24 listopada 2012

nić porozumienia...

Dawno wszystko nie było mi tak obojętne jak teraz. Jeszcze nie poukładałem sobie całości w głowie. Jedyna "rzecz", a właściwie osoba na której mi zależało ostatnimi czasy, dość jasno dała mi do zrozumienia, że ma mnie gdzieś. Rzecz jasna, z tego mogło nic nie wyjść i to było by nawet normalne, ale przynajmniej moglibyśmy fajnie spędzić czas. Zająłbym czymś głowę przestał myśleć o tej paranoi. Dość długo pisaliśmy ze sobą i było całkiem miło. Poczułem pewnego rodzaju nić porozumienia, a to już jest samo w sobie kapitalne. Niestety w pewnym momencie coś się urwało i dalej był to już tylko monolog. Niby się przyzwyczaiłem, a jednak boli znowu tak samo. Ze mną jest chyba coś naprawdę nie tak. Druga, nowa znajomość, efekt ten sam...

...praktycznie nic mnie nie cieszy. Nawet rap już nie pomaga, a Wartburg stoi na działce nie ruszany już ponad miesiąc. Jest ostatnią rzeczą jaką zaprzątam sobie głowę. Nie przygotowany do zimy, nie zabezpieczony przed mrozem czy deszczem...

...niechęć, marazm, to dobre określenia. Wszyscy dookoła zauważyli, że coś mnie trapi. Coś ci jest, mówią na uczelni, co się dzieje, pytają w domu. Nie jesteś sobą, gdzie się podział zabawny, radosny Piotrek, mówią inni...

...sam się pytam...

...ale ufam też, że będzie dobrze, mimo wszystko...

22 listopada 2012

chora sytuacja...

Myślałem, że jest źle, ale to było zaledwie "nic"...

...wychwytywanie plusów w całym tym szarym i syfiastym trwaniu już nie działa. Nie myślałem, że życie może dać tak w dupę. Przynieść tak srogą nauczkę...

...jeśli los nie zwróci się choć trochę w moją stronę i nie upomni się o "dobrego chłopaka", to będę miał przejebane...

...mocne słowa. To delikatnie wypowiedziane zdanie jest niczym w porównaniu do tego co mówiłem, a co gorsza myślałem sobie za biurkiem pewnego skądinąd sympatycznego policjanta z drogówki...

...wczoraj dostałem telefon z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy w Łodzi. Oniemiałem już na wstępie, choć było to tylko preludium...

- skierowano do nas zawiadomienie od pewnego "obywatela", proszę o stawienie się na komendzie w celu złożenia wyjaśnień...

...zamurowało mnie. Czułem pismo nosem, ale miałem nadzieję...

...okazuje się, że nadepnąłem komuś na odcisk zajeżdżając mu drogę, czym "zmusiłem go do gwałtownego hamowania ". Wkurzony jebaniec, jechał następnie za mną i zapisywał sobie skrzętnie moje "rzekome" przewinienia drogowe. Mając najwidoczniej w chuj wolnego czasu, pojechał na komendę i złożył na mnie donos...

...Skutek ? Trzy wykroczenia - 24 punkty karne. Z moimi trzynastoma na koncie, teoretycznie już straciłem prawo jazdy. Praktycznie jako, że nie przyznałem się do zarzutów, muszę czekać na wyrok. Będę się starał bronić, ale paradoks tej całej, chorej sytuacji polega na tym, że jest to "słowo" przeciwko "słowu". Wszystko zależy więc od sądu, mojej wiarygodności i siły, znowu tylko słów...

...co mi grozi ? Utrata prawa jazdy zmusi mnie do zawieszenia działalności, a co za tym idzie do bezrobocia -  tym samym będę miał wydatki. Kurs na prawko, egzamin teoretyczny i praktyczny...

...chora sytuacja. I jak tu nie mówić, że los jest zdradliwy albo przynajmniej potrafi się z nas zaśmiać...

...trzynaście lat temu, dokładnie 19 listopada odebrałem prawojazdy. Nigdy nie miałem porblemów z mandatami, policją i ludzkimi mendami...

...przyznaję - jestem tym wszystkim załamany...

18 listopada 2012

blaski światła...

Mimo, iż wiele rzeczy idzie nie tak, a w szczególności te, nadal nie tracę wiary. Wciąż trwam w przekonaniu, że się uda, że wszystko się wyprostuje. Sytuacje dnia codziennego mnie ostatnio przytłoczyły. Uwierzcie, że staram się chłonąć tylko pozytywy, lub takowe wnioski tylko wyciągać, ale przestaję sobie z tym radzić, a zmagam się z tym sam...

...mówiłem Wam, że jestem lokalnym patriotą ? Brzydotę tego miasta widzianą codziennie zza okien taksówki, jednak można pokazać w sposób ciekawy, pozytywny i fajny...




...w taki sam sposób postępuje ja - wychwytuje tylko te blaski światła przepełnione radością, chwil urywki dające ukojenie nerwom i gesty niosące nadzieje...


16 listopada 2012

"Obława" emocji...

Nie jestem kino maniakiem, nigdy nie byłem. Do kina chodzę sporadycznie. Nie mam takich priorytetów i potrzeb. Na ten film jednak wybrałem się specjalnie, w środę wieczorem, na dzień przed końcem jego wyświetlania...

...co zastanawiające, wychodząc z sali kinowej miałem więcej pytań i wątpliwości niż idąc na tę produkcję...

...przede wszystkim na seans wybrałem się sam. Miało to ten plus, że obraz odczytywałem samodzielnie, bez podpowiedzi, bez wtrąceń nikogo siedzącego obok...

...przebieg filmu czy jego streszczenie znajdziecie na paru portalach i blogach, dlatego pominę ten wątek. Chce napisać o odczuciach i emocjach. Dawno nie widziałem tak mocnego obrazu. Akcja prowadzona niespiesznie, a mimo tego nie powolnie i ospale, ciągle nasuwała kolejne zagadki. Jest to jeden z tych filmów, którego 96 minut  mija tak szybko, że przyznaję iż sam zostałem zaskoczony napisami końcowymi...

...zaskoczony, ale nie rozczarowany...

...rozterki bohaterów, trudne wybory, niejednolita historia prowadzona na zasadzie powrotów, podwójnych ujęć i retrospekcji utrudniała odbiór, ale jest to efekt zamierzony i w całym nastroju filmu, ciekawy i słuszny. Choć zrozumienie i zaakceptowanie tego, przychodzi odbiorcy z trudem, to w momencie kiedy w końcu odkrywamy to wszystko, odkrywamy też złożoność przekazu...

...w całym obrazie praktycznie nie ma ścieżki dźwiękowej. Jest za to cisza, szum lasu, złowrogie i złowieszcze krakanie wron, które uwydatniają zło. Zło, którego w filmie jest pełno. Przemoc, seks. Zabrzmiało ostro ?..

...co ciekawe duży ekran nie epatuje przemocą rozumianą w dzisiejszych kanonach. Jest to bardziej emanacja wyprowadzona umyślnie przez reżysera i operatora, którzy po mistrzowsku kreują ją w naszych ciasnych głowach. Dzięki temu zabiegowi, niczego nie dostajemy w postaci gotowych odpowiedzi. Nikt nam niczego nie sugeruje, nie podaje wprost. Ten zabieg sprawia, że potrafimy dopowiedzieć sobie dużo więcej, niż dostrzegają oczy przeciętnego widza - coś uzupełnić, choć i to za dużo powiedziane...

...wyszedłem z seansu z przeświadczeniem jednego wielkiego bałaganu i znaku zapytania. Wszedłem do zimnej, metalowej windy, oparłem głowę o rozsuwane drzwi i uśmiechnąłem się w duchu, że to nie ja muszę dokonywać na co dzień tych przerażających wyborów...

...emocje były tak wielkie, że otwarte na oścież okno Laguny, przez które skasowałem bilet szlabanu, towarzyszyło mi przez całą drogę powrotną. Chłód mrozu jaki dochodził z zewnątrz był mi widocznie tak bardzo potrzebny, że nawet go nie zauważyłem. Dawno film, nie odcisnął na mnie tak dużego wpływu. Piętna zadumy i refleksji jaką przyniósł. To, prócz gry aktorskiej Dorocińskiego, którego staje się powoli bezwolnym fanem, było najmocniejszą stroną obrazu, jaki miałem niewątpliwą przyjemność obejrzeć..


11 listopada 2012

galeria moich nastrojów...

Siedzę. Chciałbym powiedzieć, że przede mną pustka kartka, ale czasy już nie te co kiedyś. Dziś długopisu używam tylko na zajęciach. Wszystko inne teksty wstukuję przez klawiaturę...

...wiele się pozmieniało. Sentymentalny wpis - na pewno. Garść wspominków, parę podsumowań. Takie uczucia, a może to otwarta butelka Ouzo...

...wczoraj minęły cztery lata od momentu kiedy namówiony przez Eljota zarejestrowałem konto na Blogspocie. Wiecie co ? Warto było...

...dziś przejrzałem tych 167 wpisów. Były tam momenty radosne, smutne, przełomowe, zwyczajne i niezwykłe. Fajna galeria moich nastrojów, przemyśleń, dokonań, rozczarowań, opisywanych marzeń, zrealizowanych pomysłów, opisów rzeczywistości, dokonanych postępów i przegapionych szans...

...zmiana auta, przeprowadzone modyfikacje, związek z dziewczyną, wypadek samochodowy, strata roweru, parę pseudo opowiadań. Trochę się tego nagromadziło. Niektóre wpisy kręcą łzę w oku, ale cieszę się, że jest takie miejsce, w którym mogę wyrazić siebie. Opowiedzieć o tym wszystkim co cieszy i smuci. Pochwalić się, poradzić, coś pokazać...

...były przestoje, było szybkie tempo, były momenty zwątpienia. W każdym razie na uwagę zasługuje na pewno ponad 23,000 odwiedzin. Ktoś jednak tu zagląda i to cieszy, choć wcale nie o to w tym chodzi...


10 listopada 2012

to nasze tutaj trwanie...

Piątek jak to piątek, mijał właściwie standardowo. Zacząłem o 7:00, popracowałem do południa, potem tura druga od godziny 16:00 do 21:00, chwila wytchnienia i ponownie od 23:00 do 5:00. Niby zwyczajnie a jednak zdarzyło się coś ciekawego, w swej postaci niesamowitego i dającego do myślenia...

...nieco ponad rok temu na łamach tego bloga opublikowałem swoje jak dotąd najdłuższe opowiadanie. Chętnych zapraszam do lektury [ ,,Stos Kartek'' ]. W każdym razie wczoraj doznałem bardzo ciekawego uczucia. Co powiecie na fakt, że wasz tekst zamienia się w rzeczywistość i stajecie przed dylematem, czy zachować się jak bohater, czy może spróbować postąpić zupełnie inaczej...

...jak co weekend stałem na Pietrynie na wprost ulicy Moniuszki. Z Klubu KOKOO wyszła wysoka, śliczna, blondynka. Z daleka było widać, że płacze. Wsiadła do auta. Ledwo wydukała adres, po czym zaczęła szlochać. Siedziała za mną, także niemal jej nie widziałem. Kiedy wyrzuciła z siebie cel naszej podróży - ulicę Bokserską, oniemiałem...

...to boczna uliczka od ul. Gimnastycznej, oddalona nie więcej niż 50m od numeru 182, który grał scenę końcową tej krótkiej historyjki....

...próbując zażegnać ten uczuciowy dramat, dowiedziałem się, że bohaterka wczorajszego kursu również rozpaczała z powodu faceta. Zbieg okoliczności ?..

...tak, zwykłe zrządzenie losu. Widać moje opowiadanie było tak prawdziwe jak sytuacje w nim opisane...

...życie...


...jak zachowałem się w tym wszystkim ja ? z powagą gentlemana próbowałem załagodzić całą sytuacje, zaproponowałem chusteczki i pomoc. Zapewne skuteczny nie byłem, ale na pewno miły, na dowód czego dostałem napiwek...

...pozdrawiam swoją wczorajszą pasażerkę i życzę naprostowania pokręconych torów jakie wiodą ją przez "to nasze tutaj trwanie"...

05 listopada 2012

skończyć BitBurgera...

Nadal jest środa - 2 maja. Wracam właśnie z zakładu wulkanizacyjnego z kompletem kół. Jeszcze tego samego dnia biorę się za malowanie błotników. Po podkładzie epoksydowym zostały lekko podszpachlowane w miejscach, które tego wymagały, pokryte wypełniającym podkładem akrylowym i zmatowione wodą. Zdążyły porządnie przeschnąć. Całe szczęście, że pogody we wszystkich tych przed zlotowych dniach były prześliczne...

..."stanowisko lakiernicze" jest przygotowane, błotniki odtłuszczone - jazda...

...wszystko udało się znakomicie, choć nie zdecydowałem się malować ich w pionie. Chciałem mieć pewność, że dzięki temu lakier rozleje się fantastycznie. Udało się - żadnych zacieków, firanek czy skór. Ilość paprochów i kurzu raczej w niskim rejestrze. Nie odnotowałem ani jednej muszki :D ...

...panele już koło południa wygrzewają się w leniwych promieniach słońca. Mają wyschnąć na dzień następny...

...cały czas nierozwiązana pozostaje kwestia regulacji zapłonu i gaźnika. Po zamontowaniu stożka auto nadal nie zostało odpalone. Obawiałem się budzić do życia tego potwora z rezanym dolotem, bez odpowiedniej wiedzy dotyczącej ustawienia składu mieszanki paliwowo-powietrznej. Poszukiwania człowieka od gaźników skończyły się fiaskiem a ja nadal byłem w dupie. Wpadam jednak na ryzykowny pomysł. Dzwonię do Murdoka. Pamiętam jak swego czasu mocno eksperymentował ze sportowymi filtrami, przez co chłopak ma smykałkę i doświadczenie, tak wtedy potrzebne. Nasze relacje może nie tyle złe co nijakie, powodują, że absolutnie nie wiem czy zgodzi się pomóc. Jurek bez wahania proponuje wsparcie techniczne i przyjeżdża jeszcze tego samego dnia. Po podpięciu akumulatora, wlaniu paliwa do baku odpalamy Białasa. Powiedzenie, że robi to ochoczo, byłoby nieco przesadzone, w każdym razie, nie sprawia nam problemów. Zagrzewamy układ chłodzenia do momentu, kiedy możemy go zacząć odpowietrzać. Śruby regulacyjne gaźnika zostają pokręcone na słuch a zapłon zupełnie pomijamy jako, że nic w nim nie grzebałem a przed remontem wszystko było git. Ruszamy na kilkudziesięciominutowe jazdy, mające ustawić docelowo gaźnik. Z powodu braku przeglądu, zderzaków, tablic oraz tylnych błotników, możemy pozwolić sobie na jazdę tylko osiedlowymi uliczkami. Myślę, że sąsiedzi tego dnia byli wniebowzięci jak ujeżdżaliśmy auto pod ich oknami...

...wracamy z jazd wyregulowanym autem. Dzieje się coś dziwnego. Przednie hamulce stają jak wryte. Na zblokowanych przednich kołach dojeżdżam do bazy. Praktycznie od razu wrzucam auto na podnośnik. Zarówno prawa jak i lewa szpulka kręcą się normalnie. Uznajemy to z Jurkiem za jakiś przypadek, choć nie do końca potrafimy go wytłumaczyć...

...tego samego dnia w godzinach mocno popołudniowych zakończyłem montaż lewego błotnika. Teoretycznie prostszego do ogarnięcia, w praktyce jego założenie też przysporzyło paru problemów. To było jednak nic w porównaniu do tego co miało wydarzyć się w następnych dniach spisywanych na wariackich papierach...

...pomimo tego, że w czwartkowy dzień wstałem naprawdę wcześnie, montaż prawego błotnika kończyłem już po przyjeździe Wujka. Pamiętam jak błysnąłem ciuchami roboczymi przy jego dziewczynie, kobiecie której nie miałem przyjemności dotychczas poznać. Ubrudzony, spocony w obdartych spodniach kończyłem niezbędne prace. Było mi głupio, ale za wszelką cenę chciałem skończyć BitBurgera. Sam Wujaszek pomagał mi montować zderzaki. Był czad :D

...w tej chwili nie pamiętam już, w którym momencie dotarł do nas Robert. Nie przypomnę sobie, a ten troll nie chce mi tego powiedzieć. Niech więc pozostanie to w sferze domysłów...

...Auto było wizualnie niemal skończone. Słowo "niemal", jest tu na miejscu, ale o tym później. Wieczorem pochlaliśmy w granicach rozsądku, bowiem dzień następny miał być od godzin porannych pracowity...

...wstałem, jakieś ostatnie poprawki. Na godzinę ósmą umówiony byłem na przegląd. Robert w ramach asysty pojechał ze mną. Ujechaliśmy jakieś 3 kilometry, kiedy zablokowane zupełnie hamulce dały o sobie znać i kazały wracać. Szczerze mówiąc byłem zrozpaczony. Okazało się jednak, że jak zwykle przesadzałem. Całe szczęście, że był Robek. Dzięki jego przepastnej wiedzy, wyregulowaliśmy luz na trzpieniu pompy hamulcowej. Prawdopodobnie nowe elementy takie jak nowe tarcze, klocki niemal zredukowały ten ważny element układu hamulcowego. W każdym razie pomogło. Przegląd auto przeszło śpiewająco, choć nie wjeżdżałem nawet na rolki :D

...szybki powrót na działkę i pasowanie kół, które na aucie jeszcze nie gościły. Oczywiście nie obyło się jeszcze bez ostatecznego glebienia...







... auto spakowane, więc w drogę. Gdzie ? Deluxe 2012...