16 grudnia 2012

kolejne wspomnienie...

Życie zaczyna się po trzydziestce ? Zapewne. Nie będę się zastanawiał, nie będę pytał. Jestem tego pewny, jestem żywym dowodem. Wszystko co fajne dzieje się dopiero teraz...

...wczoraj miałem okazję wsłuchać się w interesującą rozmowę dwóch pasażerek na ten temat. Jedna z nich po swoich 30'tych urodzinach przez dwa tygodnie płakała nad swoim losem, druga przyjęła to jako kolejny etap. Konkluzje w każdym razie były podobne...

...jesteśmy już dojrzalsi, nie popełniamy głupstw. A jeśli, to stanowczo mniej. Z reguły wiemy czego chcemy, a jedynym zmartwieniem z jakiego zaczynamy realnie zdawać sobie sprawę, jest upływający czas. Ale dzięki temu, świadomie nim gospodarujemy, rozdzielając go na rzeczy istotne i te mniej. I nie mówię tu tylko o sprawach maksymalnie poważnych, bowiem w życiu liczy się też zabawa. Bo co jeśli nie ją będziemy wspominać na starość. Magiczne chwile, obrazy, zapachy, skojarzenia, spojrzenia, pocałunki czy dotyk. Tą cudowną intymność między nami a nią, namiętność, pożądanie i wszelkie pragnienia...

...mój serdeczny przyjaciel, bo powiedzieć kolega czy znajomy, to tak jak strzelić go w mordę, stwierdził ostatnio - "żyj w zgodzie że sobą, bądź egoistą". Zacząłem, choć nie jest powiedziane, że jeśli kogoś poznam to nie będę dzielić z nim siebie. Jednak odstawmy te rozważania na bok. Ja tu i teraz, to facet z nadwagą po trzydziestce. Dbający o siebie realnie patrzący w przyszłość, twardo stąpający po ziemi. Zainteresowany rozwojem i inwestowaniem w siebie. Skupiony na samorealizacji, swoich pasjach, potrzebach ale i zachciankach. Temu poświęcę następnych parę wpisów...

...po ostatniej imprezie w warszawskim klubie "Znajomi Znajomych", zapragnąłem częściej wychodzić do ludzi. Okazja nadarzyła się sama. Kolega DJ, miał powtórkę z imprezy i oczywiście byłem zaproszony. Moja rola sprowadzała się do pomocy przy noszeniu sprzętu, jego rozłożenia i podłączenia. Była to bardzo niska cena za dobrą zabawę. Szczególnie, że na barze mieliśmy z Alanem do wydania 80,00 złotych z czego skrzętnie korzystałem. Z socjologicznego punktu widzenia, fajnie jest obserwować ludzi, którzy puszczeni ze smyczy z darmowymi drinkami, skutecznie się odczłowieczali. Po pierwszej godzinie, jedną ofiarę zbyt szybkiego tempa zabrało pogotowie. Na szczęście pozostali bawili się rozsądnie, ale szampańsko. Wśród nich ja...

...jeśli powiem, ze sam się sobie dziwię, to będzie już mocno wymowne. Daleko mi do króla parkietu i nawet nie od razu na niego uderzyłem. Początkowo bujałem się gdzieś na uboczu obserwując tłum. Parę drinków później, w końcu się zdecydowałem. Ciekawe bo nie miałem oporów łapać do tańca nawet najlepszych sztuk. I kiedy już po jednym tańcu odmawiały dalszej zabawy, wzruszałem tylko ramionami i ruszałem w tany dalej. Bez stresów, bez kompleksów, pomimo tego, że nie jestem ciachem, a jeśli, to obficie udekorowanym kremem, bawiłem się wybornie. W efekcie ciągłej zmiany partnerek, które albo nie nadążały, nie były zainteresowane lub były zakute w konwenanse spokojnej zabawy lub po prostu zwyczajnie zawstydzone, trafiłem na Asię. Kilka utworów, parę wymienionych zdań. Bez skrępowania, zażenowania czy ciśnień. Wyluzowany z namiastką pewności siebie, zacząłem bawić się z innymi dziewczynami. W tłumie ponad dwustu kobiet łatwo było się zgubić i tak też się stało. Asia zniknęła mi z oczu. Na półtorej godziny przed finałem imprezy, poznałem drugą Asię. Co to był za wulkan energii. Do końca zarzekała się, że nie potrafi tańczyć. Co w połączeniu z moim asekuracyjnym stwierdzeniem, że ja też, wywoływało nasz szczery śmiech. Bawiliśmy się wyśmienicie. Raz ja ciągnąłem ją na dancefloor raz ona. W przerwach gadaliśmy, żartowaliśmy, piliśmy drinka za drinkiem. Do tego stopnia, że rachunek na barze trochę urósł, ale akurat była to dobrze wydana flota. Impreza chyliła się ku upadkowi, a czas wyparowywał wraz z procentami jak oszalały. Przyszło rozstanie, bez wymiany numerów, bez tej głupiej nadziei, że wyjdzie z tego coś więcej, niż jedna, udana impreza. Pożegnałem się z obydwiema koleżankami jak przystało na prawdziwego gentleman'a i podziękowałem za tą sympatyczną noc...

..to było sedno. Sok, 100%, czysta esencja. Wyzbyłem się przekonania, że właśnie tam, właśnie wtedy muszę znaleźć tą jedyną. Bawiłem się, od tak po prostu. Zwykły trening i kolejne wspomnienie w kolekcji. Było bardzo dobrze...

...na marginesie polecam to magiczne miejsce. Klimat, fajny wystrój, sympatyczna obsługa, nastrojowe światło. Po prostu przytulne miejsce. A jak Wam się poszczęści spotkacie tam za barem odtwórce roli Nowaka z serialu "Daleko od noszy", notabene bardzo sympatycznego faceta. Jeśli będziecie lub jesteście w Warszawie zajrzyjcie tam - warto...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...