28 listopada 2008

radość...

Kurde nic się nie dzieje... Przyszło parę rzeczy, ale nie miałem czasu odebrać ich z poczty, a to co jest leży znowu pod innym adresem - paranoja. Pracuję, jeżdżę po mieście, ale ciągle w centrum. Cały tydzień to była jedna wielka chujnia. Odstresowałem się dopiero wczoraj bo po prostu olałem robotę już po 3 godzinach - pojechałem na urodziny taty :) ...

... z nowinek to kupiłem sobie laptopa, ale o tym później. Największą radość dała mi jak na razie myszka, którą dokupiłem do kompletu. Niby na kablu, co zawsze mnie wnerwiało jednak ta wyjątkowo mi pod pasowała. Ciekawostką jest fakt, że będę mógł ją umyć pod kranem jak się czymś upieprzy. Jest też dwa razy czulsza od mojej poprzedniej myszki chodzącej przy blaszaku - ma 1200dpi. Komunikuje się z komputerem za pomocą interfejsu USB 2.0 Ponadto jest do dyspozycji reagujący na dotyk "scroll", który pozwala na przewijanie np. stron zarówno w pionie, jak i poziomie - zajebisty gadżet. Sam nie wiem czy faktycznie będzie do lapciaka...


Spadam...




25 listopada 2008

nowy up...

Czas przeleciał między palcami. Poranny dyżur był chyba najmarniejszy w ciągu mojej dwuletniej pracy na taryfie. Po prostu nic się nie działo...

...odnośnie reszty dnia, to było dość ciekawie. Zacząłem trochę porządkować kolejne numery Motorów, przy okazji dodając kolejne ciekawostki i daty do kalendarium stworzonego przez Murdoka. Co ciekawe wszystko się zgadzało [ szacunek ], a parę rzeczy wzbogaciłem dodatkowymi informacjami. Jest jeszcze sporo pracy żeby dodać te wszystkie nowinki i ciekawostki, ale czy wszystko muszę zrobić na już - nie...

... pod wieczór odezwał się rzeczony Jurek w sprawie części, które jestem mu krewien, po tym jak nasze drogi się rozeszły. Mam nadzieję, że załatwimy już niedługo tą sprawę i chociaż to będzie za mną - oby...

... zapomniałem dodać, że na www.WartburgRadikalz.com
jest od wczoraj nowy up. Cieszył się wręcz rekordowym zainteresowaniem, co mnie bardzo miło zaskoczyło.

PozDDRo...

23 listopada 2008

szklanka...

Weekend był bardzo dziwny. W Piątek szło mi jak nigdy, ale za to było cholernie nudno. Wszystkie kursy takie same. Ludzie drętwi. Ogólnie nic ciekawego. Sobota była diametralnie inna. Zleceń było mało, za to trochę się działo. Fajfusy dbające o drogi w Łodzi jak zwykle dały dupy, jednak jak dla mnie mogłoby ich zupełnie nie być. Miasto na drogach pokryło się lodem, wszyscy wytrawni kierowcy zaczęli wlec się jak sranie, tylko ja miałem zabawę. Każdy zakręt, bokiem. Zimówki dawały radę. Przed i po każdym zleceniu miałem 5 minut dla siebie - kręcenie piruetów, latanie bokami. Było pięknie. Najlepszą zabawę zaliczyłem na Potokowej. Dobre 30 minut jeździłem w tę i we w tę. Pod górę by strzelić popisa na szosie i w dół żeby polecieć bokiem. To jednak nic. W drodze pod adres na Kalonkę zaliczyłem prawdziwą przygodę. W poszukiwaniu adresu niechybnie zjechałem jakieś 30 metrów w dół lasu po asfaltowej drodze. Jakie było moje zdziwienie kiedy nie dało się już cofnąć. Koła obracały się do tyłu a samochód jechał jednocześnie do przodu w dół. Wymyśliłem więc, że odwrócę się. Stanąłem w poprzek drogi, samochód ani nie chciał jechać w przód ani w tył. Dupa powoli ześlizgiwała się do rowu. Pomyślałem, że jak wpadnę choćby jednym kołem to nie będzie już wyjścia. Nawet ojciec mnie nie wyciągnie, bo niby jak. Plan był jeden - zjechać na dół. Tam też wykręcenie potrwało, jednak najlepsza była wspinaczka pod górę. 400m wjeżdżałem dobrych parę minut. Mimo rozbiegu, do szczytu brakło kilkudziesięciu metrów. Najciekawsze że ten odcinek wracałem z powrotem tyłem. Praktycznie noga była non stop na hamulcu a auto i tak jechało. Drugie podejście mało nie skończyło się podobnie. Na szczycie miałem już 4000 obr. a jechałem praktycznie w miejscu. Łapiąc pobocze wspiąłem się jednak na górę. Wszystko trwało 40minut. Słowa tego nie oddadzą, ale było kilka chwil, kiedy myślałem, że tej nocy tam już nie wyjadę. Nauczyłem się również paru rzeczy dzięki temu wydarzeniu...

... w niedzielę, wybrałem się z rodzicami na spacer do Parku Dell'a. Piękna zimowa aura i zaśnieżone pola i ścieżki. Największą jednak frajdę miały psy...






21 listopada 2008

jutro coś się odmieni...

Totalnie zmarnowałem ten dzień. Niby wysprzątałem pokój i resztę mieszkania i zacząłem dłubać trochę przy aktualizacji, ale ogólnie niczego nie doprowadziłem do końca. Jakoś nic mi się nie chce. Ciągle chodzę jak struty. Mam tylko nadzieję, że jutro coś się odmieni. Może jakiś wypad na działkę, może jakieś fotki porobię. Póki co praca wzywa i monotonia piątkowego wieczoru za kółkiem. Jedyna nadzieja, to śnieg i pierwsze zabawy z tylnym napędem...

20 listopada 2008

sens...

Od małego jeździliśmy z ojcem do Marka, naprawiać Duże Fiaty potem Sierrę, Peugeota J5, obie Omegi - kawał czasu. Miałem co najwyżej 5 czy 6 lat, auta robił jeszcze wtedy w małym garażu koło domu. Zawsze uśmiechnięty, fachowiec starej daty mimo iż młodszy od ojca. Znał różne patenty i sposoby - dziś już się takich gości nie spotyka. Był typem mechanika, który chciał zawsze zaradzić problemowi a nie tylko wymieniać. Zapewne nauczył się tego w czasach, kiedy niewiele można było do auta kupić. Potem w latach 90-tych i nawet później, zawsze próbował, nie odpuszczał z zasady. Swojego Wartburga też zdarzało mi się tam naprawiać, przy okazji dostając cenne rady od niego, w końcu sam za młodu miał Trabanta. Wspomniany Trabant był iskrą, dzięki której mój tata poznał go którejś srogiej zimy w latach 70-tych. Marek wpadł w zaspę, ojciec wyciągnął go - tak się poznali. Od tamtego czasu, zawsze byli naprawdę dobrymi kumplami. Jego syna Kubę, poznałem oczywiście w warsztacie, choć zdarzało się wpadać do nich na chatę. Parę razy bawiliśmy się razem - podobny wiek. Od małego siedział w tych klimatach, więc prostą sprawą było, że pójdzie w ślady ojca. Marek zmarł rok temu. W to "Święto Zmarłych" pierwszy raz odwiedziłem jego grób - Kuba miał pogrzeb dziś...

... na czym to wszystko polega, czy to wszystko ma jakikolwiek sens ? Chłopak był młodszy ode mnie. Kurwa tyle planów. Miał przejąć warsztat po ojcu, myślę, że kochał to co robił tak samo jak jego tata i chciał to robić dalej. Teoretycznie, im jest już teraz lepiej - ale praktycznie - nie wiem. Nie do końca wierzę w te wszystkie głodne kawałki. Mimo, iż Marek był dla mnie tylko przyszywanym Wujkiem a Kuba, tylko dalekim kolegą to czuję jakąś stratę. Nie wiem w ogóle o co chodzi, nie potrafię tego ogarnąć. Tyle emocji...

... jeśli to wszystko nie ma sensu, to po co to robimy. Pieprzę te wszystkie wojny i walki na słowa. Pierdoli mnie, co kto o mnie sądzi. Najważniejsze chyba byśmy robili to co kochamy i nie przejmowali się frajerami, którzy nie mają celu w życiu. Ja taki mam, kochać życie, robić to co uznaję za ciekawe i ważne... Chciałbym przed śmiercią pomyśleć - przeżyłem swoje życie tak jak chciałem - niczego nie żałuję...

19 listopada 2008

ruszę...

Dzień przeleciał, mimo iż nic konkretnego i godnego uwagi się nie stało. Zaczęło się leniwie, jednak już po wykonaniu wszystkich zaległych przelewów za zakupy na allegro, zmobilizowałem się do pójścia do pracy. Nie jeździłem długo. Jutro wszak czeka mnie poważna rozmowa z rektorem. Może wreszcie ruszę z tymi studiami dziennikarskimi, które chodzą mi po głowie od dłuższego czasu - zobaczymy...

18 listopada 2008

się działo...

Muszę przyznać, że wczoraj się działo. Cały dzień miałem szczelnie wypełniony. Od rana wizyta na poczcie, następnie przekładka opon na zimówki, później praca. Dzień zakończył się bardzo sympatycznie u mojego najlepszego i w sumie już jedynego kumpla z liceum. Pogadaliśmy sobie, jak zwykle powspominaliśmy stare dobre czasy sącząc chmielowego Pilsa z Lubelskich Browarów. Miło mi było, tym bardziej, że miałem okazję zapoznać się trochę z wyglądem i działaniem laptopa - fajna rzecz, może kiedyś :)

Z bardziej przyziemnych spraw mogę wymienić odebranie wreszcie przesyłki. Otóż udało mi się kupić oryginalne, bardzo rzadkie i określane mianem kultowych - sportowe fotele do Wartburga. Póki co przedstawiam zdjęcie z folderu, ponieważ w pośpiechu nie miałem czasu nawet ich odpakować - to już niedługo...



...ciekawskich muszę jedynie uspokoić, że nie są w katalogowym stanie. Jak to zwykle kubły są trochę przetarte w newralgicznych miejscach, różnią się również krojem materiału oraz sposobem obszycia, jednak jest to dla mnie nie lada zdobycz. Plus jest taki, że ręce tapicera czynią cuda, tak więc nie przejmuje się choć przywykłem do kupowania tylko rzeczy nowych. W tym przypadku będę mógł za to wybrać rodzaj materiału i obić je skajem na wzór tych z folderu. To tyle...

... a zapomniałbym spadł pierwszy śnieg, mimo całego negatywnego nastawienia do tego typu aury, wczoraj poczułem w tym coś pozytywnego - może dlatego, że mam tylny napęd...

17 listopada 2008

uzależniony...

Pracowałem i jak co odzień zjechałem koło 18:00 na obiad i chwilę wytchnienia. Oczywiście pierwsze co robię po wejściu to odpalam kompa, nawet jeśli zasiądę za jego sterami dopiero później [ ekologia i oszczędność prądu przede wszystkim... aj... ]. Po żarełku wchodzę i co widzę ? a właściwie czego nie widzę... ... nie ma internetu. Niby nic, ale nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wyszło na to, że jestem nieźle uzależniony, bo bez tego cholerstwa nie potrafię zbyt wiele ze sobą zrobić. Z tego wszystkiego wyszedłem zaraz do pracy, co akurat wpłynęło na mój budżet bardzo pozytywnie, szczególnie, że na allegro znalazłem kolejnego malutkiego Św. Graala. Nowiutki kompletny drążek wraz z wodzikiem. Tego szukałem od dłuższego czasu.




Paczki z poczty nie odebrałem, więc na razie nie ma czego pokazywać całemu światu. Jednak już niedługo, będzie co pokazywać, oj będzie. Póki co tyle, zwijam się, bo jutro dzień pełen wrażeń...

16 listopada 2008

wstęp...

Dzień nie okazał się aż tak kreatywny jak sądziłem, ale ogólnie jest to dobry wstęp na przyszłość. Na działce zająłem się wycinaniem elektryki. Nie oszczędzałem żadnych kabli, w końcu i one są coś warte. Wymontowałem również parę gratów, auto stoi otwarte i wolałbym nie stracić niektórych rarytasów z mojego cruisera. Jedną rzeczą, którą przywiozłem dziś do domu, była kierownica. Moje maleństwo służyło mi wiernie. Aktualnie jest to kierownica Luisi 300mm. Oryginalna została się tylko naba o oznaczeniu M199, która pochodzi od oryginalnej sportowej kierownicy Raid 360mm montowanej w rajdowych wersjach Wartburga . Kupiłem ja kiedyś zupełnie przez przypadek w Łodzi od jednego gościa zajmującego się sprzedażą części. O to fragment opisu renowacji stworzonego w roku 2002...

...naszykowanych rzeczy było całe mnóstwo, obawiałem się ile za to wybulę. Przyszedł Dziadek, ja pokazałem mu naszykowane graty, ale zapytałem czy nie ma kierownicy do Wartburga [ moja była skatowana ]. Powiedział, że takiej tradycyjnej - nie , jak chce to może mi pokazać sportową, oryginalną kierownicę od Wartburga. Podniecony, już nie mogłem się doczekać, kiedy ją zobaczę. Wyniósł ją z szopy. Była mokra, brudna, porośnięta mchem, trochę zardzewiała. Ja jednak nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To była kierownica o jakiej marzyłem, jaką kiedyś zobaczyłem w Internecie na zdjęciu Wartburga repliki sportówki z lat 70'. Mało nie popłakałem się ze szczęścia. Jednak szybko wróciłem na ziemię, kiedy pomyślałem sobie, ile będzie kosztowała mnie ta przyjemność. Zagrałem twardo - poszliśmy na miejsce gdzie leżały te wszystkie rzeczy...

- pytam kolesia ile sobie za to życzy, wiedząc, że w kieszeni mam 60 złotych.
- On na to - widzę, że z ciebie pasjonat, w takim razie daj ile uważasz.
- Trochę zmieszany mówię, że nie wiem ile to może być warte.
- Ile masz w kieszeni ? - zapytał
- 40 złotych - odparłem
- Dobra, myślę, że to dobra cena . Niech ci będzie
- Ja od razu powiedziałem żeby dorzucił kierownicę.
- On na to - widzę , że niezły z ciebie chachmęt , 40 złoty za graty, kierownica osobno z resztą za 30 zeta.
- Na to ja mu odpowiedziałem, że 6 dych za wszystko i spadam do domu z uśmiechem na ustach.
- Powiedział, następująco - "wiesz kierownica jest warta 50 złotych albo i więcej [ wiedziałem o tym bardzo dobrze ], ale niech ci będzie - 6 dyszek za wszystko. Widzę, że kochasz swoje autko i jesteś prawdziwym pasjonatem, takich już jest niewielu i trzeba im pomagać.


...pamiętam jak dziś, że był to pierwszy tak ciekawy rarytas jaki udało mi się kupić do Wartburga. To była prawdziwa i prawdopodobnie jedyna w tamtym czasie oryginalna sportowa kierownica w Polsce. Mimo iż po jakimś czasie oddzieliłem koło kierownicy od naby i zastąpiłem ją mniejszą i nieoryginalną, to Raid do dziś leży wśród zdobyczy. W końcu najważniejsza okazała się naba, która umożliwiła montaż czegoś innego, bardziej sportowego i dostosowanego do moich upodobań...









...z perspektywy czasu zdałem sobie sprawę z jeszcze jednego faktu. Ile sześć lat temu było warte dla mnie 60zł. To był wręcz majątek, na tyle spora suma iż po zakupie tych rzeczy przez jakiś czas nie było mnie stać na zakup kolejnych materiałów do renowacji auta. Jak te czasy się zmieniają. Dziś 60zł wydaje się na allegro lekką ręką..

15 listopada 2008

plany...

Jak zwykle plany były ambitne. Pojechać na działkę i przygotować ją do snu zimowego przy okazji popracować trochę przy rozbiórce auta. Skończyło się jak zwykle. Wstałem o 11:30, posiedziałem trochę przed kompem, pobawiłem się materiałem z TVN Turbo, potem zgarnął mnie sen i czas minął. Następnie przejrzałem wszystkie fora, na które lubię zajrzeć łącznie z zagranicznymi - po odpowiadałem na posty. Może jutro się pojedzie i coś porobi...

...z plusów dzisiejszego dnia mogę wymienić fakt, iż dostałem opis ekipy od białego Wartburga 353 repliki rajdówek w wersji WR. Już niedługo będzie się działo. Wszystko znajdzie się u nas na stronce - zapraszam...

...ostatnia sprawa - dzwonił dziś kurier, przesyłka jest już do odebrania na poczcie. Będzie ciężko przeczekać do poniedziałku, ale dam rade. Wiem, że cierpliwość się opłaci...

14 listopada 2008

starają się...

Skończyłem wreszcie nazywanie i segregowanie artykułów, które skanuje nam Łódzka Biblioteka Piłsudskiego. Aż mi ręce zdrętwiały, tyle tego jest a przecież to dopiero początek. Niektóre artykuły są mega. Czuć klimat, typowy dziennikarski styl wczesnych lat 50-tych. Widać pasję i serce, które niejednokrotnie wkładali w te artykuły ich autorzy. Pionierzy dzisiejszych dziennikarzy motoryzacyjnych. Brakuje im luzu, pokroju Jerem'iego Clarkson'a ale takie były czasy. Niejednokrotnie starają się zażartować, jednak z dzisiejszej perspektywy są to wypowiedzi żenujące...

13 listopada 2008

Fuck, Shit, Damn it...

Zawsze coś kurwa musi być nie tak. Cieszyłem się z tego zakupu a teraz przez tego kretyna wysyłka gratów będzie kosztowała połowę ich wartości, ale pieprzyć to - rarytas i tak był tego wart. Szczegóły wkrótce...

...dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem pracy, ale udało się wygospodarować dwie godzinki na aktualizacje. Mimo iż niewielka przysporzyła mi sporo roboty. Wszystko przez to, że strona nie była przygotowana pod tego typu artykuły. Na przyszłość będzie jak znalazł...

...co do stronki i ekipy WR to do składu dołączył Przemek, znany w pewnych kręgach jako GlobetrotterXL - czy ktoś jeszcze pamięta ten pseudonim ? Mam nadzieje, że tak bo od wczoraj w naszym składzie mamy mega mózg. Cieszyłbym się gdyby już niedługo ujawnił się i napisał coś na początek. Nie chce wywierać presji, żeby nie przestraszyć. Mimo wszystko jestem ogromnie z tego zadowolony - ktoś będzie mógł mi pomóc w tworzeniu serwisu...

11 listopada 2008

odpocznę...

Myślałem, że dziś sobie odpocznę na swój własny sposób, czyli zupełnie nic nie robiąc, ale cholera nie udało się. Na allegro pojawiło się znowu parę ciekawych gratów i chcąc nie chcąc wybrałem się do roboty...

...jak tylko uda mi się coś odłożyć zawsze jakiś frajer pokaże kolejne rzeczy do Wartburga. Opanowałem już żądzę kupowania wszystkiego co nowe po parę egzemplarzy, jednak w przypadku, kiedy pojawiają się rarytasy jest to silniejsze ode mnie - pieprzony allegroholik ze mnie...

...może niedługo pokaże swoje skarby, które niedawno przyszły na mój drugi adres - zobaczymy. Póki co spadam napić się Lubelskiej Perły...

10 listopada 2008

motywuje...

Blog powstał po części dzięki Eljotowi, który stworzył swoje małe poletko do pokazywania zmian dokonywanych przy swoim Trabie za co ma u mnie duży szacunek. To jedna z niewielu osób, która motywuje mnie do czegokolwiek - dzięki...

...mój pamiętnik służyć będzie podobnym celom, tyle że przy okazji będę mógł od czasu do czasu napisać coś od siebie o otaczającym mnie świecie, o przemyśleniach, o sytuacjach...

...ostatnio dostrzegłem w sobie chęć do wyrażania opinii o wszystkim co dzieje się wokół mnie. Koniec z trzymaniem tego w sobie, bo może skończyć się to zapaleniem przewodów moczowych. Na dziś tyle... nie chce mi się więcej pisać, bo zrobiło się rzewnie a tego nie znoszę, także możecie się już odpierdolić...