19 listopada 2020

spokojny o wspólną przyszłość...

      Bardzo chciałbyma pisałać o moim Wartburgowym never ending project, ale logika zdarzeń wymaga jak zwykle swojej kolejności, aby nie było potem dziwnych zdziwień...

...gdybyś pół roku temu powiedział mi, że po rozstaniu z tą pazerną Hydrą, poznam kogoś wartościowego, to zaśmiałbym się jak Muttley i machnął na to wszystko ręką. Miałem serdecznie dość tego wiecznego dawania siebie i dostawania za to pogłowie. Gdzieś w głębi chciałem wziąć na barki znowu jakąś znajomość, ale wreszcie taką gdzie ona też Cię szanuje. Wyciąga rękę, ale jedynie po to aby iść wspólnie przez życie...

...i kiedy pakowałem się na mój bieszczadzki "a lonely traveller trip", od kilku dni pisałem już trochę z Anetą. Jak to zwykle bywa, poznaliśmy się oczywiście przypadkowo. Wiele razy w swoim życiu próbowałem łapiąc za klamkę otworzyć zaryglowane drzwi, mocowałem się wkładając łom w uchylone furtki, dlatego i tym razem postanowiłem zadrwić z siebie i założyć konto na jednym z najbardziej kurewskich portali randkowych...

... mój przyjaciel kazał kiedyś żałobę po jednej lasce zastępować zaraz kolejną dupeczką. Nie leżeć i kwiczeć, nie rozpamiętywać. Wchodzić na Instagram i na tych wszystkich ślicznych dziewczynach robić double tap. Nie rozkminiać, tylko przy kolejnym ataku płaczu, strzelić barana w ścianę, włożyć tampon w nos i nawet parząc się kolejny raz, próbować. Próbować kurwa do skutku. Dlatego wyszperałem fotki siebie, zdjęcia definiujące moje wszelakie zainteresowania takie jak Wartburg, vintage audio i jego liczne źródła dźwięku. Naskrobałem jakiś optymistyczny opis, tak aby przebijał przez niego błyskotliwy, radosny, twardo stąpający po tym łez padole facet. Mężczyzna zainteresowany czymś na stałe, wiedzący czego chce od życia i partnerki. Oczekujący równowagi i stabilizacji...

...nie musiałem zbyt długo czekać, bo większość dziewczyn, które odpisywały, zaintrygowane zostały właśnie owym opisem, którego brakowało całej reszcie patałachów. Oczywiście większość rozmów zwyczajnie się nie kleiło, ale jedna była inna niż wszystkie...

...zagłuszanie gorzkich wspomnień szło nam dość dobrze. Tym razem ja nie mówiłem zbyt wiele. Miałem przemożną chęć aby tym razem to ktoś otwierał mnie. Nie chciałem niczego ułatwiać. Nie zależało mi tym razem na niczym. W tamtym momencie przygotowywałem się do wylotu. To było najistotniejszą pinezką na mapie mojego życia. Jeszcze wtedy nie traktowałem tego poważnie, a muszę przyznać, iż po drugiej stronie owo zaangażowanie dostrzegłem od pierwszych linijek...

...w czasie ucieczki w Bieszczady pisała pytać jak jest. Martwiła się tym, że jadę tam zupełnie sam. Prosiła abym stawał robić sobie przerwy. Była przy tym słodka jak miód. Zero matkowania i bycia natrętem...

...przez tych kilka dni staliśmy się nierozłączni i naprawdę sobie bliscy. To co wyłaniało się zza postaci z telefonu zaczynało mi się podobać. Była to wreszcie dziewczyna, która do szczęścia potrzebowała faceta. Nie jego portfela, pensji czy podarunków. Kobieta skromna, która tak jak i ja źle dotychczas trafiała.

...o ile ujmowało mnie w niej bardzo wiele, to chyba najbardziej zaintrygował mnie pomysł wspólnego spotkania. W sobotę, po kilku cudownych dniach spędzonych w głuszy w nawigację wbiłem Tarnów. Na miejsce jakieś 170 km, Aneta była tam na delegacji...

...o ile o Tarnowie wiedziałem niewiele, miałem jednak asa w rękawie. Wartburgowy styl życia ma to do siebie, iż w dziesiątkach polskich, miast mam znajomych i przyjaciół. W Tarnowskich górach był to Mateusz Wyczesany. Kumpel poznany 10 lat temu na pierwszym Zlocie Deluxe. Przesympatyczny, dusza człowiek, który znalazł kilka godzin na kawę, pogaduchy i oprowadzenie po mieście. Dlatego wiedziałem, że uzbrojony w odpowiednią wiedzę o mieście mogłem improwizować...

...obojgu nas towarzyszyła niepewność, ale od czego są aktorskie zagrania. Podjechałem pod wynajmowany przez jej firmę apartament, wręczyłem bukiet kwiatów, złapałem za rękę i tak już zostało. Tego samego wieczoru poszliśmy na romantyczną kolację do Starej Łaźni. Żydowskiej restauracji mieszczącej się w oryginalnych wnętrzach żydowskiej łaźni...

... czułem się jakbym wygrał na loterii, a kupon opiewał na cudowną, inteligentną kobietę ze zbieżnymi zainteresowaniami. Wnętrze knajpy potęgowało uczucie wyjątkowości tej sytuacji. Wieczorem wybraliśmy się na stary rynek. Zawsze za rękę, cały czas uśmiechnięci bez krępującej ciszy i braku tematów...

...nigdy nie byłem typem zdobywcy, ale tym razem była to randka ze śniadaniem. Czułem się stu procentowym mężczyzną. Gościem, który jak widać ma to coś w sobie i potrafi być interesujący. Efekt jaki wywarłem na tej wspaniałej dziewczynie nie był przypadkowy i krótkotrwały. Jesteśmy razem już ponad pół roku. Spędziliśmy ze sobą wakacje, dłuższe i krótsze urlopy. Nie dzieli nas nic, a łączy wszystko...

... pisałem tutaj już o wszystkim, ale nigdy o prawdziwej miłości. Miłości odwzajemnionej...

...a wszystko jest na dobrej drodze i tym razem jestem wreszcie spokojny o wspólną przyszłość...