31 lipca 2013

pobudka o 4:00...

Miało być parę fajnych ujęć, ale nie będzie niczego. Jest w pół do dwunastej, dopiero wróciłem do domu. Praktycznie to już powinienem spać, bo pobudka o 4:00...

...wrócę to opowiem wszystko ze szczegółami. Teraz spijam browarek na lepszy sen i do łóżka. Życzcie mi udanej drogi i mocy wrażeń...

... ogłaszam ponownie, że ekipa WartburgRadikalz jest znowu "on tour"...

30 lipca 2013

ich design...

Przygotowania do Eisenach trwają cały czas, ale delikatne zmiany w aucie, miały miejsce już na tydzień przed festiwalem DUB IT! Kielce. To wtedy dokonałem delikatnego liftingu Białas, który polegał między innymi na montażu nowych lusterek. Ich historia jest dość długa. Zawsze miałem plan na przeszczepienie czegoś innego niż fabryczne sztuki, montowane na ramkę okienną drzwi. Kiedyś, szczeniackim marzeniem były produkty dedykowane do Cinquecento, potem jakieś chujowe Engelmany. Była też faza na starego typu lusterka marki Vitaloni, montowane we wczesnych Fiatach 126p...

...tylko takie fotki znalazłem w sieci...



...jakiś czas temu naszła mnie ochota na ich wyszperanie. Nadal mi się podobają, są drobne, kształtem przypominają łzę, mają delikatną nóżkę i montowane są na drzwi. Szukałem, kminiłem i trafiłem na coś zupełnie innego - Vitaloni Californian. Model montowany między innymi w Ferrari Dino czy Fiacie 124 Abarth Rally.





...zawsze o nich marzyłem. Jednak od lat były wściekle drogie, bo po prostu po za moim finansowym zasięgiem. Komplet nówek, trzeszczy dziś bowiem 360,00zł Fart chciał, że na Allegro pojawił się duet w opcji Kup Teraz za 200,00 złotówek. Długo myślałem, przeglądałem fotki wielu rożnych aut, przyglądałem się linii Burgera. W międzyczasie wysłałem mejla z pytaniem o stan. W końcu ręka mi zadrżała i kupiłem. Używane, ale w stanie niemal wzorowym. Okazyjna cena wzięła się z braku jednej podkładki pod stopkę lusterka, ale poradziłem sobie z tym. Początkowo, na wzór posiadanego egzemplarza taką wkładkę miał wycinać laserem kolega. Jednak po dwóch miesiącach dopytywania się o postępy postanowiłem zająć się tym sam. Ziomkowi podziękowałem za "pomoc" i poniekąd znajomość, bo nie przywykłem się prosić o cokolwiek i utrzymywać kontaktu z ludźmi, którzy są, jeśli sami czegoś potrzebują...

...może moje podkładki nie trzymają wymiaru setnych części milimetra i nie zostały zrobione z materiałów używanych przez NASA, ale stworzyłem je własnoręcznie. Wpadłem na pomysł, zrealizowałem go i wykonałem. Podkładki są z tektury modelarskiej. Przyłożyłem stopkę lusterka do tektury. Odrysowałem grubym flamastrem, tak aby element był nieco większy od nóżki. Wyciąłem całość nożykiem, wyszlifowałem papierem ściernym brzegi i ostatecznie wymodelowałem. Następnie zanurzyłem je w rzadkiej farbie NITRO. Papier wchłonął lakier, a po jego całkowitym wyschnięciu, pomalowałem je jeszcze raz kilkoma grubszymi warstwami czarnego, satynowego akrylu w spray'u. Tak zaimpregnowane podkładki zamontowałem na auto. Wyglądają estetycznie i spełniają swoje zadanie...





...dlaczego tyle miejsca poświęcam lusterkom ? A no dlatego, iż jeśli tylko dobrze mi wiadomo, Białas jest pierwszym Burgerem na lustrach Vitaloni Californian. Drugą sprawą jest ich design, który w kurwę mi się podoba i prześlicznie współgra z autem. Wpisuje się w linię nadwozia, szczególnie w przetłoczenie i zaokrąglenie maski. Co istotne dla takiego maniaka formy jak ja, ich budowa i kształt obniżają wizualnie nadwozie. Te lusterka zna cały świat. Szczególnie upodobali je sobie tunerzy z Japoni...

...a jakby tego było jeszcze mało - estetyka idzie w parze z użytkowością, bowiem widoczność w nich jest nieziemska, poprzez ruchome, regulowane wkłady. Wreszcie prawe lusterko jest pełnoprawnym uczestnikiem jazdy. Fajne w tym wszystkim jest to, że oba mogą być ustawione identycznie wpisując się tak ulubioną przeze mnie symetrię. Używając standardowych zwierciadeł montowanych na ramkach, prawe lusterko mogło albo być tylko dekoracją, albo być nienaturalnie przekrzywione, by choć trochę spełniało swoją rolę...

...aby dodać kolejnych wyścigowych akcentów, na pokład zawitał oryginalny obrotomierz. Jest to pierwszy obrotek jaki dotychczas kupiłem. Jest używany, w stanie doskonałym. Przytwierdziłem go do obudowy popielniczki, także obyło się bez wiercenia dziur w desce rozdzielczej. Przyznam, że z braku czasu, jest to na razie tylko rekwizyt, ponieważ nie został podłączony...





...z innych drobiazgów jakie wpadły do kabiny, to zamontowałem sobie lusterko wsteczne występujące w Wartburgach 1.3 - rocznik '91. Ma tę przewagę nad fabrycznym, że nie przestawia się samo na skutek pokonywanych nierówności, a także ma opcję odchylania do drugiej tzw. martwej pozycji. Już parę razy jadąc w nocy, pstrykałem nim, unikając dochodzącej z tyłu, oślepiającej strugi reflektorów. Teraz przyda się zapewne nie raz na trasie do Niemiec...

...tyle w aucie zrobiłem przygotowując się do imprezy w Kielcach. Jakie zmiany zaszły w BurgerKing'u z okazji zbliżającego się wyjazdu na Międzynarodowy Zlot Wartburga opiszę jutro, przed samym wylotem...

...bacznie obserwujcie wątek. Już jutro parę fajnych ujęć...

28 lipca 2013

zapas zrobiłem spory...

Czas zapierdala. Nie da się ukryć. Dopiero co wróciłem z jednej imprezy, a już pora na szykowanie się do kolejnej. Auto jest na pełnym szyku, więc nie mam przy nim wiele pracy, aczkolwiek zaczynam przygotowania. Skrobnę coś o tym. Szczególnie o paru zmianach, których dokonałem już na Kielce, a jeszcze nie zdążyłem o tym wspomnieć. Jak również o kilku modach, które poczyniłem teraz, na Eisenach...

...póki co jestem na etapie dokonywania pewnych zakupów. No cóż, auto bierze mi w chuj oleju, więc i zapas zrobiłem spory. A i okazja cenowa ku temu była. Tylko 33zł za flaszkę w firmie 4Cars. Tu, u mnie, na miejscu...






...jeszcze jakieś drobne zakupsy, niewielkie prace przy aucie, pakowanie i w drogę. Do wyjazdu wszak już tylko 3 dni...

25 lipca 2013

nie kocham cię...

Tak bardzo chciałbym powiedzieć kocham Cię. Tak zwyczajnie, mimowolnie, jednak nie potrafię. Nie wiem czy kiedykolwiek umiałem, czy tylko mi się wydawało. Chyba nigdy Cię nie kochałem. Kochać to być zawsze, to nie stawiać warunków, nie mieć pretensji, wybaczać i trwać. A ja ? Wszak tyle razy zawodziłem. Tak wiele razy odpuszczałem, dawałem za wygraną. Ba, za wszystkie swoje klęski, niepowodzenia, całe pasma porażek obwiniałem tylko Ciebie. I mimo, że dziś starszy, mądrzejszy nieco, robię to nadal. Winy szukam w Tobie...

...do dziś nie nauczyłem się brać pełnych haustów, łapać chwil, chwytać momentów. A przecież to nie Twoja wina. To ograniczenie siedzi gdzieś głęboko we mnie. Nikt do dziś go nie wydobył i czego bym nie robił, jakich spobów się nie chwytał, rad nie słuchał to nadal, nie kocham Cię...

...nie czekam na dar losu, nie liczę na łut szczęścia czy jakiś prezent od Boga. Boga ? Wszak Boga nie ma. Tutaj Bogiem jest Śmierć i wszechobecne cierpienie. Nijak od niego oczekiwać czegoś wartościowego. Dlatego też sami zmuszeni jesteśmy pchać swój wagonik na oślep, po krętych szynach, licząć, że jeśli się wykolei to tylko na chwilę, i że z łatwością wstawimy go na odpowiedni tor. Po wszystkim ruszymy dalej błądząc po omacku, błagając opatrznoś o chwilę wytchnienia. Tyle, że te szyny zawsze są krzywe, a bagaż doświadczeń jaki taszczymy z tym tytanicznym wysiłkiem, z wiekiem staje się coraz cięższy. W pojedynke przestajemy sobie z tym radzić. Zakrętów przybywa, zaliczamy kolejne upadki. Po każdym następnym coraz trudniej jest nam się podnieść. I tu większoś z Was otrzymuje pomocną dłoń od towarzysza swych zmagań. Ale co wtedy, gdy tory nigdy nie naprowadzą nas na kogoś takiego...

...żebym mógł Cię szczerze pokochać musisz ofiarować mi kogoś kto pokocha mnie. Musisz. Wiem, Ty niczego nie musisz. Jesteś sobie same sterem i żaglem. Żąglujesz innymi, samo nie dając się nikomu kierować. Dlatego chyba zmuszony jestem brać co dajesz w swej łasce. Starać się mogę, ale wychodzi mi to tak nieporadnie, że prędzej sczeznę z tęsknoty, niż sam coś wskóram w tym względzie. Z resztą zauważam, że bawisz się mną i przykro doświadczas, bo im bardziej chcę przerwać ten stan, tym mocniej dajesz mi do zrozumienia, że nie mam szans. Głowę od tego rozerwać mi chce, kiedy o tym wszystkim myślę, a uwierz mi robię to tysiące razy w ciągu dnia...

...dlatego, życie - nie kocham cię...

15 lipca 2013

stary dobry skurwiel...

Czy jestem tylko życiowym frustratem, czy wszystko czego się dotknę zamieniam w perzynę. Nie i to jest co najmniej dziwne. Ostatnio najlepszą sprawą jaka mi się udaje, to szkoła. Studiowanie po prostu mi pasuje i wychodzi. Ażeby nie być gołosłownym, to w zeszłym semestrze średnia za zdobyte oceny opiewała na poziomie 4,74, w tym natomiast wyniosła 4,85. Oczywiście dobre noty, to nie wyznacznik tego, że jest się w czymś dobrym, ale pewien sygnał, iż warto iść za ciosem i szukać sobie miejsca w tej konwencji. Wykładowcy również motywują mnie do pracy mówiąc, że jestem osobą ambitną, wyróżniającą się na tle innych studentów, osobą z dużym potencjałem. To cieszy i mimo, iż nie wiem jak to wszystko się ułoży, to na tę stronę księżyca patrzę jako na tą mocniej oświetloną...





...robiąc ten trudny rachunek sumienia, mogę powiedzieć sobie szczerze co jeszcze mi wychodzi. Jest to Wartburg. Tak, znowu on. To przekleństwo i zbawienie jednocześnie. Auto, które zabrało mi tak wiele, dając mi jeszcze więcej. Reaktywowana strona WartburgRadikalz cieszy się znowu powodzeniem, odnotowujemy średnio po sto unikalnych wejść dziennie, z resztą sama praca przy niej, daje mi niezłego kopa i powód do poszukiwania kolejnych tematów. A co do samego auta to również odczuwam pełną satysfakcję. Wreszcie jest dobra gleba, konkretne koło i spójny styl jaki prezentuje. Wcześniej odczuwałem pewien estetyczny dyskomfort, pewnego rodzaju stylistyczne niedowartościowanie. Bowiem w porównaniu do auta Wujka, mój Burger wydawał mi się nijaki, gorszy, słabszy, a na pewno brzydszy. Jednak wyjazd na kresy uświadomił mi jedno. Białas jest skurwysynem. Nawet przez myśl przeszło mi, że założenie polerowanych alusów odbierze mu charakteru, ale to nadal ten sam stary dobry skurwiel. Ma być niski, ordynarny, prosty - ba, on ma być prostakiem. Spartański styl auta żywcem ściągniętego z toru. Nie musi wyglądać, ma przyspieszać bicie serca i wzbudzać emocje. Uwierzcie mi, robi to. Kiedy drze pape na drugiej gardzieli, nie ma osoby, która się za nim nie obejrzy. A kiedy chce bezszelestnie dotoczyć się do skrzyżowania, też to potrafi. Dwoista natura. Niemal jak ja...




...ostatnią kwestią jaką mogę przyjąć za plus to moja prywatna wojna wypowiedziana wadze. Potyczka trwa od dawna. Wojny pewnie nie wygram nigdy, ale póki co odnotowuję wygrane bitwy. Od kiedy znowu się zawziąłem ubyło mi siedem kilogramów. W ruch poszedł rower, moja dieta i najistotniejsze - przestawienie głowy na odpowiednie tory. Po prostu wyznaczyłem sobie ambitny cel. Bałem się, że nie starczy mi wytrwałości, szczególnie po odmowie kolejnej dziewczyny. Mimo wszystko nie powiedziałem sobie - Piotrek, kurwa to bez sensu. Starasz się czy nie i tak nic z tego nie wychodzi. Po co się katować ? Nawet tak nie pomyślałem, bo robię to przede wszystkim dla siebie. Dla ciała i ducha. Może dzięki temu uzyskam pewnego rodzaju rozejm z niepewnością. Taką mam nadzieję. Z resztą bez wyzwań, człowiek sczezłby i nie różnił się od warzywa czekającego na uschnięcie...
 
...tak więc jeśli nawet nie znajdę kobiety mych marzeń, dziewczyny ze snów, pozostanie mi starać się być  najlepszym w tym co mi wychodzi i pracować, zarabiać dobry hajs i "kupić sobie miłość"albo chociaż przyjaźń. Takim niemal kontraktowym związkiem, z odpowiednim zapisem w intercyzie zapewniłbym sobie wsparcie "drugiej połowy" na starość :D

07 lipca 2013

setki pytań...

Czas wakacji to moment dla mnie dość ciężki. Głównie ze względu na widoki dochodzące z ulic, skwerów, pubów. Kocham wakacje, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Chyba ostatnio szczególnie. Może dlatego, że zaliczyłem kolejne NIE. Trudno powiedzieć. Nie potrafię tego do końca nazwać. Zrozumie to tylko osoba, która to kiedyś przeżyła. To dziwna, trudna do zaakceptowania tęsknota, żal, płytka zazdrość. Tyle ślicznych, czasami odważnych , innym razem bardziej wycofanych dziewczyn przemyka samotnie obok mnie. Czasami odwzajemnią uśmiech, innym razem na moje mrugniecie okiem, staną jak wryte. Zaskoczone sytuacją, a może  zdziwione, że ktoś taki jak ja ma czelność zakłócać im sferę nietykalności, choćby wzrokowej...

...trzydzieści jeden lat, które skończyłem również nie pomaga. Ludzie w tym wieku są już zajęci, zaręczeni, po ślubie. Ludzie w moim wieku chodzą z dziećmi pod rękę. Może właśnie dlatego ciągle towarzyszy mi niepowodzenie i pasmo porażek. Jeśli mogę być szczery, a sam ze sobą powinienem być zawsze, to w większości odmów jakie napotykam na ścieżce starań, wychodzi na jaw kwestia bycia w związku lub obrączki. Z resztą tak właśnie było ostatnio...

...gdzie spieprzyło dziesięć lat. Czas, w którym kumple umawiali się z dziewczynami, poznawali ich naturę, badali zwyczaje, utwierdzali się w przekonaniu czego chcą i czego oczekują od związków. Gdzie ? Na opychaniu się, uciekaniu od problemów, użalania się nad sobą i pogrążaniu w marzeniach, jedynej sferze, w której wszystko się układało, gdzie mogłem być każdym i mieć je wszystkie. Czasami myślę sobie, że tyle lat spędzonych przy Wartburgu, to piętno i niemal przekleństwo, a jednak wybawienie. Szczęście, bowiem tacy życiowi frustraci i popaprańcy często lecą w alkohol, dragi czy inne kłopoty. Ja natomiast uciekałem od problemów w auto. Myślę, że gdyby nie Wartburg, cała filozofia posiadania klasyka, grupa znajomych, serwis internetowy, to już bym nie żył. Dramatyzuję ? Po trosze tak, ale wielokrotnie myślałem o skończeniu tej męczarni. Jednak zawsze by jakiś cel, praca do wykonania, kasa do zgarnięcia, fanty do kupienia, zlot do ogarnięcia...
...dla wielu z Was jestem wiecznym marudą, wręcz zawodowym narzekaczem. Podobno fruzie wolą optymistów. Podobno. Tylko jak nim być, kiedy głowa podpowiada wszystko co najgorsze. O ile jeszcze w ciągu dnia, samopoczucie jest jeszcze dla mnie wyrozumiałe, to wieczorami, chcąc chyba wyrównać rachunki, dopada mnie z podwójną mocą...

...czy przegrałem, czy jest już za późno ? Zapewne trochę tak, czasu nie cofnę. Wielu rzeczy nie nadrobię nigdy, a w szczególności dekady, nawet gdybym dostał szansę na dłuższe życie..

...czy próbuję coś zmienić ? Chciałbym powiedzieć bezapelacyjnie, tak. Jednak kiedy dopada mnie zwątpienie odpuszczam wszystko. Szukanie, rozglądanie się, proponowanie kaw, herbat. Co prawda mówię tak sobie aż do momentu kiedy nie spotkam jakiejś fajnej fruzi. Wspinając się na wyżyny śmiałości, pytam wprost...

...w pewnym sensie przyzwyczaiłem się do pewnego schematu. Pytam czy miała by ochotę gdzieś wyskoczyć, potem słyszę nie, więc grzecznie dziękuję, zamykam się w sobie, powtarzam, że ostatni raz spróbowałem. Wątpię w siebie, w dziewczyny, w idee bycia z kimś, starania się. Oczami wyobraźni widzę, że czeka mnie samotna starość, że jeśli nawet kogoś spotkam, to będę już pod czterdziestkę i nie nacieszę się tą drugą osobą tak jak mógłbym to zrobić teraz, czy parę lat temu. Przejebany scenariusz, ale tak rzeczywisty, że aż w niego uwierzyłem...

...popieprzone jest również to, że bez względu na to czy staram się, czy totalnie to olewam, efekty są te same. Wkurwia mnie Wasze podejście, które sprowadza się do hasła - przyjdzie czas na ciebie, sama się znajdzie, miej wyjebane, a będzie ci dane. Doprawdy ? Koło pięćdziesiątki, dzięki. Z resztą do tego czasu będę wrakiem człowieka, albo skończę ze sobą, nie umiejąc sobie z tym poradzić. Czuję się totalnie rozczarowany i sfrustrowany, bo żadne z Waszych złotych zasad nie działa. Może po prostu jestem skazany na samotność, jak Riedel na blues'a i wszystkie te niepowodzenia, to nie tylko przypadek...
 
...czy tak samo trzeba dorosnąć do miłości ? Jeśli tak, to jestem już jak ta lekko przesuszona, przejrzała śliwka na drzewie, którą nikt się nie interesuje, która czeka na niechybny upadek z wysokości. Dlatego też póki co, mogę tylko popatrzeć, pomarzyć i powdychać perfumy wszystkich tych przechodzących sztuk...

...setki pytań, rozkmin, wątpliwości, a ja zawsze łapię się na tym, że siedząc w aucie, widząc śliczną dziewczynę stojącą na przejściu dla pieszych, modlę się aby skręciła w moim kierunku. Będę mógł wtedy bezkarnie popatrzeć nieco dłużej na ten zjawiskowy obiekt, spojrzeć jej w oczy, licząc na uśmiech...






...bardziej pozytywny ciąg dalszy nastąpi...