30 grudnia 2008

fajny gadżet...

W poniedziałek spotkałem się z Shao. Bardzo sympatyczny gość, w przeciwieństwie do wielu właścicieli Wartburgów, wiedział co mówi i wiedział czego chce. Bardzo mi się to podobało. Mam nadzieję, że zrealizuje swoje ciekawe i ambitne plany. Staliśmy na mrozie i gadaliśmy przez dobre półtorej godziny o szczegółach przeróbki rajdówki. Dowiedziałem się wszystkiego co mnie interesowało i intrygowało. Przypomniały mi się stare dobre czasy, kiedy to spotykałem się z nowymi ludźmi. Tym razem nikogo nie musiałem namawiać do posiadania auta i próbować na siłę do niego przekonywać...

...po spotkaniu wybrałem się na poszukiwania numeru Kultowych Aut PRL'u, w których występował Trabant P50 Kombi. Myślałem już, że nie uda się go zanabyć. Empik był wyczyszczony, a paru kioskarzy pytało co to takiego. Traciłem nadzieję, kiedy na drodze został już jedyny mały niepozorny kioseczek na Andrzeja Struga. Bałem się, że model, będzie fatalnie wykonany, tak jak dwa wcześniej oglądane egzemplarze w Realu. Miałem jednak szczęście. Kupiłem i nie żałuję. Fajny gadżet do tworzonej kolekcji wszystkich modeli z pod znaku firmy IFA...







29 grudnia 2008

skułem się...

Weekend minął w miarę pomyślnie, bez spektakularnych kursów czy doświadczeń. Nie o tym, jednak chciałem dziś napisać. W niedzielę zostałem zaproszony do mojego już jedynego bliskiego kolegi z Liceum. Nie pierwszy raz gościłem u Marcina i Moniki, dziś jednak było wyjątkowo. Może, dlatego że napiliśmy się wódeczki i przyszła nam ochota na wspominki. Poszybowaliśmy w przeszłość myślami do tych wszystkich perypetii w ogólniaku. Nasze wzloty i upadki. Problemy osobiste i szkolne. Pierwsze bakanie, wspólne imprezy, palenie cygar, niezapomniane osiemnastki. Było co wspominać. Utwierdziłem się w przekonaniu, że na Martineza mogłem zawsze liczyć i mam nadzieję, że będzie tak zawsze. Udany wieczór zakończył się spożyciem godnym weteranów - zrobiliśmy ponad litra we dwóch. Rzadko, kiedy mam ochotę napić się goudy, tym razem jednak, były trzy ku temu dobre czynniki. Czas, towarzystwo i zakąski. Skułem się deko, ale z nieukrywaną przyjemnością...

...w pełni humoru udałem się w drogę powrotną, mając jednak prawie 2 tysiące przy boku w postaci laptopa, skorzystałem z usług taksówki. Ciekawe przeżycie, siedzieć z tej drugiej strony. Tym przyjemniej było mi zostawić koledze po fachu pokaźny napiwek. Tak skończył się jeden z przyjemniejszych ostatnio dni i wieczorów. Oby częściej zdarzały się takie chwile, bo tylko dla nich warto żyć...

28 grudnia 2008

cieszyć się nimi...

Jest czwarta nad ranem, ale mimo to naszła mnie ochota na zrobienie wpisu. Praktycznie dopiero teraz mam chwilę wolnego i mogę poświęcić się blogowi...

...święta w tym roku były bardzo udane. Czekałem na nie jak zwykle z niecierpliwością. Od jakiś trzech lat znowu polubiłem Święta. Kiedyś ten okres był dla mnie bardzo trudny. Nie potrafiłem ich przeżywać, cieszyć się nimi. Zawsze był stres związany z kupieniem prezentów i z nietrafionymi podarunkami, które otrzymywałem. Wszystko to sprawiało, że nigdy na Święta nie czekałem z utęsknieniem. Te były inne, magiczne. Prezenty, które podarowałem były jak najbardziej trafione. Wszyscy byli zadowoleni. Ja natomiast też dostałem parę drobiazgów, z których się ucieszyłem. O dziwo większą frajdę sprawiło mi ich kupowanie i wręczanie oraz obserwowanie reakcji moich bliskich, niż otrzymywanie upominków. Kolejną jakże ważną sprawą był duch świąt. Dużo czasu poświęciłem na refleksję, starałem się zastanowić nad swoim postępowaniem, naprawić błędy, wynagrodzić krzywdy, które wyrządziłem. Chciałem być lepszy dla ludzi, co przełożyło się również na pomoc potrzebującym. Cieszę się z minionego czasu, ponieważ przyniósł mi on wiele dobrego i to nie tylko w kwestii materialnej...

...będąc jednak przy temacie dóbr doczesnych to mimo wszystko pozwoliłem sobie na zakup pewnych drobiazgów i dodatków. Nie obyło się oczywiście bez zakupu części do Wartburga:















...wszystkie zakupione rzeczy są nowe. Co do klameczek, zamków nie mam zastrzeżeń, jednak w przypadku lamp, tekst na aukcji "nowe" był lekkim nadużyciem. Klosze lamp wydają się nowe, tyle że trochę porysowane. Nowa uszczelka jest tylko jedna, druga jest ewidentnie używana. Największą zagwozdkę mam z oprawkami żarówek. Jedna jest zupełnie inna od drugiej, prawdopodobnie któraś pochodzi od jeszcze starszego typu lamp, tyle ze nie wiem, które jest która. Prędzej czy później i to się wyjaśni...

22 grudnia 2008

poczucie...

Czy czuję się teraz lepiej ? Sam nie wiem, na pewno trochę mi ulżyło, czuję również po trochu satysfakcję z tego co zrobiłem. Sumienie przestało dokuczać no i był pierwszy efekt moich postanowień. Zadzwonił do mnie Greku z życzeniami świątecznymi. Miło było z nim pogadać. Odczułem wtedy prawdziwe poczucie zrobienia czegoś pozytywnego...

...warto było podjąć ten krok, w przeciwnym wypadku mogłoby to ciągnąć się za mną jeszcze bardzo długo. Nie wiem ile bym jeszcze wytrzymał - te wszystkie napięte sytuacje, ciągłe konflikty. Wiem również, że niektórych ran nie da się wyleczyć i moje przeprosiny nie załatwią wszystkiego, ale po jakimś czasie zabliźnią się one same...

...w pierwszym odruchu chciałem napisać na GG Harcerza i Sikora osobne słowa przepraszam, ale jakoś nie potrafię się z tym zmierzyć. Nie wiem czy dam radę - bardzo bym chciał...

17 grudnia 2008

wybaczenie...

Tyle czasu minęło i to nie, dlatego że nie chciało mi się tu zaglądać, wręcz przeciwnie. Bardzo chciałem coś napisać, tylko nie wiedziałem co. Dużo myślałem nad tym co powiedział mi Sikor i doszedłem do pewnych wniosków. Popełniłem wiele błędów, wielu ludzi skrzywdziłem. Zrobiłem sobie bardzo prosty rachunek sumienia i dziś wiem, że postępowałem momentami jak największy chuj i skurwysyn. Dziś chciałbym pewne sprawy wyprostować i z tym nastawieniem podążać dalej przez życie...

...na samym początku przeprosiny należą się Harcerzowi. Właściwie Cię nie znam, po za incydentem z przesyłanymi mi rzeczami. Wkurwiłem się wtedy na tak niechlujne zapakowanie dokładki, które w efekcie doprowadziło do tego, że przyszła ona do mnie pokrzywiona i złamana w pół. Dodatkowo zdenerwował mnie fakt, że pieniędzy na wysyłkę Ci nie pożałowałem i można było nadać to w bardziej należyty sposób. Było minęło - żalu już nie mam mimo, iż spojlerek trafił do huty. Powinienem odpuścić, ale jestem typem gościa, który trzyma urazę bardzo długo, to prawdopodobnie sprowokowało moje wcześniejsze słowa. Nawiasem mówiąc wszystkie wpisy na poziomie rynsztoka usunąłem. Pragnę raz jeszcze przeprosić i prosić o wybaczenie. Nie powinno się tak stać i nie mam nic wartego do powiedzenia na swoją obronę. Jeśli tylko miałbyś ochotę pogadać, to jestem za, mógłbym wtedy może coś doradzić a pro po organizacji zlotu - pozdrawiam...

...druga osobą, którą chciałbym przeprosić, jest Sikor. Tak jak pisałem, zawsze darzyłem Cię ogromnym szacunkiem i estymą. Fakt - nie pasuje mi Twoje podejście do nowych ludzi, ale jak celnie zauważyłeś jak mogę krytykować Ciebie, kiedy swoimi wypowiedziami sięgam dna. Przekonywanie się do Twojej osoby miało parę rożnych etapów. Od samego początku traktowałem Cię jako konkurenta. Nie wiem dlaczego, masz przecież niewspółmiernie więcej wiedzy ode mnie. Samo tak wyszło - może z powodu współtworzenia WartburgZone, które zawsze uznawałem za wroga. Po paru dniach rozmyślania nad tym - nadal nie wiem. Zrozumiałem jednak, dlaczego odmówiłeś pokazania swojego auta na WartburgRadikalz - po prostu nie mógłbyś prezentować swojego auta u kogoś takiego jak ja - zachowującego się po prostu jak pajac czy świnia. Doceniam, również i to bo dało mi to do myślenia. Poznaliśmy się właściwie na zlocie w Srebrnej Górze - wydałeś mi się bardzo spoko koleżką - potem tylko nie mogłem zrozumieć dlaczego zacząłeś się aż tak oddalać, ale zrozumiałem i to. Dziś pragnę przeprosić Cię po raz drugi z kolei. Nie powiem, że poprzednie słowa przepraszam nie były na poważnie - nie były na pewno poprzedzone takimi rozmyślaniami nad sobą jak teraz. Bardzo chciałbym mieć w Tobie kolegę. Kolegę, który ma podobne zainteresowania, który może służyć radą, pomocą, informacją. Pewnie wyda Ci się to śmieszne, ale trudno - mówię dziś wszystko co czuję. Chciałbym życzyć Ci również powrotu do idei tworzenia WZone. Kiedyś mnie to drażniło, dziś stwierdziłem, że zdrowa konkurencja jest ważna i pożądana. Każdy z nas mimo, iż tworzy coś wspólnego to robi to na swój sposób i należy to uszanować. W końcu bez różnorodności było by nudno. Dziś wyciągam rękę na zgodę. Chciałbym, abyśmy potrafili się dogadać, nawiązać współpracę między stronami - wymienili się banerami, wzajemnie reklamowali swoje serwisy i wymieniali informacjami np. o nadchodzących zlotach. Marzy mi się również powołanie wspólnego forum dyskusyjnego, ale to już mało istotne. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że weźmiesz sobie to do serca. To nie są dla mnie puste słowa, tylko myśli, które chodziły mi po głowie od tylu dni. Przemyślenia i wynikające z tego postanowienia będę od teraz w sobie pielęgnował i zawsze miał na uwadze...

...najbliższą mi osobą, której stratę odczułem najmocniej był i jest Wujek. Już parokrotnie śniło mi się, że rozmawiamy ze sobą, wyjaśniamy sobie wszelkie niezrozumiałe zajścia i zaszłości. Te powtarzające się sny, to dowód na to jak bardzo męczył mnie ten temat. Rozstaliśmy się w gniewie. Zdenerwowany byłeś głównie Ty, ja zaskoczony biegiem wydarzeń. Z perspektywy czasu wiem, co było tego przyczyną. Poróżniła nas strona, tak ten głupi kawałek wirtualnego czegoś, na którym mi tak zależało, że gotów byłem poświęcić naszą przyjaźń. Myślałem, że postępuję właściwie - myliłem się. Byłem tak samolubny i zapatrzony w siebie, że nie dostrzegłem iż liczy się już tylko i wyłącznie moje zdanie. Zawsze ceniłem współpracę, dialog - wtedy z chęci zrobienia czegoś najlepszego i unikalnego zapomniałem o tym lub po prostu nie chciałem o tym pamiętać. Tak było wygodniej i łatwiej forsować tylko własne zdanie. Dziś również i Ciebie chciałbym przeprosić za swoją głupotę. Pewnie nie będziesz chciał mnie znać - zrozumiem to, bo chyba nie chciałbym znać kogoś takiego jak ja sam. Wiedz tylko jedno - tu i teraz proszę o wybaczenie i danie mi jeszcze jednej szansy. Brakuje mi Ciebie, tych intrygujących rozmów o autach, snuciu planów i tych poważniejszych rozpraw...

... Jurek to osobny temat, ale skorzystam z okazji. Zawsze Cię szanowałem - pamiętasz jak pierwszy raz spotkaliśmy się pod Geantem. Czekałem na ludzi jak co miesiąc. Przyjechałeś tylko Ty. Znaliśmy się wcześniej z GG, tym razem można było pogadać oko w oko. Od początku przyjaźni pomagaliśmy sobie i myślę, że po równo. Organizacja zlotu, Łódzka akcja szmata, pożyczka betoniarki, pomoc przy moim trupie. Trochę tego było - tak samo jak wspólnych imprez, których nigdy nie zapomnę. Zawsze wkurzało mnie u Ciebie politykowanie, ale i do tego po jakimś czasie się przyzwyczaiłem. Rozstaliśmy się w gniewie. Do dziś nie mogę zrozumieć jak mogłeś zostawić Kramera samemu sobie. Ten incydent był głównie powodem rozwoju następnych wypadków. Dziś żałuję tego co się stało, choć tym razem nie powiem, że to tylko i wyłącznie moja wina - wina bowiem stoi po stronie obu z nas. Wyznam w tym miejscu, że bardzo chciałbym się pogodzić. Pewnie nawet nie weźmiesz tego pod uwagę, ale choć przemyśl tą sprawę z dystansem...

...czy są jeszcze jakieś osoby, które chciałbym przeprosić. Pewnie, że tak. Wiele się wydarzyło przez tyle lat i o wiele za dużo słów padło z moich ust, które mogły wyrządzić ogromne krzywdy. Leloo, Totek, Misiek, Greku czy Żereb - przepraszam. Sam już nie pamiętam o co wtedy poszło - to nie ważne. Nie można było tak postępować...

...pomyślicie sobie, że zwariowałem albo, że sobie z Was żartuje - NIE... po prostu doszedłem do wniosku, że chciałbym mieć czyste sumienie. Nie chciałbym mieć wrogów w momencie kiedy odejdę z tego świata - to najważniejszy wniosek, który nasunął mi się po niedawnej stracie kolegi - człowiek i kontakt z nim to największy dar jaki mamy i nie możemy go tracić od tak. Wiele dni spędziłem na rozmyślaniach a wiedzcie, że ta robota skłania do tego jak żadna inna. Dzisiejsze przemyślenia to autentyk jak żaden inny. Chcę pogodzić się z całym światem, naprawić błędy i kierując się nowymi zasadami nigdy nie doprowadzić do podobnych sytuacji...

Przepraszam...

09 grudnia 2008

wzruszenie murowane...

Wczoraj zwiedzałem niemieckie forum w poszukiwaniu ciekawych informacji. W przeciwieństwie do Forum Klubu Wartburga, tam jest zupełnie inaczej. Nie dość, że ludzie wymieniają się informacjami typowo technicznymi, to rozmawiają o modyfikacjach, o sporcie motorowym, o historii marki, muzeum Wartburga. Co ciekawe, nie brakuje tam postów, w których ludzie pokazują sobie stare fotografie z rożnych miast NRD, wymieniają się zdjęciami starych napojów, szamponów. Typowa nostalgia ale nie nudna, tkliwa tylko lekcja historii dla wszystkich. Bez znaczenia jest też sprawa auta bądź sprzętu jaki posiadają. Czy to Simson czy Robur, każdy Ci odpowie, pomoże. Pytając nawet po angielsku już po paru godzinach uzyskałem satysfakcjonujące mnie odpowiedzi - naprawdę szacunek...

...nie to co forum PL podpięte pod nieistniejący Klub Wartburga. Nie bardzo rozumiem, z czego to wynika, że ludziom wystarcza to co jest - a przecież jest niewiele. Żereb miał ruszyć temat po mojej rezygnacji, czy jak kto woli zdjęciu mnie i gówno zrobił. Pewnie nie ma czasu, ale inni też jakoś nie mają a łączą niejedną pasję z pracą, rodziną, znajomymi. Dla mnie forum między innymi, dlatego jest tak żałosne, nie mówiąc już o tym co prezentuje i reprezentuje. Paru gości na poziomie - takich jak Sikor, Przemek czy Harcerz, który tak często lubi się udzielać, powinni sprawę ruszyć. Jeśli tylko byłaby opcja pomocy, to przyjemnością - mnie osobiście marzy się powołanie do życia jednego mocnego forum dla użytkowników wszystkich sprzętów z pod znaku IFA. Forum o nazwie IFA Kolektyw, lub IFA Kombinat byłoby tu najbardziej na miejscu. Wydaje się, że mało osób odezwie się w sprawie Barkasów Roburów czy Simsonów, ale forum powinno być po prostu rozwojowe bo i u nas zacznie się kiedyś ten temat. Chętnie wyskoczyłbym z tym pomysłem, ale w sumie nie będę się chyba wypowiadał. Innym wystarcza a ja przecież i tak się nie odzywam - choć to może by się zmieniło...

...nie o tym jednak chciałem. Krążąc po forum znalazłem trzy mega filmiki, które chciałbym tu zaprezentować. Jest to klimat nie porównywalny z niczym innym co dotychczas oglądałem. Zobaczcie sami - wzruszenie murowane. Pierwszy czarno-biały:..

100_1324
Załadował: autoningning


...drugi w kolorze. Zobaczcie te szczegóły, te detale, te smaczki...

100_1326
Załadował: autoningning


...trzeci dedykuje Harcerzowi, który niech czerpie najlepsze wzorce organizacyjne...

100_1325
Załadował: autoningning


...czyż nie piękne. Prawdziwe, autentyczne zdjęcia aut takich jak, Wartburg, Barkas, Trabant, Tatra. Niesamowita 311'stka w barwach Volkspolizei. Do tego pokazany zlot z lat 50-tych. Te motocykle, auta z lat dwudziestych, trzydziestych. Widzieliście ubrania, gości a'la James Dean. Dla mnie ten film kręcony kamerą 8mm to coś niesamowitego...

06 grudnia 2008

to jutro...

Niby sobota jak każda inna, późna pobudka a potem nic nierobienie. Przejrzałem zaległości na forach, napisałem parę postów również na zagranicznych serwisach. Niewiele się dziś działo. Puls przyspieszył dopiero, kiedy dostałem esa od Kramera. Świeżo upieczony żołnierz, z dumą ogłosił mi, że jest już po przysiędze. Ucieszyłem się, również z faktu, że wrócił na parę dni do domu. Będzie można trochę pogadać, nadrobić zaległości, nie wspominając już o opcji spotkania się i wspólnego zaliczenia paru głębszych - to jutro...

Amen...

05 grudnia 2008

wiatru czas...

Czwartek to był dziwny wieczór. Tak jak ostatnio nie chciało mi się wyjść do pracy, ale przymusiłem się. W drodze na postój doszedłem jednak do wniosku, że pieprze - dziś nie robię. Zrobiłem sobie wieczór wolnego. Jeździłem po mieście snując się 40km/h i oglądając moje miejsca. Urodziłem się w Łodzi i zawsze lubiłem to miasto. Jako mały chłopak "Meine Stadt" wydawało się takie ogromne, patrząc na nie oczyma 26-ścio letniego faceta zmalało. Snując się bocznymi i głównymi ulicami dostrzegłem rzeczy, których w ciągu dnia się nie zauważa. EuDeZet nocą jest piękna. To miasto wznosi się z popiołów. Ciągle wyrastają tu nowe budynki, kolejne zabytki są remontowane. Nocą takie miejsca jak Park Źródliska czy Teatr Wielki wydają się wspaniałe. Mimo, iż za dnia korki, spieszący się ludzie dają mi w kość i nie raz wybucham wewnątrz, nocą daje się poczuć ten naturalny spokój i ukojenie nerwów. Przypomniały mi się wszystkie te przejażdżki, które zaliczyłem za kierownicą mojej serii 3. To były czasy, żadnych większych zmartwień, może po za tym, za co zaleję następnym razem. Dziś jest na odwrót. Są pieniądze, jest paliwo nie ma za to czasu, chęci ani nastroju na taki cruzing. Może powrócą kiedyś te momenty nie tylko we wspomnieniach, kiedy nie wracało się wprost do domu, tylko zaliczało rundkę po Kościuszki, po Piotrkowskiej. Kiedy brało się auto w nocy, po cichu tylko po to by zrobić parę kilometrów. Jechać bez większego celu, słuchając tak bliskich mi piosenek "Wiatru czas", "Pamiętam", "Nie ma skróconych dróg" sunąc prędkością spacerową na trzecim biegu, tak aby wydech mruczał delikatnie dopełniając całości. Chciałbym się bardzo mylić, ale pieprzona codzienność ściska nas tak mocno, że zapominamy co jest tak naprawdę ważne w życiu. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś doświadczę tego uczucia - szczęścia, wolności i oderwania od tego wszystkiego...

... a właśnie odrywając się od tego wszystkiego, chciałbym wreszcie móc się pochwalić moimi kolejnymi zdobyczami. Są to oryginalne kubełkowe fotele do Wartburga. Po raz pierwszy zobaczyłem je w folderze reklamowym z '77 roku...



...za drugim razem mogłem je podziwiać na żywo podczas pierwszego dla mnie Międzynarodowego Zlotu Wartburga w Eisenach. Dopiero tam przyjrzałem się im z bliska, usiadłem a właściwie się w nich zatopiłem. Swoje fotele kupiłem dzięki... ...tak - dzięki temu nieszczęsnemu forum Klubu Wartburga. Ogłoszenie było dość enigmatyczne, ale miałem przeczucie, że to właśnie o nie chodzi. Zgłosiłem się co prawda nie jako pierwszy, ale jako jedyny zadzwoniłem, co w takich przypadkach uważam za standard. Wszystko dograne było już po 30 minutach rozmowy. Może zabrzmi dziwnie, ale dzięki posiadaniu mojego 353 Rot zawdzięczam zarezerwowanie siedzeń i szacunek gościa, który był ich właścicielem. Za fotele zapłaciłem około 180zł a 80zł doszło z tytułu wysyłki. Przyszły do mnie pancernie zapakowane w tej postaci...




...prezentują się nastepująco - jeśli można tak to nazwać...











...tak wiem - są w dość tragicznym stanie. Nie dość, że siedziska podarte i boczki wysiedziane, to jeszcze niekompletne - w fotelu pasażera jest jakaś rzeźba z mocowaniem szyn, co widać na fotkach. Mając jednak te blaszane kątowniki z drugiego kubła będę w stanie je odtworzyć, a kto wie, może w między czasie i one się trafią. Tapicer będzie miał sporo roboty a ja pewnie niewiele mniej za to zapłacę. Warto jednak było, bo jest to tak rzadka rzecz a co dopiero u nas w Polszcze. Jestem jednak dobrej myśli, ponieważ wszystko da się zrobić. Fotele mimo złego wyglądu nie są tak tragiczne jak się wydaje. Nie są połamane, taśmy i sprężyny płaskie niepourywane. Nowe szyny dostałem kiedyś od Kuby "Kubalo" więc to też nie będzie stanowiło problemu. Będzie ciężko, ale przy okazji ich renowacji, będzie można obszyć je na nowo, na wzór tych katalogowych. Najważniejsze jednak, że zdecydowałem się na pewną koncepcję. Auto robione na styl German z kultowymi dodatkami i wyposażeniem, będę w środku robił w miarę możliwości na oryginał. Dokładnie tak jak w rzeczonym katalogu...

01 grudnia 2008

duch świąt...

1 Grudnia Anno Domini 2008. Tego posta piszę po raz pierwszy z mojego nowego cudeńka. Rzadko, kiedy mam okazję sobie z niego skorzystać, ponieważ bardzo spodobał się reszcie mojej rodziny. Kurcze - fajny gadżet, choć nie ma to jak porządny blaszak. Ma jednak zdecydowaną zaletę, można go wszędzie zabrać - w jakiż to inny sposób można by mieć internet w kibelku.















Nie o tym chciałem jednak dziś wspomnieć. Nadszedł w końcu dzień, w którym znalazłem trochę czasu na odebranie przesyłek z poczty oraz pojechanie na działkę i rozpakowanie tego wszystkiego. Wyciągnąłem wszystkie diwajsy na taras. To był istny duch świąt prawie miesiąc przed. Niedługo pokażę więcej - na razie tyle...

28 listopada 2008

radość...

Kurde nic się nie dzieje... Przyszło parę rzeczy, ale nie miałem czasu odebrać ich z poczty, a to co jest leży znowu pod innym adresem - paranoja. Pracuję, jeżdżę po mieście, ale ciągle w centrum. Cały tydzień to była jedna wielka chujnia. Odstresowałem się dopiero wczoraj bo po prostu olałem robotę już po 3 godzinach - pojechałem na urodziny taty :) ...

... z nowinek to kupiłem sobie laptopa, ale o tym później. Największą radość dała mi jak na razie myszka, którą dokupiłem do kompletu. Niby na kablu, co zawsze mnie wnerwiało jednak ta wyjątkowo mi pod pasowała. Ciekawostką jest fakt, że będę mógł ją umyć pod kranem jak się czymś upieprzy. Jest też dwa razy czulsza od mojej poprzedniej myszki chodzącej przy blaszaku - ma 1200dpi. Komunikuje się z komputerem za pomocą interfejsu USB 2.0 Ponadto jest do dyspozycji reagujący na dotyk "scroll", który pozwala na przewijanie np. stron zarówno w pionie, jak i poziomie - zajebisty gadżet. Sam nie wiem czy faktycznie będzie do lapciaka...


Spadam...




25 listopada 2008

nowy up...

Czas przeleciał między palcami. Poranny dyżur był chyba najmarniejszy w ciągu mojej dwuletniej pracy na taryfie. Po prostu nic się nie działo...

...odnośnie reszty dnia, to było dość ciekawie. Zacząłem trochę porządkować kolejne numery Motorów, przy okazji dodając kolejne ciekawostki i daty do kalendarium stworzonego przez Murdoka. Co ciekawe wszystko się zgadzało [ szacunek ], a parę rzeczy wzbogaciłem dodatkowymi informacjami. Jest jeszcze sporo pracy żeby dodać te wszystkie nowinki i ciekawostki, ale czy wszystko muszę zrobić na już - nie...

... pod wieczór odezwał się rzeczony Jurek w sprawie części, które jestem mu krewien, po tym jak nasze drogi się rozeszły. Mam nadzieję, że załatwimy już niedługo tą sprawę i chociaż to będzie za mną - oby...

... zapomniałem dodać, że na www.WartburgRadikalz.com
jest od wczoraj nowy up. Cieszył się wręcz rekordowym zainteresowaniem, co mnie bardzo miło zaskoczyło.

PozDDRo...

23 listopada 2008

szklanka...

Weekend był bardzo dziwny. W Piątek szło mi jak nigdy, ale za to było cholernie nudno. Wszystkie kursy takie same. Ludzie drętwi. Ogólnie nic ciekawego. Sobota była diametralnie inna. Zleceń było mało, za to trochę się działo. Fajfusy dbające o drogi w Łodzi jak zwykle dały dupy, jednak jak dla mnie mogłoby ich zupełnie nie być. Miasto na drogach pokryło się lodem, wszyscy wytrawni kierowcy zaczęli wlec się jak sranie, tylko ja miałem zabawę. Każdy zakręt, bokiem. Zimówki dawały radę. Przed i po każdym zleceniu miałem 5 minut dla siebie - kręcenie piruetów, latanie bokami. Było pięknie. Najlepszą zabawę zaliczyłem na Potokowej. Dobre 30 minut jeździłem w tę i we w tę. Pod górę by strzelić popisa na szosie i w dół żeby polecieć bokiem. To jednak nic. W drodze pod adres na Kalonkę zaliczyłem prawdziwą przygodę. W poszukiwaniu adresu niechybnie zjechałem jakieś 30 metrów w dół lasu po asfaltowej drodze. Jakie było moje zdziwienie kiedy nie dało się już cofnąć. Koła obracały się do tyłu a samochód jechał jednocześnie do przodu w dół. Wymyśliłem więc, że odwrócę się. Stanąłem w poprzek drogi, samochód ani nie chciał jechać w przód ani w tył. Dupa powoli ześlizgiwała się do rowu. Pomyślałem, że jak wpadnę choćby jednym kołem to nie będzie już wyjścia. Nawet ojciec mnie nie wyciągnie, bo niby jak. Plan był jeden - zjechać na dół. Tam też wykręcenie potrwało, jednak najlepsza była wspinaczka pod górę. 400m wjeżdżałem dobrych parę minut. Mimo rozbiegu, do szczytu brakło kilkudziesięciu metrów. Najciekawsze że ten odcinek wracałem z powrotem tyłem. Praktycznie noga była non stop na hamulcu a auto i tak jechało. Drugie podejście mało nie skończyło się podobnie. Na szczycie miałem już 4000 obr. a jechałem praktycznie w miejscu. Łapiąc pobocze wspiąłem się jednak na górę. Wszystko trwało 40minut. Słowa tego nie oddadzą, ale było kilka chwil, kiedy myślałem, że tej nocy tam już nie wyjadę. Nauczyłem się również paru rzeczy dzięki temu wydarzeniu...

... w niedzielę, wybrałem się z rodzicami na spacer do Parku Dell'a. Piękna zimowa aura i zaśnieżone pola i ścieżki. Największą jednak frajdę miały psy...






21 listopada 2008

jutro coś się odmieni...

Totalnie zmarnowałem ten dzień. Niby wysprzątałem pokój i resztę mieszkania i zacząłem dłubać trochę przy aktualizacji, ale ogólnie niczego nie doprowadziłem do końca. Jakoś nic mi się nie chce. Ciągle chodzę jak struty. Mam tylko nadzieję, że jutro coś się odmieni. Może jakiś wypad na działkę, może jakieś fotki porobię. Póki co praca wzywa i monotonia piątkowego wieczoru za kółkiem. Jedyna nadzieja, to śnieg i pierwsze zabawy z tylnym napędem...

20 listopada 2008

sens...

Od małego jeździliśmy z ojcem do Marka, naprawiać Duże Fiaty potem Sierrę, Peugeota J5, obie Omegi - kawał czasu. Miałem co najwyżej 5 czy 6 lat, auta robił jeszcze wtedy w małym garażu koło domu. Zawsze uśmiechnięty, fachowiec starej daty mimo iż młodszy od ojca. Znał różne patenty i sposoby - dziś już się takich gości nie spotyka. Był typem mechanika, który chciał zawsze zaradzić problemowi a nie tylko wymieniać. Zapewne nauczył się tego w czasach, kiedy niewiele można było do auta kupić. Potem w latach 90-tych i nawet później, zawsze próbował, nie odpuszczał z zasady. Swojego Wartburga też zdarzało mi się tam naprawiać, przy okazji dostając cenne rady od niego, w końcu sam za młodu miał Trabanta. Wspomniany Trabant był iskrą, dzięki której mój tata poznał go którejś srogiej zimy w latach 70-tych. Marek wpadł w zaspę, ojciec wyciągnął go - tak się poznali. Od tamtego czasu, zawsze byli naprawdę dobrymi kumplami. Jego syna Kubę, poznałem oczywiście w warsztacie, choć zdarzało się wpadać do nich na chatę. Parę razy bawiliśmy się razem - podobny wiek. Od małego siedział w tych klimatach, więc prostą sprawą było, że pójdzie w ślady ojca. Marek zmarł rok temu. W to "Święto Zmarłych" pierwszy raz odwiedziłem jego grób - Kuba miał pogrzeb dziś...

... na czym to wszystko polega, czy to wszystko ma jakikolwiek sens ? Chłopak był młodszy ode mnie. Kurwa tyle planów. Miał przejąć warsztat po ojcu, myślę, że kochał to co robił tak samo jak jego tata i chciał to robić dalej. Teoretycznie, im jest już teraz lepiej - ale praktycznie - nie wiem. Nie do końca wierzę w te wszystkie głodne kawałki. Mimo, iż Marek był dla mnie tylko przyszywanym Wujkiem a Kuba, tylko dalekim kolegą to czuję jakąś stratę. Nie wiem w ogóle o co chodzi, nie potrafię tego ogarnąć. Tyle emocji...

... jeśli to wszystko nie ma sensu, to po co to robimy. Pieprzę te wszystkie wojny i walki na słowa. Pierdoli mnie, co kto o mnie sądzi. Najważniejsze chyba byśmy robili to co kochamy i nie przejmowali się frajerami, którzy nie mają celu w życiu. Ja taki mam, kochać życie, robić to co uznaję za ciekawe i ważne... Chciałbym przed śmiercią pomyśleć - przeżyłem swoje życie tak jak chciałem - niczego nie żałuję...

19 listopada 2008

ruszę...

Dzień przeleciał, mimo iż nic konkretnego i godnego uwagi się nie stało. Zaczęło się leniwie, jednak już po wykonaniu wszystkich zaległych przelewów za zakupy na allegro, zmobilizowałem się do pójścia do pracy. Nie jeździłem długo. Jutro wszak czeka mnie poważna rozmowa z rektorem. Może wreszcie ruszę z tymi studiami dziennikarskimi, które chodzą mi po głowie od dłuższego czasu - zobaczymy...

18 listopada 2008

się działo...

Muszę przyznać, że wczoraj się działo. Cały dzień miałem szczelnie wypełniony. Od rana wizyta na poczcie, następnie przekładka opon na zimówki, później praca. Dzień zakończył się bardzo sympatycznie u mojego najlepszego i w sumie już jedynego kumpla z liceum. Pogadaliśmy sobie, jak zwykle powspominaliśmy stare dobre czasy sącząc chmielowego Pilsa z Lubelskich Browarów. Miło mi było, tym bardziej, że miałem okazję zapoznać się trochę z wyglądem i działaniem laptopa - fajna rzecz, może kiedyś :)

Z bardziej przyziemnych spraw mogę wymienić odebranie wreszcie przesyłki. Otóż udało mi się kupić oryginalne, bardzo rzadkie i określane mianem kultowych - sportowe fotele do Wartburga. Póki co przedstawiam zdjęcie z folderu, ponieważ w pośpiechu nie miałem czasu nawet ich odpakować - to już niedługo...



...ciekawskich muszę jedynie uspokoić, że nie są w katalogowym stanie. Jak to zwykle kubły są trochę przetarte w newralgicznych miejscach, różnią się również krojem materiału oraz sposobem obszycia, jednak jest to dla mnie nie lada zdobycz. Plus jest taki, że ręce tapicera czynią cuda, tak więc nie przejmuje się choć przywykłem do kupowania tylko rzeczy nowych. W tym przypadku będę mógł za to wybrać rodzaj materiału i obić je skajem na wzór tych z folderu. To tyle...

... a zapomniałbym spadł pierwszy śnieg, mimo całego negatywnego nastawienia do tego typu aury, wczoraj poczułem w tym coś pozytywnego - może dlatego, że mam tylny napęd...

17 listopada 2008

uzależniony...

Pracowałem i jak co odzień zjechałem koło 18:00 na obiad i chwilę wytchnienia. Oczywiście pierwsze co robię po wejściu to odpalam kompa, nawet jeśli zasiądę za jego sterami dopiero później [ ekologia i oszczędność prądu przede wszystkim... aj... ]. Po żarełku wchodzę i co widzę ? a właściwie czego nie widzę... ... nie ma internetu. Niby nic, ale nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wyszło na to, że jestem nieźle uzależniony, bo bez tego cholerstwa nie potrafię zbyt wiele ze sobą zrobić. Z tego wszystkiego wyszedłem zaraz do pracy, co akurat wpłynęło na mój budżet bardzo pozytywnie, szczególnie, że na allegro znalazłem kolejnego malutkiego Św. Graala. Nowiutki kompletny drążek wraz z wodzikiem. Tego szukałem od dłuższego czasu.




Paczki z poczty nie odebrałem, więc na razie nie ma czego pokazywać całemu światu. Jednak już niedługo, będzie co pokazywać, oj będzie. Póki co tyle, zwijam się, bo jutro dzień pełen wrażeń...