18 marca 2014

chichoczący los...

Wyobraźcie sobie, że czekaliście na coś całe życie. Każdego wieczoru wyobrażaliście sobie jak to będzie. Tworzyliście w głowie niezliczoną ilość wariantów i scenariuszy. Wszystko było zaplanowane w najmniejszym detalu. Kiedy dopadały Was co i rusz kolejne rozczarowania, a każda nowo napotkana dziewczyna zawodziła Wasze wyobrażenia, ponownie nie wpisując się pewnego rodzaju ideał, stwierdzaliście - OK, widocznie to jeszcze nie to. Brnęliście w kolejne fantazje dodając wyniesione ze złych doświadczeń następne elementy nie do zaakceptowania...

...czas mijał, Wasze zwykłe tęsknoty, powoli przeradzały się już niemal w "Wielkie nadzieje", Dickens'a. Marzenia traciły na sile, wymagania, jakkolwiek źle brzmi to słowo - malały. Chcieliście już tylko zwykłej stabilizacji, odrobiny ciepła. Nie liczyliście na wiele. Powiem więcej, byliście skłonni zaakceptować ograniczenia, dostosować się, zmienić, zrezygnować z tego wszystkiego czym dotychczas zaprzątaliście sobie głowę...

...wtem, zupełnie niespodziewanie, niczym uzbrojone bojówki rdzennych mieszkańców Krymu, ktoś dokonał aneksji Waszego serca i rozumu. Przy tym zrobił to tak subtelnie i szybko, że głowa nie zdążyła jeszcze przemyśleć wszystkich za i przeciw, by pod skórą, która dostała ataku paniki czuć, że to już się dzieje. I o dziwo, dzieję się właśnie tak, jak sobie tego wymarzyliście...

...i czy życie nie potrafi być dla nas całkiem przewrotne, wcześniej chichoczący los - łaskawy, a przeznaczenie jakby bardziej wyrozumiałe...

...pytanie, co z tego wyniknie, rzucam w próżnię domysłów i przekazuję na ręce wróżbity Macieja. Ja wiem jedno - jest tak jak zawsze chciałem, inaczej niż dotychczas miałem...

...a teraz powoli, niespiesznie, wbrew temu co było...

11 marca 2014

stabilizacja emocji...

Wydawało by się, że jeśli czekasz na coś całe życie, to kilkadziesiąt minut, kilkanaście godzin, doba, dwa dni oczekiwania, to jak sekunda w matematycznym ciągu całego, minionego czasu. Ze mną jest inaczej. Owładnięty pewną myślą jestem zachłanny i niecierpliwy. Przeliczam momenty nie mogąc skupić się na niczym szczególnym. Bezproduktywnie marnuję chwile. Setne sekundy biegną wtedy z prędkością przemieszczania się kontynentów. Czas dłuży mi się jak szaleńcowi siedzącemu w domu dla obłąkanych. Nie umiem znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Bujając się w fotelu, gapię się w jeden punkt...

...zerkam ustawicznie na czat Facebook'a. Postać milczy...

...kiedyś się odezwie, zapewne, ale kiedy. Chciałbym ułożyć już jakiś plan, choć wiem, że jest to całkowicie irracjonalne. Uwielbiam myśleć na przód, tworzyć scenariusze i mimo, iż zdaję sobie sprawę z braku w tym wszystkim logiki, robię to. Przestałem sam się rozumieć, wychwytywać sens działań własnego umysłu. Mimo to, nadal kreuję sobie wizję. Chyba tego potrzebuję. To stabilizacja emocji jakiej nie potrafię inaczej zbudować...

...odezwałbym się częściej, raz za razem, ale nie chcę wyjść na natręta, desperata. Wiem, że im bardziej się staram, tym mniej mam...

...wypadałoby podchodzić do tego niemal beznamiętnie. Przecież nauczony doświadczeniem, powinienem być w tym mistrzem. To takie proste - "miej wyjebane, a będzie ci dane"- czyż nie...

...a jednak nie. Nie potrafię. Łudzę się nadzieją, że dając siebie, otrzymam choć skrawek drugiej osoby. Czy słusznie? Pod koniec życia poznam odpowiedź...

06 marca 2014

na fotelu obok kogoś brakuje...

Człowiek ten miał niepewny dość wzrok.
Prosił o żar, wpatrzony gdzieś w mrok.
Wciągnął dym, i nim skryła go noc, tak powiedział:

"Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,
bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;
ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."
Dookoła miasto całe właśnie kładło się spać,
tyle z tego zrozumiałem, że coś z nim jest nie tak.

Ulice dwie był dalej mój blok.
Chciałem już spać, lecz opornie to szło,
było coś, co sprawiało że głos wciąż słyszałem:

"Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,
bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;
ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."

Światła wtedy było mało, i pewności mi brak,
czy w dzienniku dziś widziałem jego, czy inną twarz..


...tyle, że ja chciałbym wierzyć. Ufać bezkrytycznie. Oddać się bezgranicznie dziewczynie ze snów. Robię to i mimo, iż staram się być najlepszym facetem pod słońcem, zawsze dostaje po dupie. Dziś kobiety są zupełnie niezależne i niemal samowystarczalne. Na świecie nie ma miejsca dla facetów, którzy silni są tylko w parze z drugą połówką...

...przekonałem się, że sam nie znaczę nic. Okresy umysłowego prosperity, emocjonalnych wzlotów, stanów szczęścia i euforii przypadają zawsze na czas wielkich sercowych nadziei. Kiedy walą się, wydawało by się, niezniszczalne, żelbetowe bloki, umocowane w fundamencie gorących uczuć i nadziei, świat zaczyna się trząść w spazmach rozczarowania, wyszukiwania własnej winy, niewiary w samego siebie, zaistniałych błędów, których poprzednio przyrzekłem sobie, nie popełniać powtórnie...

...chwilowo pogodzony z samotnością, ukrywam się za ekranem komputera i swoje żale przelewam na "papier". I tylko gdy jadę Burgerem, spoglądając w prawo, łapię się na tym, że na fotelu obok kogoś brakuje...

...koleżanka, z którą właśnie rozmawiam, dziewczyna notabene, w której podkochiwałem się jako młody szczyl robiąc sobie standardowo wielkie nadzieje powiedziała dziś:

...jeśli coś w twoim życiu permanentnie wali się, stań z boku i pozwól, aby się do reszty zawaliło i odeszło, bo dzisiejsza ruina robi miejsce i przestrzeń w twoim życiu na nowe, które czeka cię za rogiem jutrzejszego dnia..

...i tak właśnie należałoby postąpić. Właśnie tak...

02 marca 2014

samolub i egoista...

Wyszedłem z domu. Musiałem, inaczej bym zwariował. Nie było chętnych do pójścia na piwo czy na zwyczajne szwendanie się po ulicach. Zrobiłem to sam. Czasami myślę, że tylko tak umiem żyć. Że nie ma nikogo, kto wytrzyma ze mną na dłuższą metę. Dobrze, że mam jedynego kompana, który jest blisko i nie odmawia mi nigdy towarzystwa. Może miewa kaprysy, swoje zdanie, ale w efekcie tylko on chce ze mną być...

...o 1:30 wziąłem kluczyki, wyjechałem z podwórka najciszej jak potrafiłem, zapiałem pasy. Nie wiem kiedy na liczniku pojawiło się ponad dwadzieścia kilometrów. Snułem się po ścieżkach, rozmyślając. To nie jest łatwe, kiedy głowa musi skupić się na ciągłym unikaniu dziur, kluczeniu między pasami, zastanawianiu się jak jechać i właściwe dokąd się udać...

...właśnie, dokąd zmierzam? Czy życie to taki kruzing bez celu, bycie dla samego istnienia? Na tym to polega, wyjeździć całą benzynę jaką mamy i nie znając celu po prostu zaprzestać podróży? To smutne, ale chyba tak jest...

...stanąłem na stacji. Kawa o tej godzinie, szczególnie, jeśli wcale nie muszę wytrzymać na nogach do wczesnych godzin porannych to dziwny pomysł, ale miałem ochotę. Kiedy w życiu sami jesteśmy sobie sterem i żaglem, władają nami pragnienia. Jesteśmy egoistami. Niczym i z nikim nie trzeba się dzielić. Byle zdobyć pieniądze na życie, zapłacić rachunki, kupić to co niezbędne i realizować swoje kaprysy. Zapewne gdybym był bardzo bogaty, myślę, że nic i nikt, nie potrafiłby mnie skłonić do rezygnowania z realizacji wyłącznie siebie samego...

...chciałbym się mylić, ale chyba nigdy na niczym i na nikim mi nie zależało aby wyrzec się tego ciągłego ja, ja i tylko ja, na rzecz nas. To musi być wspaniałe uczucie być za coś odpowiedzialnym, być częścią kogoś. Choćby pomyśleć "a może i ona by chciała", a "może zrobię coś dla niej, nie dla siebie"...

...dopijam kawę, szukam kluczyków do mojego Kumpla i ruszam dalej w drogę...

...noc jest długa, noc jest niezbadana. Wtedy rytm miasta wyznaczają nielicznie działające sygnalizatory, puls wybijają lampy migoczące pomarańczową barwą. Błądzę po ulicach. Wędruję tam gdzie poniosą mnie koła, gdzie zaprowadzi mnie wyobraźnia. Szpaler latarni na Olechowie uspokaja, pedał gazu pod nogą o dziwo milczy. Radość dziś przynosi mi spokój.  Dawno nie wziąłem Białasa na spacer. Zupełnie bez potrzeby, większego namysłu i celu. Brałem czasami Reda na podobne przejażdżki, ale potem zajęty życiem, gehenną codzienności zapomniałem jak to jest...

...ale świetne jest to, że wspomnienia wracają za sprawą jego następcy. Wyciągnięte kciuki osób które mijam pomagają się uśmiechać, na chwilę nie myśleć o tym co najbardziej smutne. Lgnę do ludzi, mimo, że jeszcze niedawno wyrzekłem się wszystkich. Może po to wyszedłem dziś w nocy, pobyć z kimś jednocześnie będąc tylko ze sobą. Samolub i egoista, stoi na Struga przy Kościuszki. Uśmiecha się do przechodniów, którzy co i rusz wyrażają aprobatę dla BurgerKinga...

...jeszcze mała rundka, parę skrzyżowań, jeszcze parę sympatycznych twarzy, kilka kilometrów. Czas wracać z jak zwykle niedostatecznym zapasem endorfin. Na ile wystarczą - nie wiem, póki co jestem szczęśliwszy...