11 marca 2012

tak to wygląda...

Wczorajszą, prześliczną pogodę wykorzystałem dwojako - szlifowałem i lakierowałem. Wziąłem się za wahacze dolne, które nie doczekały się malowania barankiem i pociągnięcia na czarny połysk. Aby je wykończyć potrzebny był drobny zabieg, którego nie chciało mi się przeprowadzać w temperaturach rzędu -15 stopni Celsjusza. W końcu jednak zdecydowałem się i z nimi zrobić porządek...

...wahacze same w sobie są w świetnym stanie. Pokryte są oryginalną czarną, fabryczną farbą i gdyby nie fakt, że nakurwiałem nimi  jeżdżąc po polskich, płaskich ja tafla szkła drogach, to już wcześniej były by skończone...







...wpadłem jednak na pomysł aby przywrócić je do stanu zbliżonego do pierwotnego a przy okazji delikatnie przystosować do własnych potrzeb. Przede wszystkim końcówki podklepałem żeby wyglądało to oryginalnie. Następnie ściąłem jeden brzeg wahacza po wewnętrznej stronie tak aby jego wysokość była identyczna ze stroną zewnętrzną. Zyskałem jakieś 3-4mm prześwitu. Dodatkowo by prześlizgiwać się po nierównościach zaokrągliłem końcówki...







 ...teraz pozostało tylko je wymyć, zmatowić i pokryć według wcześniej obranego schematu...

...wczorajszy dzień sprzyjał również lakierowaniu. Nie mówię o jakiś profi zabiegach, ale zwykłym pryśnięciu czegoś z puszki. Dlatego też zabrałem się za zreanimowałem sworzni. Węgierskie sworznie mają to do siebie, że raczej nie są wykonane w technologi NASA. Pryśnięte są byle jaką farbą, gumy mają zapięte na liche, zaginane blaszki...

...sworznie kulowe po kupnie Białego zostały przełożone z Reda. Wtedy dostał on nówki sztuki, niedługo przed jego zezłomowaniem. Pamiętnego lata przygotowywałem go do wyjazdu do Eisenach, a że temat upadł to zostawiłem sobie te tajle. Były jednak lekko skorodowane, obdarte z farby, całe upaćkane smarem miedzianym, a w trzech sztukach, blaszki utrzymujące gumy, mocno się poluzowały. Stąd padł pomysł solidnego ich zreanimowania...

...zacząłem od demontażu gum i konkretnego wymycia elementów w acetonie. Plusem tego zabiegu było to, że prócz oczyszczenia ich ze smaru, na marginesie w ilościach szczątkowych, zeszła również większość czarnej farby. Tak oczyszczone części wyszlifowałem do gołego metalu...





...następnie zamaskowałem miejsca, które chciałem pozostawić niepomalowane. Także gumy zostały oczyszczone ze smaru, a kuracja przesmarowania ich wazeliną techniczną poprawiła ich elastyczność...





...sworznie wylakierowałem najpierw podkładem antykorozyjnym, a następnie prysnąłem na czarny połysk. Po zdjęciu papierowej taśmy nałożyłem solidną, acz nieprzesadzoną ilość smaru grafitowego z dodatkiem oleju MOTUL. Dodałem go tak aby rzadsza konsystencja lepiej smarowała przegub kulowy. Gumy od dołu ściągnięte są opaskami metalowymi NORMA, a od góry złapane opaską plastikową. Testy wykazały, że to rozwiązanie powinno się sprawdzić...







...jestem bardzo zadowolony z efektu finalnego. Nie wiem ile posłużą, może za jakiś czas będzie trzeba je znowu przejrzeć. W każdym razie zawsze jestem szczęśliwy z pracy jaką wykonam własnoręcznie. Samo robienie auta genialnie mnie wycisza i nastawia pozytywnie do życia...

...tak to wygląda...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...