15 grudnia 2015

czas ciągle płynie...







Moje życie jest jak to zamieszczone zdjęcie . To nieznany, niezbadany horyzont i zastanawianie się co mnie za nim czeka. To niepewna przyszłość i wiara w nią. To zachodzące za nieboskłon słońce, ale zawsze ogrzewające dusze promienie. Ciekawy, zmieniający się krajobraz, a za razem szary, monotonny widok. To nas dwóch - ja i On z miejscem obok, tylko dla niej. Czerń i biel, a jednak kolor. Mieszanka sprzecznych doznać i emocji. Bujanie się na sinusoidach pragnień, kreślonych przez huśtawkę lawirującą na krzywych powstającego wykresu. Wszystko obarczone ryzykiem wypadnięcia...

...ostatnio dużo się działo, nadal wszystko kręci się na przyspieszonych obrotach i pomimo problemów, większych i mniejszych głowę trzymam wysoko. Staram się stawiać im czoła. Nie chcę już od nich uciekać, czas im się przeciwstawić. Przecież to nie kłopoty nakreślają sens życia, tylko chwile szczęśliwe i radosne. A trudności, troski, zmartwienia, są jedynie jak ustawienie super szybkiej migawki cykającej, pomiędzy kolejnymi ujęciami euforii. Ktoś kiedyś powiedział, że problemy muszą się nam przytrafiać, bo bez tego, nie docenilibyśmy ich braku. Nie znając deszczu, nie wyczekiwalibyśmy jego końca. Nie wstawali rano, odsuwając firankę wypatrywali wychodzącego zza widnokręgu słońca...

...nie wiem co będzie. Nawet czasem nie wiem co jest aktualnie. Tak samo jak nie wiem co mam myśleć, robić, czego oczekiwać, jak się zachowywać. Sami komplikujemy sobie świat i życie, tak jakbyśmy chcieli, aby smutek nie był tylko przerywnikiem, a stałą jego częścią...

...uciekając od problemów nie chcę przecież wyzbywać się radości. Pora więc zabrać się do pracy - działać...


"tak naprawdę w życiu to nie powinno się chcieć uciec, uciekać od siebie,
bo potem bardzo trudno jest do siebie powrócić, a kiedy już się wróci,
można siebie nie rozpoznać, bo czas ciągle płynie".









 ...a teraz zajmę się czymś. Głowa przestanie rozmyślać o przyszłości, a serce tęsknić do miłości - "samotny podróżnik w tłumie pustyni"

11 grudnia 2015

napotykamy na wydmę...

Kiedy zasłuchiwałem się w we wszystkich utworach Dune, poznawałem kolejne albumy, ta muzyka była dla mnie wszystkim. Dodawała energii, pozwalała zapomnieć, uporać się z problemami, oswajała świat. I wtedy podobał mi się każdy track. Mogłem słuchać ich godzinami...

...kiedy wydali płytę stworzoną z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną, gdzie nie było głębokiego basu, werbli, efektów, nie umiałem tego zrozumieć. Płytę kupiłem, ale to nie było to...

...dziś kawałki w stylu rave czasami mnie drażnią i raczej do nich nie wracam. Za to doceniłem dźwięki dużo bardziej klasyczne - wszystko się zmienia...

...nic nie jest wieczne. Ludzie zmieniają czasy, czasy nas, my bliskich nam ludzi.  Kiedy idziemy obraną drogą i na niej napotykamy na wydmę, to po jej przejściu, nic nie jest już takie samo. Nie ma powrotu...

...było minęło, choć czasem warto wrócić do wspomnień...






09 grudnia 2015

nowe wspomnienia...

Czy powinniśmy kupować zakorzeniony w nas sentyment? Nie wiem, ale na pewno możemy próbować poczuć to co kiedyś...

...zawsze w moim domu grała muzyka. Odkąd pamiętam mieliśmy najlepsze telewizory, magnetowidy, a trochę później antenę satelitarną i setki kanałów. A jednak najważniejszy był dźwięk. Tata inwestował zawsze w dobry sprzęt. Wzmacniacz Unitra WS-432, Tuner AS-632 w zestawie z odtwarzaczem kaset Technics. Wszystkie klocki wybrzmiewały pięknie w Altusach 140. Rodzice słuchali szerokiego spektrum wykonawców: Niemen, Phil Collins, Sting, Perfect, Jean Michel Jarre. Pamiętam, że jak tylko Mamy nie było w domu, Tata pozwalał sobie na więcej. Byłem oczarowany tym dźwiękiem. Kiedy w wielu PRL'owskich domach były jakieś proste radia Śnieżka, u nas królował prawdziwy sprzęt klasy Hi-fi. Bas był mięsisty, wokale wyraźne, a góra tak rockowo podbita. Wiadomo, 140'stki dawały czadu...

...swój własny radiomagnetofon dostałem chyba jakoś na komunię. Czarny jamnik Philips'a na dwie kasety. Posiadał radio, autorewers, System Dolby Stereo i miał wspaniałą możliwość nagrywania dźwięku. Na nim powstawały piękne audycje radiowe, które uwielbialiśmy zapisywać z moim najlepszym kolegą wczesnego dzieciństwa - Piotrkiem Filipczakiem. Wspomniany boombox na samym początku odtwarzał wszystko co wpadło mi w ręce. Gipsy Kings, Abba, Peter Andre, Mr. President, Fun Factory, Nagły Atak Spawacza oraz chyba najdłużej fascynujący mnie niemiecki zespół Dune, grający Rave. Wtedy okazało się, że potężna, zbasowana muzyka z ostrymi górnymi partiami gra najfajniej na Altusach. Jak tylko nie było nikogo w domu, wyciągałem kasetę z Philipsa i wkładałem do deck'a Technicsa. Działy się cuda...

...czasy zmieniały się dynamicznie jak nigdy wcześniej. Poczciwy sprzęt Unitry zrobił się przestarzały. Zajmował dużo miejsca, nie miał kompaktu. Wielkie nieporęczne Altusy stały się meblem. Rozwój telewizji i wszelakich programów muzycznych sprawił, że puszczanie muzyki z systemu przestało być tak częste jak kiedyś. Wtedy też rodzice zaproponowali, że mogą mi go dać. Pamiętam, że dołożyłem im swoje pieniądze do zakupu takiej prostej wieżę Sharp'a. Na dzisiejsze czasy, raczej totalna tandeta. Ale wtedy - powiew zachodu. Pełna japońska miniaturyzacja, compact disc z talerzem na 5 płyt, odtwarzacz kaset, pilot. Wiecie - szaleństwo...

...natomiast ja stałem się posiadaczem zestawu, który od tamtego momentu napędzał muzykę w moim pokoju. Nie zliczę ile razy słyszałem "ścisz to", "jak Ty możesz wytrzymać w tym hałasie", albo "wyłącz tę tłocznię" - jak moja Mama zwykła określać repertuar Dune. Zamykałem drzwi i wtedy świat mógł nie istnieć. Byłem tylko ja, dźwięk i marzenia.

...i pomimo iż miałem naprawdę poważny sprzęt jak na chłopaka z końca podstawówki, to zdarzało się, że zazdrościłem znajomym, którzy mieli wieżę AIWA z pulsującymi w takt muzyki diodami. Byłem szczeniakiem, nie wiedziałem co dobre. Mój sprzęt miał toporny, archaiczny design, głośniki w kolumnach dawno pozbyły się zawieszenia membran, a CD z muzyką mogłem puszczać tylko z napędu komputera. Wtedy czułem się z tym kiepsko, teraz nie żałuję niczego...

...dziś ściągnąłem na nowe mieszkanie cały ten sprzęt i wreszcie mogę grać. A sentyment do marki UNITRA pozostał. Pozostał i stale się rozwija...

...Paulinka chyba dobrze wiedząc jakim uczuciem darzę ten polski zestaw, postanowiła zrobić mi niesamowitą niespodziankę. Dostałem bowiem na Mikołajki, słuchawki reaktywowanej marki UNITRA. Świat się zmienia i wiadomo, że gdyby nie wskrzeszenie produktów na bazie azjatyckich podzespołów, pewnie nie moglibyśmy cieszyć się ponownie tym logiem. I ja wiem, że to taki skok na kasę, wykorzystywanie ciągot do minionych już czasów, ale z drugiej strony, fajnie jest się wyróżniać z tłumu. Wole chińskie słuchawki Unitra niż chińskie słuchawki Samsunga. Mimo wszystko coś z tej kasy trafia w polskie ręce. Daje też nadzieję, że może kiedyś jakiś produkt powstanie znowu u nas od podstaw...

...a co do samych słuchawek, to dostałem model dokanałowy SD-20 wykonany z jednego kawałka drewna. Nie jestem audiofilem, prędzej dostrzegam design, który jak dla mnie jest po prostu śliczny. I nie wiem czy to zasługa tej drewnianej konstrukcji czy wspomnianego sentymentu, a może wreszcie braku "ucha", ale według mnie te słuchawki grają na naprawdę fajnym poziomie. A na pewno na poziomie przewyższającym podobnie kosztujące produkty innych marek. Bas schodzi nisko, a góra, nie jest natarczywa i ogłuszająca. Wysokie tony, jak ostre by nie były, nie sprawiają, iż chcemy ściągnąć je z uszu, a przy tym pięknie wyciszają otoczenie. Wokale są wyraźne i krystaliczne. Wykonanie słuchawek SD-20 stoi na naprawdę fajnym poziomie. Mamy do dyspozycji mikrofon do odbierania rozmów, oraz wtyk "mini jack" wygięty pod kątem 35-45st. więć przewód nie powinien złamać się szybko, tak jak bywało to w przypadku słuchawek marki Samsung. W opakowaniu znajdziecie instrukcję obsługi, dodatkowe gumki dostosowane do różnych rozmiarów małżowin usznych...

...uważam, że warto zainteresować się produktami Unitry, bo jeśli nawet nie grają jak kiedyś, nie wyglądają oszałamiająco jak konkurencja, to wzbudzają wspomnienia, a one dodają każdemu dźwiękowi dodatkowej, głębi, kolorytu i przestrzeni. A przy tym prezentują się pięknie i sprawiają, że właściciel może poczuć się w nich choć w delikatny sposób inny od reszty szarej masy płynącej szerokim nurtem ulic...







...Paulinko, szczerze Ci dziękuję. Niczego się nie spodziewałem, a tym bardziej, tego, iż "stare wspomnienia" zbudują kolejne, "nowe wspomnienia"...

...i powiem uczciwie, że to dopiero początek przygody jaką ponownie przeżywam z marką UNITRA. Przygotujcie się na więcej...


03 grudnia 2015

instrukcja obsługi...

Uważam się za wartościowego człowieka, a jednak dla wielu z Was jestem tylko mięczakiem, wkurwiającym typem, frustratem, marudą, który wylewa swoje gorzkie żale na łamach tego bloga...

...i może faktycznie lubię sobie czasem ponarzekać, pomarudzić, ale kto nie ma gorszych momentów. I coś w tym jest, że wysyłając mejla z pytaniami, chcę wiedzieć wszystko, w najdrobniejszymi szczególe, a i tak odeślę ich jeszcze co najmniej kilka, aby mieć pewność. "Obrażam" się łatwo i z taką samą łatwością można mnie skrzywdzić. Słowem, gestem, czynem. A mimo wszystko nie umiem chować urazy zbyt długo i jako pierwszy wyciągam rękę do tych, którzy nieświadomie ukłuli moją dumę. I duma sama w sobie to cecha pozytywna. Pozwala nam wybierać między dobrem, a złem. Chroni przed zrobieniem z siebie ofiary, zabezpiecza w sytuacjach, gdy ktoś wykazując nad nami przewagę, próbuję przejąć kontrolę, władzę chcąc zwyczajnie nas upodlić...

...przez wiele lat nie znałem własnej wartości. Zwyczajny, gruby koleś z pryszczami, trochę zaniedbany, ubrany niemodnie. Niepotrafiący się odezwać milczek, który najbezpieczniejszy świat widział za drzwiami swego pokoju...

...myślę, że zmieniło się wszystko. Dobrze.. Prócz jednego. Ale wynika to bezpośrednio z tego pierdolonego dążenia do doskonałości. Cholernego perfekcjonizmu. Rzeczy: tylko nowe. Jeśli starocie, to w nienagannym stanie. Auta z niskim przebiegiem, zadbane i aż dziw bierze, że Burger właśnie tak wygląda. Narzędzia najlepszych marek, posegregowane tematycznie, poukładane równiutko. Jeśli lakieruję to idealnie, jak spawam, to niczym artysta. Często skończone elementy nie potrafiące zadowolić moich wygórowanych żądań doskonałości robię od zera, poprawiam wiele razy, wyrzucam do kosza...

...i to jest mój problem. Wcale nie kasa zmarnowana na kupowanie czasem tej samej rzeczy, ale w lepszym stanie, denerwowanie się, że ktoś nie dopilnował pancernego spakowania przedmiotu, który w efekcie przychodzi do mnie uszkodzony. To głupie założenie sobie, że będzie idealnie. I to późniejsze cholerne rozczarowanie, kiedy wszystko zaczyna się pieprzyć, iść nie tak jak chciałem. I wtedy jest wkurw, rozczarowanie, frustracja, załamka, nerwy. Jest mi smutno i przykro...

...i nie przeszkadzało by mi to wcale, ale kiedy tracą na tym najbliżsi to wypadałoby by zmienić tę cechę w sobie. Kiedy myślicie, że mam focha, muchy w nosie, obraziłem się, ja właśnie przeżywam rozczarowanie...

...zaplanowałem to sobie ze szczegółami, rozpisałem zadania do wykonania, włożyłem w to mnóstwo pracy, poświęciłem swój czas, z czegoś zapewne zrezygnowałem. Grymas na twarzy, to spojrzenie, cmoknięcie zdradzi, że się zawiodłem. Wtedy to silniejsze ode mnie.

...i błagam - olejcie to, dajcie mi chwilę na dojście do siebie, a na pewno nie odwzajemniajcie tym samym. To tylko nakręci spirale bezsensownych wzajemnych oskarżeń...

...ot, taka instrukcja obsługi...

...Ci, którzy znają mnie lepiej, wiedzą, że mimo wszystko dobry i porządny ze mnie człowiek. Jeśli tylko potrafię, pomagam. Można na mnie liczyć. Jeśli o czymś zapominam, to z roztargnienia czy nawału obowiązków, a nie złej woli. Jak biję to bez opamiętania. Kiedy kocham to do utraty tchu. Jeśli piję to do zwarcia bezpiecznika. Umiem dostrzegać piękno tego świata, pozytywne zmiany. Często się śmieję i cieszę się życiem. Może na własny sposób, ale jestem szczęśliwy...

...proszę, więc - weźcie na to wszystko poprawkę. Ja nie mam fochów...