06 grudnia 2014

wylogowałem się...

Przez ostatnich parę dni siedziałem u siostry. Włożyłem w ten domek tyle pracy, że jak tylko Asia wyjeżdża na dłużej, za jej pozwoleniem i z niesamowitą przyjemnością zajmuję się "gospodarką"...

...jestem tam całkiem sam, niemal z dala od cywilizacji. Nie włączam kompa, nie loguję się na fejsa, nie gapię w telewizor. Na głośnikach leci muzyka, leżę na kanapie i myślę. Wiem, że robię to zbyt często, aż nader intensywnie, bo zwykle efektem tych umysłowych zapasów są jedynie frustracja i zniechęcenie. I tak też było teraz przez pierwsze trzy dni. Nic w tym czasie nie jadłem. Egzystowałem. Szedłem do pracy, wracałem wieczorem, robiłem Perełkę, szedłem spać. Niemal ze snu na jawie, przechodziłem w ten rzeczywisty, nieco twardszy, dający ułamek wytchnienia. A jednak w efekcie tych wszystkich przemyśleń, które z reguły anihilowały mój spokój, wyszło coś pozytywnego. Postanowiłem przestać się niszczyć...

...no bo nie tym razem. Nie teraz. Jestem o coś bogatszy, nauczyłem się czegoś. Doszedłem do wniosku, że szkoda czasu na rozwodzenie się nad tym wszystkim. Owszem, jest mi tego wszystkiego żal, nadal czuję rozgoryczenie, mam sobie wiele za złe, ale podnoszę się. Pomagają mi w tym tak bolesne jeszcze niedawno, wspomnienia. Przypominam sobie jak było pięknie i to dodaje mi sił, jakiegoś dziwnego typu motywacji, której jeszcze parę dni temu na próżno by szukać w najodleglejszych zakamarkach mojego pokręconego umysłu. Wiem, że coś się skończyło, wiem, że nigdy nie będzie już tak samo, ale może będzie po prostu inaczej. Chyba nie chcę już o tym myśleć, wkręcać w czaszkę tego tępego wiertła bezsilności. Może kiedyś będziemy jeszcze przyjaciółmi, może jeszcze kiedyś nasze losy w jakimś punkcie splotą się, a szyny wagoników naprowadzone kolizyjnym torem, połączą na zwrotnicy życia. Nic nie jest pewne, niczego jeszcze nie przesądziło przeznaczenie. Wiem tylko jedno - muszę jakoś żyć, jakoś to przetrwać, skupić się na czymś...

...ustawicznie utwierdzam się w przekonaniu, że nikogo nie szukam, nikogo nie chcę, bo każda kolejna kobieta, będzie tylko rozczarowaniem. Ależ skoro na widnokręgu przyszłości nie widać lądu, bezpiecznej przystani, to mam nie robić nic, pogrążać się w marazmie, poczuciu beznadziei. Nie...

...ktoś, kiedyś mi radził, aby jedno niepowodzenie przekuć w powodzenie czegoś innego. Dlatego zawziąłem się i mam nowy cel. Coś co dodaje, energii, mnóstwa frajdy i tej, tak brakującej mi wiary w siebie...

...ponownie wziąłem się za siebie. Jeżdżę na rowerze, biegam, niedługo zacznę chodzić na siłownię. Będę tak "śliczny", że może nareszcie spoglądając w lustro uśmiechnę się i powiem - przecież możesz wszystko, do Ciebie tylko należy wybór drogi, którą pójdziesz. Dokonałeś tak wiele, możesz zrobić teraz coś innego. Podjąć kolejne wyzwanie...

...i żyję dalej, po swojemu, ucząc się radzić z problemami w pojedynkę, tak jak kiedyś. Poniekąd uciekłem, a przynajmniej powoli do tego się przygotowuję. Porzuciłem Facebooka'a i wszystkich tych "przyjaciół" ten piękny wystylizowany świat. Na tych, na których naprawdę mi zależy postaram się zwyczajnie odwiedzić, zadzwonić, pogadać. A w przyszłości łatwiej będzie mi też odejść zostawiając to wszystko już zupełnie. Staram się coś zmienić...

...i ktoś powiedział mi "stań się teraz takim facetem jakiego każda kobieta szuka". Tyle, że nigdy nie wyzbędę się siebie, swoich wad, nawyków i pragnień. Nigdy nie dogodzę kobiecie, tak aby było w stu procentach dobrze. Dlatego lepiej być sobą, robić swoje i czekać na nią, na to co przyniesie czas...

...pierwszy etap za mną. Wylogowałem się do życia...


27 listopada 2014

czekać nawet całe życie...

Położyłem się dziś wyjątkowo wcześnie, bo chwilę po 20:00. Jutro wstaję jakoś po piątej nad ranem. Cholerny dyżur na taryfie. Ponad trzy godziny leżałem w bezruchu na łóżku wsłuchując się w uderzenia wskazówki sekundnika o głośności co najmniej młota pneumatycznego braci Lutes. W końcu by przerwać to larmo wyjąłem baterię, ale i to nie pomogło. Myśli kłębią się od dość dawna, ale właśnie osiągnęły apogeum. Każda pozycja była niewygodna, każda myśl krążyła po jednej orbicie, oczy wbite w jeden punkt zaczynały łzawić, a mimo wszystko nie chciały się zamknąć. Sen nie nadchodził, zmęczony, ale chyba nie dość mocno aby odetchnąć, powitać Hypnosa, wciąż rozmyślałem...

...zaczynałem już wariować, aż w końcu wstałem. Włączyłem komputer, zapaliłem nocną lampkę aby widzieć klawiaturę, w tle włączyłem nową płytkę Spinache'a, otworzyłem piwo. I zapewne jutro przypłacę to totalnym wyczerpaniem i polegnę na pierwszym postoju, ale nie umiem inaczej...

 ...szukam ukojenia nerwów, choć jestem spokojny jak nigdy. Praktycznie niewiele czuję - trochę żalu, rozpaczy, wkurwienia na siebie...

...ładnych parę lat temu, w sumie nie wiem czy niedługo nie minie ich dziesięć, zacząłem zmieniać swoje życie. Pragnąłem poprawić relacje z ludźmi, naprawić to co spierdoliłem, przestałem wojować z całym światem, spokorniałem, zacząłem szanować to co miałem. Wtedy postanowiłem, że więcej już nie skłamię, nikogo nie oszukam, nigdy, nikogo nie skrzywdzę. Od tego momentu zawsze byłem fair w stosunku do najbliższych - naprawdę...

...jednak teraz zraniłem najdotkliwiej, bo osobę, która jest dla mnie najważniejszą w życiu. Kogoś, kto napędza cały świat, naprawia to wszystko co we mnie zepsute, daje siłę, motywację, broni przed całym otaczającym mnie złem, poprawia humor, koi nerwy, nakłada czasem nawet niewidzialny uśmiech na me usta, jest optymizmem w całym moim mrocznym, pesymistycznym wnętrzu...

...chciałbym cofnąć czas, ale wiadomo. Teraz mogę tylko liczyć na to, że kiedyś jeszcze nasze relacje ulegną choć drobnej poprawie. I nie mam zamiaru słuchać wszystkich tych Wasz cennych rad, bo jak nie ona, to żadna inna. I daję słowo, że wolę zniknąć z jej życia niż dalej ją krzywdzić, po stokroć wolałbym uciec z dala od świata i ludzi niż poznać kogoś innego, kto wiem, że i tak będzie tylko marną namiastką tego co nas łączyło. Czegoś tak pięknego, że mogłoby służyć dla tak wielu z Was za wzór relacji, jakie mogą połączyć kobietę i mężczyznę...

...wszystko kiedyś się wyjaśni, zapewne rozplącze. Jeśli nie jestem jej wart, to pozostanie mi rozpłynąć się we mgle zapomnienia. Może zwyczajnie zrejterować, ale to jedyne wyjście. Na to ostateczne nie mam odwagi. Wiem, że skrzywdziłbym tym kolejne bliskie mi osoby, a na to już nigdy sobie nie pozwolę. Dość złego zrobiłem. Czas więc spróbować to wszystko naprawić, ponieważ jeszcze się nie poddałem. Będę dobrej myśli bo...

...bo po prostu jest dla mnie wszystkim. Radością w czystej postaci, uzasadnieniem mojego tutaj trwania, bezkresnym oceanem szczęśliwości. Tracąc ją, stracę wszystko...

...zawsze wystarczały mi drobiazgi, mało w życiu chciałem, niewiele miałem, ale właśnie straciłem wszystko co najważniejsze...

... czy uda się cokolwiek odbudować? kiedyś zapewne będę umiał odpowiedzieć na to trudne pytanie...

...czasu przede mną jeszcze trochę, a wiem od dobrego przyjaciela, że warto czekać nawet całe życie...



„Sen”
Gdzie jesteś mój śnie, łagodny, niewinny i błogi,
wszak złożyłem na łóżko swój tułów, ręce i nogi,
to jednak daleki jesteś od tego by wejść do mej głowy,

może to myśli me srogie i szorstkie nie dają wytchnienia,
bo nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zaznam spełnienia,
gdyż zdradziłem to co tak ważne, malutkie marzenia,

przez całe swe smutne życie nie miałem zbyt wiele,
a utraciłem w moment wszystko, nawet nadzieję...



24 listopada 2014

dosłownie wszystko...

Pomaga mi pisanie, to oczywiste. Zawsze tak było. Nie umiem inaczej. Rozmowa z kimś bliskim w pewnym stopniu zawsze działała kojąco lub otrzeźwiająco, ale to nie wszystko...

...kiedy wsiąkniemy w pewien schemat, przyjmiemy jeden tryb działania, tylko ktoś stojący w oddaleniu od ścieżki którą obraliśmy jest w stanie powiedzieć nam - nie idź tam, to droga donikąd...

...i chcąc poradzić sobie z cierpieniem najchętniej opisałbym wszystko, poprowadził zwyczajnie dialog z samym sobą, postarał się rozwikłać problem, rozwiązał niemal wisielczą pętle. Niestety końców jest więcej niż dwa, a pęk jest już zbyt wielki aby dać sobie z nim radę. I wypadałoby go zwyczajnie ciachnąć, uciąć gdzieś, ale nie mogę...

... i tak właśnie się czuję. Cięcie przysporzy mi ulgi, rozładuje frustrację, ale ją zaboli tym mocniej, a tego nie umiałbym znieść...

...duszę się w tym...

...i najchętniej bym uciekł. To musi być wspaniałe, zostawić za sobą wszystkie problemy, opuścić ludzi, sytuacje. Mieć tylko wspomnienia. I pomimo, iż one kłują me serce najostrzej, nie chcę się ich wyzbyć, bo bez nich już naprawdę nic mi nie pozostanie...

...heh. Gdyby tak wyjechać na przykład w Bieszczady, jakąś totalną głuszę, gdzie jedyny dźwięk jaki może wyłapać ucho to szum drzew, trzask łamanej gałęzi, szuranie stopy po leśnej ściółce. Zatrudnić się gdzieś do prostej fizycznej pracy, być z niej dumny. I tak żyć zwyczajnie z dnia na dzień, nie robiąc planów, nie mając trosk, żyjąc w zgodzie ze sobą, naturą, nikogo nie krzywdząc, nie wikłając się w ten cały syf. Żadnych komputerów, telefonów, internetu. Może po za odtwarzaczem, kolekcją płyt, kartkami papieru i piórem nie mieć zupełnie nic. Być wolnym. Gdybym tylko nie bał się zrobić pierwszego kroku...

...na początku tego roku byłem bliski wyjazdu, ale trzymała mnie szkoła, z resztą dałem słowo. Następnie pojawiłaś się Ty, zostałem, miałem dla kogo. Na tylko sobie zrozumiały sposób byłem szczęśliwy...

...teraz nie mam niczego i znowu muszę uczyć się żyć sam. Choć wiem, że to przeszłość, to bardzo tęsknię.  I tak jak dziś wychodząc spod prysznica, wycierając ręcznikiem twarz, nie wiedzieć kiedy, łzy same napłynęły mi do oczu i zacząłem szlochać...

...to potrafi przyjść tak niespodziewanie. Totalne poczucie bezsilności, beznadziei...

 ... starałem się być dla Ciebie najfantastyczniejszym facetem pod słońcem a poległem, nie dałem rady. Czuję jakby była to moja życiowa porażka. Niczego nie rozumiem i właściwie nie daruję sobie, tego, iż powiedziałaś, że jestem taki jak wszyscy. A przecież ja bym Ci nieba uchylił...

...wszystko zniosę, ale nie to...

...czuje się jak świnia, choć nie wiem co złego zrobiłem, na samą myśl dygocę jak zbity pies, który obrywa, a mimo tego nadal kocha swojego pana. Ja bym dla Ciebie wszystko...

...zapewne nie wiecie jak to jest, zwyczajnie nie wiedzieć czemu ktoś Was tak potraktował. Ciągle się nad tym zastanawiać...

...i to towarzyszące przeświadczenie, że wszystko co piękne już było i teraz już nic mnie nie czeka, nie zaznam już szczęścia. Wszystkie te pierwsze razy. Pierwsza w pełni udana randka, śniadanie na trawie, wypad nad jezioro, wspólny rapowy koncert, pierwsze zbieranie grzybów. Było dla kogo się starać, planować, organizować czas, zaskakiwać...

...i dlatego też przepełnia mnie takie uczucie straconej szansy, która nigdy się nie powtórzy, a na pewno nie w ten tak piękny, specyficzny sposób...

...wiecie...

...patrzę na Wartburga, widzę jak tam siedzi, biorę telefon zauważam rysę którą zrobiła jak był nowy i śmieję się, że nawet się nie wkurzyłem na nią, a za chwilę płaczę, że tego już nigdy nie będzie. Jej śmiechu, żartów, docinków, które tak lubiłem...

...wszystko  mi ją przypomina, dosłownie wszystko...

...i co? mam całe życie zastanawiać się dlaczego teraz nie chce mnie znać...

... potrafię być sam, tyle lat doświadczenia i nawet tak lepiej, łatwiej, prościej, bezpieczniej - nikogo już nie ranić, nikomu się nie dać ranić...

... i ona pewnie nawet nie ma ułamka tych rozkmin, a ja?!, zawsze cienias, mięczak. Nie umiem znieść jednej małej myśli...

...tej myśli, która zabija mnie od środka...




...zawsze będę Cię kochał, nadal mi na Tobie zależy i ciągle o Tobie myślę. Mimo, iż wiem, że to wszystko przeminęło, to proszę odezwij się do mnie jeszcze kiedyś, choć ostatni raz. Powiedz zwyczajnie co u Ciebie - będzie mi łatwiej zniknąć...

10 listopada 2014

innej może już nie być nigdy!..

I jakby tego nie napisać to zapewne w jakimś sensie ją skrzywdzę. Nie pierwszy raz z resztą. I o ile nigdy nie robiłem tego świadomie, to teraz muszę wyrzucić z siebie choć wers...

...minęły wakacje, idzie zima, a z nią kończy się pewien etap. Cezura czegoś co dla mnie oznaczało niepojęte dla kogoś z zewnątrz szczęście. To nie był "układ" pozbawiony wad - znajomość idealna. Takich nie ma. Jednak dawała mi poczucie bezpieczeństwa, dawała siłę. Zrozumie to tylko ktoś taki jak ja. Uzależniony podobnie do mnie facet dla, którego sens życia to ona...

...i płakać mi się chce, że pewien etap kończy się, a zaczyna ten kolejny, cholernie długi, smutny i demotywujący...

...i w pewnym sensie pewnie jeszcze nie raz się zobaczymy, tyle, że przy niej nie będę już nigdy sobą. Patrząc na nią zawsze będę widział to co między nami było...

...najwspanialsze wspomnienia jakie miałem i jedyne jakie będę miał w tym przygnębiającym życiu...

....mimo wszystko nie powiem - "wolałbym aby to się nigdy nie zdarzyło, bo radości jakiej dostarczył mi ten "związek"" nie potrafiłbym opisać słowami. Tak bogaty, szalony i ekscytujący był...

...i dlatego tak bardzo mi żal tego wszystkiego...

...nadal kocham Cię całym sercem i w zupełności wystarczało mi to co otrzymywałem, ale jeśli ktoś tak bardzo uparcie wyrzuca Cię z życia to po pewnym czasie w końcu każdy poczuje się jak intruz...

...mówiłaś, że podobno zmieniłem się, ale teraz stwierdzam, że pewnikiem na gorsze. Dziś nie umiem już nic z siebie dać, bo wszystko co miałem dałem Tobie i po tym wszystkim bardzo chciałem przekonać się czy umiem jeszcze coś poczuć, dać z siebie choć okruch. Oprócz namiętności niczego nie mogłem z siebie wydobyć, bo ktoś to ostatnio zabił, a ja złapałem się, na tym, że zacząłem powtarzać wszystkie te zdania, które słyszałem ostatnio...

...nie chcę Cię skrzywdzić, poczuć nie umiem niczego już i to nie zmieni się, nie czekaj na mnie, żyć chcę sam, tak bezpieczniej i prościej jest, zasługujesz na kogoś normalnego, kto nie ma takich problemów z głową jak ja, nie chcę abyś miała mi potem za złe, że straciłaś czas, że nie dostałaś tego na co liczyłaś - nie czekaj na mnie, ja nie chcę kochać nigdy już...

...nie myślałem, że tym razem ktoś cokolwiek wypomni mi, bo starałem się być dobrym facetem, a wyszło jak zwykle...

...i teraz nie chcę uczyć się nikogo na nowo, odkrywać się przed nim, opowiadać jaki jestem, czego oczekuję, jakie problemy trapią mnie, straciłem świeżość, ochotę na randki, kawy, staranie się o kogoś. Wszystko zobojętniało mi jak nigdy dotąd...

..widać nie jest mi pisane z nikim być, bo krzywdzę ludzi, to potwierdza się. I miałaś jak zwykle racje, bezpieczniej być samemu. Warto się tego od Ciebie nauczyć...

...cudownie wspominam to wszystko, ale może to nie to miejsce, nie ten czas ... i ryczeć mi się chce, bo wiem, że innego może już nigdy nie być..

...że innej może już nie być nigdy!...




26 sierpnia 2014

Bagietka II

Każdy kto ponad dwa lata temu słyszał, że z Merca przesiadłem się w Renault Lagunę pukał się w głowę, a jednak okres dwudziestu ośmiu miesięcy eksploatacji wykazał, że był to bardzo dobry wybór. Zapewne ze względu na mały przebieg mojego poprzedniego, srebrnego egzemplarza...

...ja naprawdę "lałem i jeździłem". Zupełnie jak w Mercu, tyle, że lałem dużo, dużo mniej...

...może prócz utraty wartości jakiej doświadczyłem po wypadku byłby to wybór idealny, ale jak widać nie można mieć wszystkiego. Jednak z perspektywy czasu, mogę stwierdzić - Bagietka się sprawdziła, stąd wybór nowego auta był również prosty - Bagietka II...

...przed wyjazdem sprawdziłem ją w systemie Renault, poprzez dobrego ziomka z ASO. Wszystko zgadzało się wraz z książką i fakturami za poszczególne zakupy, regulacje i wymiany. Wszystkie kolekcjonowane przez poprzednią właścicielkę z pieczołowitością benedyktyńskich skryptorów...

...wiedząc to wszystko byłem niemal pewny, że będzie moja. Kasa w kiermanę i jazda z Tatą do Kwidzyna...





...kolor? prócz białego, to chyba jedyny możliwy :D









   Czarnula to 2.0 benzyna, w wersji 135 konnej, rok 2005. Przebieg 102 tysiące kilometrów. Opcja nieco uboższa niż poprzednio, ale za to w środku ma dużo fajniejszą tapicerkę i nieco usportowione, wyprofilowane fotele. Fabrycznie przyciemnione szyby, 17'sto calowe szpule. Jednak przede wszystkim wnętrze jest niemal jak nowe. Skóra łączona z fajną tkaniną. To mi się również bardzo spodobało. Do tego niemalowane nadwozie z lakierem w bardzo dobrym stanie. Parę godzin i będzie naprawdę lalką...

...aż szkoda będzie ją tyrać na to bydło, które się wozi...

25 sierpnia 2014

widoki, widoki, widoki...

Początek roku nie był dla mnie łaskawy. Po wypadku dochodziłem do siebie ładnych parę miesięcy. Bez pracy i auta czułem się fatalnie. Ratowała mnie kreatywna księgowość. Tu jakieś zajęcie, to sprzedaż jakiegoś drobiazgu. Robiłem co mogłem aby było na paliwo do mojego "daily car'a", którym stał się po prostu Białas. To było wspaniałe uczucie móc jeździć moim Niemcem jak tylko nadarzyła się okazja lub potrzeba. Nie powiem też, że nie miał on znaczenia w znajomości, która trwa do dzisiaj, a której początek datuję na 8 marca...

...w każdym razie fajnie było zabierać dziewczynę na randkę klasykiem. Wiecie jak jest. Wszystko co cenne jest obok, "tu i teraz". No i te zazdrosne spojrzenia, kiedy piękna dziewczyna siedzi w równie nietypowym, co specyficznym wózku. No i widoki, widoki, widoki. Gleba to jednak czasami fajna sprawa, mówię Wam...

...to właśnie na ten okres przypada chyba najfajniejszy okres mojego dotychczasowego życia. Robiło się ciepło, ja miałem dużo czasu, znajomość się rozwijała. Masa wspaniałych wspomnień. Gorzej było z frutem, ale nadrabiałem to inwencją i kreatywnością. Również na ten moment przypada największa ilość fotek, jakie cyknąłem Burgerowi. Gdzie nie byłem, to starałem się uwiecznić ten moment fajną fotką. W końcu auto było zawsze pod ręką...




...do tego nowy telefon z całkiem fajnym aparatem i programy graficzne czyniły mnie drugim Andy'm Warhol'em













...i tak nastał maj i zacząłem powoli dojrzewać do myśli o sprzedaniu mojej Bagietki, która od dawna stała opuszczona i zapomniana. Wiecie jak jest, niby ma się dużo czasu, a jednocześnie nie ma kiedy się zająć pewnymi sprawami. Jednak przyszedł odpowiedni moment i moja Francuzka zmieniła właściciela z dniem 25.05.2014, niemal dwa lata po zakupie...

...poszła właściwie w znajome i dobre ręce. Dziś jeździ i z tego co wiem spisuje się całkiem nieźle. Tak samo dobrze, jak w moich rękach...





11 sierpnia 2014

kleją zwrotki...

Nigdy nie lubiłem podziałów, szczególnie tych, które nic nie wnosiły, totalnie do niczego nie prowadziły. Może jedynie do pojedynków na słowa, proklamowania kolejnych zarzutów, przelewania całych kadzi hejtingu...

...dlatego chyba tak bawi mnie podział na rap trueschool'owy, oldschool'owy, newschool'owy, prawilny, kserowany, prawdziwy, ten mniej. Ta muzyka to nowożytna poezja, czasem to postindustrialny poemat, innym razem niemal poetycki utwór. Energia w nas wyzwalana, smutek, żal, historie wyimaginowane, wykreowane w umysłach twórców, kradzione licencje poetica, fakty, daty, nazwiska, tytuły książek, które czasem nas zainteresują. Po, które sięgniemy nawet po dłuższym czasie lub frazy które znikną szybciej niż zdążymy zdać sobie sprawę z tego, że mieliśmy coś zapamiętać, choć trochę z nich zaczerpnąć...

...wszystko zależy od nas. Nikt nie ma prawa mówić nam czy płyta jest dobra. Każdy odbiera dźwięk i słowo na swój sposób. Ja wyciągnę z niej nazwisko Mandelbaum'a, a idąc za ciosem przeczytam o losach ludzi z Sonderkommando, Ty wyszperasz wiersz Baczyńskiego popadając w chwilową zadumę... 

...nie ma rapu złego. Może istnieje jedynie ten mniej ambitny, ale i on jest czasem przydatny...

...na płytę ziomka o pseudonimie Rover trafiłem przypadkowo na którymś z rapowych kanałów YouTube'a. Z reguły nie przesłuchuję całych płyt. Czasami wystarczą ze dwa, trzy tracki i już wiem, że chcę mieć ten krążek, że kupując oryginał nie zawiodę. Tego dnia płyta "Odźwierny" wybrzmiała w całości i to chyba nie raz. Już wiedziałem, muszę ją mieć. To nieistotne, że o chłopaku słyszałem po raz pierwszy, że nigdy wcześniej nie poznałem jego twórczości. To nie miało znaczenia. Technicznie słyszałem lepszych, flow niektórych również potrafił bardziej zaskoczyć. Tutaj liczyło się coś zupełnie innego. Emocje, energia, słowa wyrzucane z prędkością godną wynalazku Richard'a Gatlinga. Ból i radość zarazem. Intrygujące opowieści, pomysł na siebie, konwencja, która mnie wciągnęła. Muzycznie super - stare sprawdzone patenty, ciekawe i chwytliwe sample. Zgodzę się, że to nie eksplodująca, strzelającą rozżarzonymi odłamkami Pico de Orizaba, ale masa przeszywających do szpiku dźwięków stworzonych z pasji...

...zupełnie inaczej niż w przypadku drugiego mojego rapowego odkrycia. Pierwsze nagrywki Egotrue zasłyszałem na którymś z featuring'ów. Poczułem to coś. Może jakiś lęk, swego rodzaju zaniepokojenie, a może zwyczajnie mnie zaintrygowali. Słowem, głosem, stylem w jakim kleją zwrotki. Podkłady ciężkie, czasem brudne, lepkie od tłustego basu. Przyznam - wciągnęło mnie. Dobrze wydany frut. Płyta, która od jakiegoś czasu drąży moje uszy zagłuszając ryk silników Diesla Solarisów, Autosanów czy Mercedesów...


...zapytacie co łączy te dwie płyty? Otóż to tytuły, które są w stu procentach dobre. Zapytacie co dla mnie oznacza w pełni udany krążek, w czym się to wyraża, na co przekłada. Dobre technicznie rymy, ciekawe podkłady, mądre uwrażliwiające teksty. Tak, nie, czasami, ale nie zawsze, nie wiem...

 ...odpowiedź jest dużo prostsza. W płytę którą się jaram, potrafię wsłuchiwać się przez parę godzin, nie mając ochoty przerzucić, pominąć choćby jednego kawałka...




02 sierpnia 2014

po prostu cudownie...

Zima mijała pod znakiem robót budowlanych. Po zmontowaniu "kanalizacji postawiliśmy na tyłach domu, niewielki budynek gospodarczy w miejsce nieistniejącej już drewnianej szopy. Stał się on moją nową pracownią, a przy okazji kotłownią. Znalazło się w tam miejsce na wymiennik ciepła, piec oraz komin. Również w budynku działo się wiele - centralne ogrzewanie, wymiana okien, remont kuchni, łazienki, na końcu panele podłogowe. Masa pracy, w której miałem swój udział.





...i tak weszliśmy w rok 2014. W połowie stycznia przebudowa domku letniego na dom całoroczny zbliżała się ku końcowi. Wszystko było by super, ale...

...21 stycznia miałem kolejny poważny wypadek. Znowu na swojej ulicy, ponownie nie ze swojej winy, kolejny raz straciłem auto, po raz drugi znacznie oberwałem...

...wstrząs mózgu, urazy obrotnika głowy, uszkodzenie odcinka górnego kręgosłupa szyjnego, rany cięte kolana, obite płuca, stłuczenia: klatki piersiowej, uda, kolana, lewego łokcia, lewej stopy oraz uraz obu nadgarstków. Wtedy uderzenie boczne, teraz czołówka przy prędkości 60km/h praktycznie bez hamowania. Po prostu cudownie...






30 lipca 2014

gówniana sprawa...

Mój serdeczny przyjaciel zapytał mnie kiedyś - "napiszesz wreszcie coś, co zrozumiem?"...

...to doskonale oddaje sedno tego, że czasami piszę coś, co zrozumiałe jest tylko dla mnie, co nakreśla stan w jakim się znajduję. Te swego rodzaju przemyślenia, mantra jaką uskuteczniam, daje mi poczucie bezpieczeństwa i ukojenia nerwów...

...jednak czasami warto oderwać głowę od myśli o egzystencjalnym charakterze rozważań w stylu - czy po tym wszystkim jest coś jeszcze, i skupić się na sprawach bliższych życia. Jako, że nie umiem przeskoczyć niektórych ważnych momentów, które pominąłem na blogu, postaram się wrócić do nich, choćby w skrócie. Tak aby manii opisywania wydarzeń w porządku chronologicznym, stało się za dość...

...po wakacjach 2013 na działce, tej samej na której od tylu lat remontowałem i tuningowałem Wartburgi, rozpoczęliśmy z ojcem spore inwestycje. Trochę już o tym pisałem. Był październik - pierwszą z nich było zamontowanie i podłączenie szamba. Co prawda zajęła się tym wykwalifikowana i całkiem dobrze ogarniająca temat ekipa. Ale jak to zwykle bywa i dla nas dwóch znalazła się przy tym praca...

...ładnych parę koła utopiliśmy w ziemi - mówię Wam, naprawdę gówniana sprawa...















21 lipca 2014

nie poprzestanę na "zamknij"...

Tyle chciałbym napisać, wyrazić, opisać ogrom spraw i wydarzeń jakie zadziały się ostatnio, a nie do końca potrafię. Czasami brakuję chęci, momentami pomysłu, a innym razem zwyczajnej chwili wytchnienia...

...każdego wieczoru siadam przed kompem, włączam bloga z zamiarem ogarnięcia choć paru linijek. Kończy się zawsze tak samo. Klikam zamknij, kładę się do łóżka i rozmyślam nad tym, że jutro już na pewno zbiję parę wersów, sklecę choć zdanie wyjaśnienia dlaczego od tylu miesięcy hula tu tylko pustka. Odrobina frustracji, szczypta rezygnacji, kapka niechęci, a przecież mam się dobrze, wiele rzeczy odmieniło się na plus, wiele spraw stoi dla mnie otworem...

...może któregoś wieczoru nie poprzestanę na "zamknij"... 

17 lipca 2014

rozkminy...

czasem myślę, że nie ma już ratunku, że resztę życia będę szukał i jak już w końcu znajdę szczęście, to nie zdążę się nim nacieszyć i chyba to jest najokrutniejsze. Śmierć to pestka przy poczuciu zmarnowanej szansy...

to nieistotne, że kobieta jest twarda, ważne żeby przy dłuższej obróbce, głównie cieplnej, przerodziła się w plastyczne tworzywo, z którym można robić cuda...

kocham pisać... zbijać słowa, które mogą znaczyć wszystko czego zapragnę... niesamowita przyjemność, pomimo tego, że przy prawdziwych pisarzach nadal jestem analfabetą fraz...

cel nie jest sensem, tylko droga do niego, to ona nas kształtuje... 

żyj w zgodzie ze sobą, bądź trochę egoistą, a przede wszystkim nie trać czasu na ludzi, którzy nie mają go dla Ciebie... 

niektórzy nie mieli czasu dla mnie, inni kłamali, że go nie mają, nieliczni dali mi do zrozumienia, że go nigdy nie znajdą...

ostudź głowę, ona płonie jak Teheran od wolnych myśli...

wszystko co robimy w życiu ma jakiś cel i sens, który odkrywamy dopiero po czasie...

nie patrz w punkt, ostrość widzenia zniekształca wtedy to co istotne obok...


życie to etapy, nie przeskakuj żadnego, powrotu do poprzedniego nie będzie...

wiecie jak czuje się obłąkany? W jego umyśle trwa walka między tym co mu mówią, a tym co sam wie...

rodzimy się sami, żyjemy sami, umieramy sami...


auto trzymaj nisko, a głowę wysoko...

w młodości kupujemy marzenia dla wspomnień, by na starość kupować wspomnienia dla marzeń...

nie sprzedawaj swoich marzeń, bo i tak nie mają żadnej wartości


22 maja 2014

możesz mieć mniej...

Jest 0:55 w nocy. Na odległość około metra ode mnie podjeżdża niemal bezszelestnie nowiutki Mercedes. Nic prócz delikatnego szumu, nie byłoby w stanie zdradzić, że to diesel. To mój kolega - autobus. Nowy sprzymierzeniec, który w akompaniamencie nóg, roweru, czasami wspierany tramwajem dowozi mnie w każde, nawet najbardziej odległe miejsce...

...to niesamowite jak punkt widzenia zmienia się w zależności jaką ilością gotówki dysponujemy. Poruszam się komunikacją miejską od ponad trzech miesięcy i mimo, iż o tej formie podróżowania krążą legendy, ja narzekać nie chcę i nie zamierzam. Może dlatego, że ostatnio daleki jestem od tego i patrzę na wszystko optymistycznie. Mimo wszystko...

...doceniam fakt, iż komunikacja miejska istnieje i ma się w Łodzi całkiem nieźle...

...kiedy wracam od mojej Kruszynki w godzinach nocnych, to właśnie autobus zawsze oferuje mi do wyboru multum miejsc. Lepszy komfort jak i czas przejazdu krótszy od Białasa. No i przede wszystkim niską cenę. Za 40 złotych na miesiąc, czego chcieć więcej. Powiecie i pewnie słusznie, że niby sam dojechałbym konkretnie tam gdzie chcę, że zrobiłbym to sprawniej i szybciej, w lepszym komforcie. Ależ oczywiście, ale od czego mam nogi i rap w słuchawkach. Rzecz jasna, że nie będę tego sztucznie idealizował, ale  w mojej sytuacji liczy się każdy grosz. Dawno nie byłem w takim finansowym dołku...

...jednak ma to też swoje zalety. Doceniam mimo wszystko to co mam, co miałem pracując. To cenna nauczka, lekcja swoistej pokory. Powtarzam to sobie jak mantrę -  ciesz się tym co masz, bowiem inni nie mają nawet tyle. A przede wszystkim zawsze możesz mieć mniej i zawsze może być gorzej...

...w ciągu ostatnich paru dni zdarzyło się tyle, że można by obdzielić tym co najmniej parę osób. Sprzedałem Lagunę, która od styczniowego wypadku stała sobie spokojnie na podwórku. W końcu jednak kiedy zdecydowałem się iść naprzód, wytyczając sobie jakiś cel i plan działań dostałem pismo z Wydziału Rejestracji i Praw Jazdy, że w związku z przegraną sprawą sądową, jako posiadacz 34 punktów urząd wszczyna dochodzenie. Tylko patrzeć, kiedy nogi i transport zbiorowy będą jedyną alternatywą poruszania się po mieście...

...zobaczymy co przyniesie los. Ostatnio był dla mnie łaskawy. Pewnie teraz dla odmiany czas zacząć się z nim zmagać. Dobrze, że ostatnio jest mi łatwiej mając kogoś przy boku...

10 maja 2014

zupełny przypadek...

Zdarza się, że ostre promienie słońca ogrzewają nam plecy. To uczucie, które gdzieś w środku sprawia nam radość, pozwala poczuć przyjemność tak delikatną, że aż niemal trudną do opisania. Niby nie dzieje się nic konkretnego, a jednak ciepło, które nas ogrzewa, nie robi tego jedynie fizycznie. Uśmiech sam ciśnie się nam na usta, a oczy wraz z wargami układają się w charakterystyczny łuk. Im intensywniej chłoniemy to gorąco, tym mocniej jego cięciwa napina majdan naszej twarzy...

...a jednak kiedy odwrócimy się w stronę tej rozpalonej planety, wyraz zadowolenia, który przed chwilą nas tak skutecznie rozpalał, dając wrażenie wszystkim w około, że jest nam dobrze, w moment zamienia się w grymas skrzywienia i swoistego bólu. Mrużymy oczy, na twarzy czujemy uderzenie gorąca. Trudno nam patrzeć na świat szeroko, wzrokiem bystrym i chłonnym. Chcemy się jak najszybciej odwrócić i patrząc przed siebie poszukać cienia, który da nam wytchnienie lub skryć się gdzieś, najchętniej pod ziemią, gdzie poczujemy na skórze choć odrobinę chłodu...

...wspomnienia to wspaniała cecha jaką posiadamy. I dopóki wracają do nas tylko te dobre, patrzymy w przyszłość pozytywnie, ogrzewani tym wewnętrznym, delikatnym ciepłem. Kiedy natomiast wracają w postaci ohydnych przebłysków lęku, krzywimy się niczym porażeni ostrymi promieniami słońca. Ciepło zamienia się w żar, uśmiech deformuje wargi w skrzywieniu nadchodzącego płaczu, oczy pokryte łzami tracą wtem ostrość widzenia...

...wtedy już wiemy. Przypominamy sobie, że przecież oglądanie się za siebie jest niepotrzebne, szukanie win bezsensu, wracanie pamięcią bezcelowe, a przykładanie wzorców z przeszłości do wydarzeń aktualnych, daremne...

...żyjmy tu i teraz, wspomnień używając tylko wyrywkowo, na moment zanurzając się jedynie w tych pozytywnych. Jeśli nawet któreś z nich wróci jak flashback orząc naszą Psyche pozwólmy sobie na to, na góra sekundę, dwie, pięć. Złe doświadczenia pozwolą docenić to co dzieje się teraz, od czego uciekaliśmy, albo przynajmniej powinniśmy. Wtedy pozostaje nam zacisnąć zęby, spróbować wywołać uśmiech i wtulić się w kogoś nam bliskiego...

...nie ma go ? Trzeba być dobrej myśli. Włączyć rap, wsłuchując się w niego liczyć, że poznamy kiedyś, kogoś przez zupełny przypadek...





18 marca 2014

chichoczący los...

Wyobraźcie sobie, że czekaliście na coś całe życie. Każdego wieczoru wyobrażaliście sobie jak to będzie. Tworzyliście w głowie niezliczoną ilość wariantów i scenariuszy. Wszystko było zaplanowane w najmniejszym detalu. Kiedy dopadały Was co i rusz kolejne rozczarowania, a każda nowo napotkana dziewczyna zawodziła Wasze wyobrażenia, ponownie nie wpisując się pewnego rodzaju ideał, stwierdzaliście - OK, widocznie to jeszcze nie to. Brnęliście w kolejne fantazje dodając wyniesione ze złych doświadczeń następne elementy nie do zaakceptowania...

...czas mijał, Wasze zwykłe tęsknoty, powoli przeradzały się już niemal w "Wielkie nadzieje", Dickens'a. Marzenia traciły na sile, wymagania, jakkolwiek źle brzmi to słowo - malały. Chcieliście już tylko zwykłej stabilizacji, odrobiny ciepła. Nie liczyliście na wiele. Powiem więcej, byliście skłonni zaakceptować ograniczenia, dostosować się, zmienić, zrezygnować z tego wszystkiego czym dotychczas zaprzątaliście sobie głowę...

...wtem, zupełnie niespodziewanie, niczym uzbrojone bojówki rdzennych mieszkańców Krymu, ktoś dokonał aneksji Waszego serca i rozumu. Przy tym zrobił to tak subtelnie i szybko, że głowa nie zdążyła jeszcze przemyśleć wszystkich za i przeciw, by pod skórą, która dostała ataku paniki czuć, że to już się dzieje. I o dziwo, dzieję się właśnie tak, jak sobie tego wymarzyliście...

...i czy życie nie potrafi być dla nas całkiem przewrotne, wcześniej chichoczący los - łaskawy, a przeznaczenie jakby bardziej wyrozumiałe...

...pytanie, co z tego wyniknie, rzucam w próżnię domysłów i przekazuję na ręce wróżbity Macieja. Ja wiem jedno - jest tak jak zawsze chciałem, inaczej niż dotychczas miałem...

...a teraz powoli, niespiesznie, wbrew temu co było...

11 marca 2014

stabilizacja emocji...

Wydawało by się, że jeśli czekasz na coś całe życie, to kilkadziesiąt minut, kilkanaście godzin, doba, dwa dni oczekiwania, to jak sekunda w matematycznym ciągu całego, minionego czasu. Ze mną jest inaczej. Owładnięty pewną myślą jestem zachłanny i niecierpliwy. Przeliczam momenty nie mogąc skupić się na niczym szczególnym. Bezproduktywnie marnuję chwile. Setne sekundy biegną wtedy z prędkością przemieszczania się kontynentów. Czas dłuży mi się jak szaleńcowi siedzącemu w domu dla obłąkanych. Nie umiem znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. Bujając się w fotelu, gapię się w jeden punkt...

...zerkam ustawicznie na czat Facebook'a. Postać milczy...

...kiedyś się odezwie, zapewne, ale kiedy. Chciałbym ułożyć już jakiś plan, choć wiem, że jest to całkowicie irracjonalne. Uwielbiam myśleć na przód, tworzyć scenariusze i mimo, iż zdaję sobie sprawę z braku w tym wszystkim logiki, robię to. Przestałem sam się rozumieć, wychwytywać sens działań własnego umysłu. Mimo to, nadal kreuję sobie wizję. Chyba tego potrzebuję. To stabilizacja emocji jakiej nie potrafię inaczej zbudować...

...odezwałbym się częściej, raz za razem, ale nie chcę wyjść na natręta, desperata. Wiem, że im bardziej się staram, tym mniej mam...

...wypadałoby podchodzić do tego niemal beznamiętnie. Przecież nauczony doświadczeniem, powinienem być w tym mistrzem. To takie proste - "miej wyjebane, a będzie ci dane"- czyż nie...

...a jednak nie. Nie potrafię. Łudzę się nadzieją, że dając siebie, otrzymam choć skrawek drugiej osoby. Czy słusznie? Pod koniec życia poznam odpowiedź...

06 marca 2014

na fotelu obok kogoś brakuje...

Człowiek ten miał niepewny dość wzrok.
Prosił o żar, wpatrzony gdzieś w mrok.
Wciągnął dym, i nim skryła go noc, tak powiedział:

"Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,
bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;
ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."
Dookoła miasto całe właśnie kładło się spać,
tyle z tego zrozumiałem, że coś z nim jest nie tak.

Ulice dwie był dalej mój blok.
Chciałem już spać, lecz opornie to szło,
było coś, co sprawiało że głos wciąż słyszałem:

"Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
Nie wierz nigdy kobiecie, nie ustępuj na krok,
bo przepadłeś z kretesem nim zrozumiesz swój błąd;
ledwo nim dobrze pojmiesz swój błąd, już po tobie..."

Światła wtedy było mało, i pewności mi brak,
czy w dzienniku dziś widziałem jego, czy inną twarz..


...tyle, że ja chciałbym wierzyć. Ufać bezkrytycznie. Oddać się bezgranicznie dziewczynie ze snów. Robię to i mimo, iż staram się być najlepszym facetem pod słońcem, zawsze dostaje po dupie. Dziś kobiety są zupełnie niezależne i niemal samowystarczalne. Na świecie nie ma miejsca dla facetów, którzy silni są tylko w parze z drugą połówką...

...przekonałem się, że sam nie znaczę nic. Okresy umysłowego prosperity, emocjonalnych wzlotów, stanów szczęścia i euforii przypadają zawsze na czas wielkich sercowych nadziei. Kiedy walą się, wydawało by się, niezniszczalne, żelbetowe bloki, umocowane w fundamencie gorących uczuć i nadziei, świat zaczyna się trząść w spazmach rozczarowania, wyszukiwania własnej winy, niewiary w samego siebie, zaistniałych błędów, których poprzednio przyrzekłem sobie, nie popełniać powtórnie...

...chwilowo pogodzony z samotnością, ukrywam się za ekranem komputera i swoje żale przelewam na "papier". I tylko gdy jadę Burgerem, spoglądając w prawo, łapię się na tym, że na fotelu obok kogoś brakuje...

...koleżanka, z którą właśnie rozmawiam, dziewczyna notabene, w której podkochiwałem się jako młody szczyl robiąc sobie standardowo wielkie nadzieje powiedziała dziś:

...jeśli coś w twoim życiu permanentnie wali się, stań z boku i pozwól, aby się do reszty zawaliło i odeszło, bo dzisiejsza ruina robi miejsce i przestrzeń w twoim życiu na nowe, które czeka cię za rogiem jutrzejszego dnia..

...i tak właśnie należałoby postąpić. Właśnie tak...

02 marca 2014

samolub i egoista...

Wyszedłem z domu. Musiałem, inaczej bym zwariował. Nie było chętnych do pójścia na piwo czy na zwyczajne szwendanie się po ulicach. Zrobiłem to sam. Czasami myślę, że tylko tak umiem żyć. Że nie ma nikogo, kto wytrzyma ze mną na dłuższą metę. Dobrze, że mam jedynego kompana, który jest blisko i nie odmawia mi nigdy towarzystwa. Może miewa kaprysy, swoje zdanie, ale w efekcie tylko on chce ze mną być...

...o 1:30 wziąłem kluczyki, wyjechałem z podwórka najciszej jak potrafiłem, zapiałem pasy. Nie wiem kiedy na liczniku pojawiło się ponad dwadzieścia kilometrów. Snułem się po ścieżkach, rozmyślając. To nie jest łatwe, kiedy głowa musi skupić się na ciągłym unikaniu dziur, kluczeniu między pasami, zastanawianiu się jak jechać i właściwe dokąd się udać...

...właśnie, dokąd zmierzam? Czy życie to taki kruzing bez celu, bycie dla samego istnienia? Na tym to polega, wyjeździć całą benzynę jaką mamy i nie znając celu po prostu zaprzestać podróży? To smutne, ale chyba tak jest...

...stanąłem na stacji. Kawa o tej godzinie, szczególnie, jeśli wcale nie muszę wytrzymać na nogach do wczesnych godzin porannych to dziwny pomysł, ale miałem ochotę. Kiedy w życiu sami jesteśmy sobie sterem i żaglem, władają nami pragnienia. Jesteśmy egoistami. Niczym i z nikim nie trzeba się dzielić. Byle zdobyć pieniądze na życie, zapłacić rachunki, kupić to co niezbędne i realizować swoje kaprysy. Zapewne gdybym był bardzo bogaty, myślę, że nic i nikt, nie potrafiłby mnie skłonić do rezygnowania z realizacji wyłącznie siebie samego...

...chciałbym się mylić, ale chyba nigdy na niczym i na nikim mi nie zależało aby wyrzec się tego ciągłego ja, ja i tylko ja, na rzecz nas. To musi być wspaniałe uczucie być za coś odpowiedzialnym, być częścią kogoś. Choćby pomyśleć "a może i ona by chciała", a "może zrobię coś dla niej, nie dla siebie"...

...dopijam kawę, szukam kluczyków do mojego Kumpla i ruszam dalej w drogę...

...noc jest długa, noc jest niezbadana. Wtedy rytm miasta wyznaczają nielicznie działające sygnalizatory, puls wybijają lampy migoczące pomarańczową barwą. Błądzę po ulicach. Wędruję tam gdzie poniosą mnie koła, gdzie zaprowadzi mnie wyobraźnia. Szpaler latarni na Olechowie uspokaja, pedał gazu pod nogą o dziwo milczy. Radość dziś przynosi mi spokój.  Dawno nie wziąłem Białasa na spacer. Zupełnie bez potrzeby, większego namysłu i celu. Brałem czasami Reda na podobne przejażdżki, ale potem zajęty życiem, gehenną codzienności zapomniałem jak to jest...

...ale świetne jest to, że wspomnienia wracają za sprawą jego następcy. Wyciągnięte kciuki osób które mijam pomagają się uśmiechać, na chwilę nie myśleć o tym co najbardziej smutne. Lgnę do ludzi, mimo, że jeszcze niedawno wyrzekłem się wszystkich. Może po to wyszedłem dziś w nocy, pobyć z kimś jednocześnie będąc tylko ze sobą. Samolub i egoista, stoi na Struga przy Kościuszki. Uśmiecha się do przechodniów, którzy co i rusz wyrażają aprobatę dla BurgerKinga...

...jeszcze mała rundka, parę skrzyżowań, jeszcze parę sympatycznych twarzy, kilka kilometrów. Czas wracać z jak zwykle niedostatecznym zapasem endorfin. Na ile wystarczą - nie wiem, póki co jestem szczęśliwszy...

25 lutego 2014

opiekuńcza, krucha istota...

Po wakacjach miałem zajebistego doła. Nie chciało mi się chodzić na zajęcia, wychodzić do pracy. Wtedy zaczął się również remont na działce. Ojciec wyciągał mnie na siłę do pomocy. Nie chciało mi się nic, nie nadawałem się do niczego, a jak się okazało przed nami było prawie pół roku ciężkiej fizycznej pracy, dzień w dzień, siedem dni w tygodniu, bez wytchnienia...

...wtedy właśnie poznałem Ciebie. Odmieniło się wszystko. Pierwsze niezdarne kontakty, ale nie kończyły się nam tematy, a wieczory były zawsze zbyt krótkie. Rano wstawałem, budziłaś mnie całusami i mimo iż ich nie mogłem ich poczuć, były tak szczere, że dodawały mi skrzydeł. Uczelnia, potem działka, czasami kurs, zawsze w ciągu dnia, każde z nas znajdowało chociaż chwilę, aby powiedzieć co u nas słychać. Chyba wtedy poznaliśmy się najbardziej. Najszczęśliwszym momentem w całym dniu był powrót do domu. Szybka kąpiel, jakieś jedzenie i potem tylko ja i Ty. Byliśmy jak jedność. Nierozłączni, prawie jak para...

...rozczulałaś mnie troską którą roztaczałaś. Pamiętam jak towarzyszyłaś mi w piątkowe i sobotnie wieczory. Rozmowy między kursami. Twoja szczera ciekawość o to co robię. Nigdy o nic nie byłaś zazdrosna, nie robiłaś mi wymówek. Foch w Twoim przypadku to pojęcie abstrakcyjne...

...chciałaś wiedzieć czy mi się podobasz, chciałaś znać mój gust, kiedy pokazywałem co lubię byłaś otwarta i praktycznie zawsze sie ze sobą zgadzaliśmy. Powtarzałaś, że nie miałabyś nic przeciwko żeby tak się dla mnie ubierać. Pytałaś mnie o zdanie, kiedy kupiłaś jakiś ciuszek lub bucik. Nie było dnia żebym nie dostał od Ciebie jakiegoś fajnego zdjęcia...

...mieliśmy wspólny cel - spotkać się, spędzić ze sobą trochę czasu, poznać się i zobaczyć co z tego wyjdzie. Mieliśmy wspólne plany. Chciałaś zobaczyć moje miasto, pozwolić mi się porwać i ufając mi, po prostu nie pytając o nic niemal jak z zamkniętymi oczami dać prowadzić się za rękę...

...czas mijał, było pięknie, miałem po co i dla kogo żyć. Po prawie czterech miesiącach nie znudziliśmy się sobą. Nasze rozmowy nadal gorące przepełnione radością, śmiechem, ale często też poważnymi pytaniami i rozważaniami o życiu nie były tylko celem samym w sobie. Każde z nas pochłaniało drugiego. Nikt nie naciskał, nie górował, nie raniliśmy się. Wręcz przeciwnie, wyczuwałaś moją ironię, żartowaliśmy do oporu, nigdy wcześniej nie miałem tyle śmiechu. Zawsze byliśmy w humorze i nastroju do gadania, śmiania się...

...opowiadaliśmy sobie o wszystkim, rodzicach, rodzeństwie, pasjach, miłości, pojmowaniu szczęścia, planach na przyszłość. Zawsze wiedzałem co u Ciebie słychać. Wyczuwałem gorszy nastrój, rozumiałem Cię zanim dokończyłaś zdanie...

...kiedy się spóźniałaś, zawsze tak pięknie próbowałaś się wytłumaczyć i mimo iż nigdy tego nie wymagałem, robiłaś to. Mogę domyślać się dlaczego. Czas mijał i kiedy mnie powoli kończyły się obowiązki związane z rewolucją na działce to Ty zaczęłaś pracę. Godziliśmy to oboje. Rano parę ciepłych słów, w ciągu dnia, nawet jak mijaliśmy się na Gadu, to każde wrzucało choć zdanie, aby to drugie wiedziało co się dzieje, nie martwiło się. Wieczorami, choć mogliśmy krócej, nadal chcieliśmy ze sobą rozmawiać. Śmiech, żarty, rozmowy bardziej esencjonalne niż wcześniej, czasami jakieś łzy kiedy oboje opowiadaliśmy sobie o przeszłości. Wciąż, nieustannie poznawaliśmy się bardziej. Nierozłączni, zawsze w kontakcie...

...pamiętam jak pocieszałaś mnie po śmierci dziadka. Byłaś jak balsam na skołatane nerwy i cierpkie myśli, jak krople na me zapuchnięte oczy. Prawie czułem jak mnie tulisz do serca. Słyszałem jego bicie i Twój spokojny, miarowy oddech...

...w dniu styczniowego wypadku, kiedy zabierali mnie karetką do szpitala myślałem tylko o jednym. Powiedzieć Ci najdelikatniej jak potrafię, że miałem wypadek, ale żyję i mimo iż trochę mnie to szarpnęło to wszystko będzie dobrze. Zawsze tak bardzo się przejmowałaś kiedy coś mi się działo. Taka opiekuńcza, krucha istota. Wcale nie musiałbym tego mówić, a na pewno nie od razu, ale czułem że chcę abyś wiedziała. Od początku zawsze byliśmy w stosunku do siebie szczerzy. Czułem, że jestem dla Ciebie ważny i że chciałabyś wiedzieć o wszystkim co tyczy się mnie...

...taaa...

...dziś telefon milczy. Aż dziwię się, że jedyny przycisk jaki mam na smartfon'ie jeszcze działa od tego ciągłego sprawdzania czy nie napisałaś. Kiedy telefon wibruję natychmiast sprawdzam czy mam jakiegoś esa, choć zdanie, choć słowo, kurwa, nawet głupi emot cieszy. Dostaję świra, kiedy ktoś odzywa się na Gadu niepotrzebnie dając mi nadzieję, że to Ty. Budzę się w ciągu nocy i zerkam czy nie napisałaś. Rano patrzę, czy jeszcze przed pracą nie zostawiłaś czegokolwiek, w ciągu dnia siedzę jak na szpilkach, łapię się na tym, że trzymając rękę na kieszeni próbuję wyczuć czy aparat nie drży zapowiadając nadchodzącą wiadomość. Staram się nie myśleć co takiego robisz, że nie możesz odezwać się choć na moment. Wynajduję sobie jakieś zajęcia na siłę byle czas mijał szybciej. Byle doczekać Twojego powrotu z pracy. Kiedyś zawsze punkt 21:20 wiedziałem, że jesteś, że kwestią kilku minut jest nasza wspólna rozmowa. Teraz o 22:00 wiem, że to już nie dziś, że może jutro rano. Mimo tego, jeszcze jak opętany zerkam na kompa conajmniej do 0:00, choć w głębi duszy wiem, że pewnie już śpisz...

...staram się jakoś Cię tłumaczyć, ale zaczyna brakować mi powodów. Ile się można oszukiwać...

...ciąg dalszy na...

...w sumie nie mam pojęcia czy nastąpi, to zależy tylko od Ciebie Kasiu. Ja jeszcze czekam na nas...