Czas wakacji to moment dla mnie dość ciężki. Głównie ze
względu na widoki dochodzące z ulic, skwerów, pubów. Kocham wakacje, ale
nie umiem sobie z tym poradzić. Chyba ostatnio szczególnie. Może
dlatego, że zaliczyłem kolejne NIE. Trudno powiedzieć. Nie potrafię tego
do końca nazwać. Zrozumie to tylko osoba, która to kiedyś przeżyła. To
dziwna, trudna do zaakceptowania tęsknota, żal, płytka zazdrość. Tyle
ślicznych, czasami odważnych , innym razem bardziej wycofanych dziewczyn
przemyka samotnie obok mnie. Czasami odwzajemnią uśmiech, innym razem
na moje mrugniecie okiem, staną jak wryte. Zaskoczone sytuacją, a może
zdziwione, że ktoś taki jak ja ma czelność zakłócać im sferę
nietykalności, choćby wzrokowej...
...trzydzieści jeden lat, które skończyłem również nie
pomaga. Ludzie w tym wieku są już zajęci, zaręczeni, po ślubie. Ludzie w
moim wieku chodzą z dziećmi pod rękę. Może właśnie dlatego ciągle
towarzyszy mi niepowodzenie i pasmo porażek. Jeśli mogę być szczery, a
sam ze sobą powinienem być zawsze, to w większości odmów jakie napotykam
na ścieżce starań, wychodzi na jaw kwestia bycia w związku lub obrączki. Z resztą
tak właśnie było ostatnio...
...gdzie spieprzyło dziesięć lat. Czas, w którym kumple
umawiali się z dziewczynami, poznawali ich naturę, badali zwyczaje,
utwierdzali się w przekonaniu czego chcą i czego oczekują od związków.
Gdzie ? Na opychaniu się, uciekaniu od problemów, użalania się nad sobą i
pogrążaniu w marzeniach, jedynej sferze, w której wszystko się
układało, gdzie mogłem być każdym i mieć je wszystkie. Czasami myślę
sobie, że tyle lat spędzonych przy Wartburgu, to piętno i niemal
przekleństwo, a jednak wybawienie. Szczęście, bowiem tacy życiowi
frustraci i popaprańcy często lecą w alkohol, dragi czy inne kłopoty. Ja
natomiast uciekałem od problemów w auto. Myślę, że gdyby nie Wartburg,
cała filozofia posiadania klasyka, grupa znajomych, serwis internetowy,
to już bym nie żył. Dramatyzuję ? Po trosze tak, ale wielokrotnie
myślałem o skończeniu tej męczarni. Jednak zawsze by jakiś cel, praca do
wykonania, kasa do zgarnięcia, fanty do kupienia, zlot do ogarnięcia...
...dla wielu z Was jestem wiecznym marudą, wręcz zawodowym
narzekaczem. Podobno fruzie wolą optymistów. Podobno. Tylko jak nim być,
kiedy głowa podpowiada wszystko co najgorsze. O ile jeszcze w ciągu
dnia, samopoczucie jest jeszcze dla mnie wyrozumiałe, to wieczorami,
chcąc chyba wyrównać rachunki, dopada mnie z podwójną mocą...
...czy przegrałem, czy jest już za późno ? Zapewne trochę
tak, czasu nie cofnę. Wielu rzeczy nie nadrobię nigdy, a w szczególności
dekady, nawet gdybym dostał szansę na dłuższe życie..
...czy próbuję coś zmienić ? Chciałbym powiedzieć
bezapelacyjnie, tak. Jednak kiedy dopada mnie zwątpienie odpuszczam
wszystko. Szukanie, rozglądanie się, proponowanie kaw, herbat. Co prawda
mówię tak sobie aż do momentu kiedy nie spotkam jakiejś fajnej fruzi.
Wspinając się na wyżyny śmiałości, pytam wprost...
...w pewnym sensie przyzwyczaiłem się do pewnego schematu.
Pytam czy miała by ochotę gdzieś wyskoczyć, potem słyszę nie, więc
grzecznie dziękuję, zamykam się w sobie, powtarzam, że ostatni raz
spróbowałem. Wątpię w siebie, w dziewczyny, w idee bycia z kimś,
starania się. Oczami wyobraźni widzę, że czeka mnie samotna starość, że
jeśli nawet kogoś spotkam, to będę już pod czterdziestkę i nie nacieszę
się tą drugą osobą tak jak mógłbym to zrobić teraz, czy parę lat temu.
Przejebany scenariusz, ale tak rzeczywisty, że aż w niego uwierzyłem...
...popieprzone jest również to, że bez względu na to czy
staram się, czy totalnie to olewam, efekty są te same. Wkurwia mnie Wasze
podejście, które sprowadza się do hasła - przyjdzie czas na ciebie,
sama się znajdzie, miej wyjebane, a będzie ci dane. Doprawdy ? Koło
pięćdziesiątki, dzięki. Z resztą do tego czasu będę wrakiem człowieka,
albo skończę ze sobą, nie umiejąc sobie z tym poradzić. Czuję się totalnie rozczarowany i sfrustrowany, bo żadne
z Waszych złotych zasad nie działa. Może po prostu jestem skazany na samotność, jak Riedel na blues'a i wszystkie te niepowodzenia, to nie
tylko przypadek...
...czy tak samo trzeba dorosnąć do miłości ? Jeśli tak, to
jestem już jak ta lekko przesuszona, przejrzała śliwka na drzewie, którą
nikt się nie interesuje, która czeka na niechybny upadek z wysokości.
Dlatego też póki co, mogę tylko popatrzeć, pomarzyć i powdychać perfumy
wszystkich tych przechodzących sztuk...
...setki pytań, rozkmin, wątpliwości, a ja zawsze łapię
się na tym, że siedząc w aucie, widząc śliczną dziewczynę stojącą na
przejściu dla pieszych, modlę się aby skręciła w moim kierunku. Będę
mógł wtedy bezkarnie popatrzeć nieco dłużej na ten zjawiskowy
obiekt, spojrzeć jej w oczy, licząc na uśmiech...
...bardziej pozytywny ciąg dalszy nastąpi...