19 listopada 2009

kubeczek jak kubeczek...

Dawno nie pokazywałem żadnych ciekawych rzeczy, które udało mi się kupić. Dziś nadrabiam zaległości, szczególnie że siedzę bezczynnie w domu dręczony przeziębieniem...






...teoretycznie kubeczek jak kubeczek, ale jest oryginalny z "epoki", wykonany solidnie a nie to co te nowoczesne badziewia. Był w nim oryginalnie wakuometr PAL, ale ze wskaźnikiem paliwa pasujących z resztą idealnie, też się pięknie prezentuje...






...kolejną zdobyczą jest bardzo ciekawy obrotomierz. Zobaczcie sami:






...nie wiem czy się przyda, ale z licznikiem z chromowaną ramką, czerwoną wskazówką i skalą do 160km/h komponowałby się idealnie. Zobaczymy...

16 listopada 2009

co Ty... Ty... tuuu robisz..

To było tak:

Była sobota. Od trzech dni robiłem porządek w pokoju i nie mogłem skończyć. Matka zaczęła coś truć żebym się uwinął z tym raz dwa bo jakaś ciotka ma przyjść. No nic pomyślałem i robiłem swoje. W końcu Aśka zaczęła jęczeć, że kolega Alien ma do niej wpaść i żebym naprawdę to skończył bo się nie chce wstydzić. Powiedziałem dobra i faktycznie uwinąłem się z całym tym pierdolnikiem. Było koło 20:00, zjedliśmy obiad a ja zacząłem szykować się już mentalnie do wyjścia do roboty. Zadzwonił dzwonek do drzwi, słyszałem że ktoś wlazł ale nie spieszyłem się. Pomyślałem tylko ze pokażę się w przedpokoju i przywitam jakimś - cześć czy coś. Zachodzę więc w tym celu a tu nagle szok...

... w drzwiach stoi nie kto inny jak Wujek. Tak dobrze słyszycie, ten sam Wujek, który kiedyś był moim najlepszym przyjacielem. Jakie musiało być moje zdziwienie na twarzy, kiedy go zobaczyłem. Cała reszta rodziny wkręcona w ten motyw prawdopodobnie miała ze mnie niezły ubaw. To był szok porównywalny z przyjściem na chatę Xzibita z programu Pimp My Ride, tylko że tu wszystko było prawdą a nie inscenizowanym amerykańskim gównem. Moje pierwsze słowa, które przeszły mi przez gardło prawdopodobnie brzmiały mniej więcej tak:..

... e... h... mmm... a... u... co... co Ty... Ty tuuu robisz? Niesamowita sprawa. Szczegółów nie pamiętam bo było to istne zamroczenie lub może rodzaj upojenia alkoholowego, choć o tym później. Byłem tak podekscytowany tym wydarzeniem, że jedzącemu obiad Markowi praktycznie nie dawałem nic nabrać na widelec, bo ciągle pytałem się jak to możliwe, co Ty tu robisz, jak to się stało, to było ukartowane ?...

...dla osób nie znających postaci Wujka Marka, w tym przypadku Wujek to pseudonim, choć nie artystyczny, chciałbym powiedzieć, że przez długi czas był to mój najbliższy przyjaciel z Wartburgowej braci. W wyniku mojego braku rozsądku, jakiegoś wewnętrznego uporu i zacietrzewienia zawiesiliśmy swoją znajomość na jakieś 2 lata. W ubiegłe Boże Narodzenie chcąc oczyścić choć trochę własne sumienie napisałem kartkę świąteczną wraz z wyjaśnieniem i przeprosinami. Miałem nadzieje, że to naprawi nasz układ. Czekałem, czekałem i czekałem. Na tyle mocno to przeżywałem, że zdarzało się iż Wujek śnił mi się po nocach. Często po prostu gadaliśmy, wyjaśnialiśmy sobie zaszłości. Traciłem nadzieję, myśląc że po prostu mam to na co sobie zasłużyłem i już więcej się nie spotkamy...

...rozczarowałem się bardzo pozytywnie... To było wspaniałe uczucie... Dobrze, że Marek był chętny zostać aż do Niedzieli wieczorem, bo to był dobry czas na ciekawe pogaduchy dwóch starych kumpli. Nie zapomnę tej wspólnie zrobionej wódeczki, wyjścia na miasto na Kebab i wyprostowania wszystkiego co było ale i minęło. Mam nadzieję, że będzie to dobrym początkiem lub po prostu kontynuacją...