wiek. Od małego siedział w tych klimatach, więc prostą sprawą było, że pójdzie w ślady ojca. Marek zmarł rok temu. W to "Święto Zmarłych" pierwszy raz odwiedziłem jego grób - Kuba miał pogrzeb dziś...

... na czym to wszystko polega, czy to wszystko ma jakikolwiek sens ? Chłopak był młodszy ode mnie. Kurwa tyle planów. Miał przejąć warsztat po ojcu, myślę, że kochał to co robił tak samo jak jego tata i chciał to robić dalej. Teoretycznie, im jest już teraz lepiej - ale praktycznie - nie wiem. Nie do końca wierzę w te wszystkie głodne kawałki. Mimo, iż Marek był dla mnie tylko przyszywanym Wujkiem a Kuba, tylko dalekim kolegą to czuję jakąś stratę. Nie wiem w ogóle o co chodzi, nie potrafię tego ogarnąć. Tyle emocji...

... jeśli to wszystko nie ma sensu, to po co to robimy. Pieprzę te wszystkie wojny i walki na słowa. Pierdoli mnie, co kto o mnie sądzi. Najważniejsze chyba byśmy robili to co kochamy i nie przejmowali się frajerami, którzy nie mają celu w życiu. Ja taki mam, kochać życie, robić to co uznaję za ciekawe i ważne... Chciałbym przed śmiercią pomyśleć - przeżyłem swoje życie tak jak chciałem - niczego nie żałuję...

1 komentarz:

  1. Za mało "kurwa","pierdole","jebał Was pies" - Faktem niezmiennym jest że musiałem udać się po jakieś urządzenie do pochłaniania wilgoci, która zaległa mi się w którymś oku. Taki jeden kulawy zjeb powiedział kiedyś, albo kazali mu powiedzieć, że nie ważne czy umierasz godnie ale że godnie przeżywasz swoje życie. Mi nie odszedł jeszcze nikt na tyle bliski żebym mógł powiedzieć że to rozumiem ale myślę że potrafię stanąć po drugiej stronie przynajmniej w teorii.
    Jedno jest pewne , chciałbym przed śmiercią również powiedzieć że życia nie zmarnowałem , no chyba że kostucha przyjdzie nagle i nawet nie zdążę o tym pomyśleć.

    A na koniec słodkie - wydupiać. :)

    OdpowiedzUsuń

wyrzuć to z siebie...