16 listopada 2012

"Obława" emocji...

Nie jestem kino maniakiem, nigdy nie byłem. Do kina chodzę sporadycznie. Nie mam takich priorytetów i potrzeb. Na ten film jednak wybrałem się specjalnie, w środę wieczorem, na dzień przed końcem jego wyświetlania...

...co zastanawiające, wychodząc z sali kinowej miałem więcej pytań i wątpliwości niż idąc na tę produkcję...

...przede wszystkim na seans wybrałem się sam. Miało to ten plus, że obraz odczytywałem samodzielnie, bez podpowiedzi, bez wtrąceń nikogo siedzącego obok...

...przebieg filmu czy jego streszczenie znajdziecie na paru portalach i blogach, dlatego pominę ten wątek. Chce napisać o odczuciach i emocjach. Dawno nie widziałem tak mocnego obrazu. Akcja prowadzona niespiesznie, a mimo tego nie powolnie i ospale, ciągle nasuwała kolejne zagadki. Jest to jeden z tych filmów, którego 96 minut  mija tak szybko, że przyznaję iż sam zostałem zaskoczony napisami końcowymi...

...zaskoczony, ale nie rozczarowany...

...rozterki bohaterów, trudne wybory, niejednolita historia prowadzona na zasadzie powrotów, podwójnych ujęć i retrospekcji utrudniała odbiór, ale jest to efekt zamierzony i w całym nastroju filmu, ciekawy i słuszny. Choć zrozumienie i zaakceptowanie tego, przychodzi odbiorcy z trudem, to w momencie kiedy w końcu odkrywamy to wszystko, odkrywamy też złożoność przekazu...

...w całym obrazie praktycznie nie ma ścieżki dźwiękowej. Jest za to cisza, szum lasu, złowrogie i złowieszcze krakanie wron, które uwydatniają zło. Zło, którego w filmie jest pełno. Przemoc, seks. Zabrzmiało ostro ?..

...co ciekawe duży ekran nie epatuje przemocą rozumianą w dzisiejszych kanonach. Jest to bardziej emanacja wyprowadzona umyślnie przez reżysera i operatora, którzy po mistrzowsku kreują ją w naszych ciasnych głowach. Dzięki temu zabiegowi, niczego nie dostajemy w postaci gotowych odpowiedzi. Nikt nam niczego nie sugeruje, nie podaje wprost. Ten zabieg sprawia, że potrafimy dopowiedzieć sobie dużo więcej, niż dostrzegają oczy przeciętnego widza - coś uzupełnić, choć i to za dużo powiedziane...

...wyszedłem z seansu z przeświadczeniem jednego wielkiego bałaganu i znaku zapytania. Wszedłem do zimnej, metalowej windy, oparłem głowę o rozsuwane drzwi i uśmiechnąłem się w duchu, że to nie ja muszę dokonywać na co dzień tych przerażających wyborów...

...emocje były tak wielkie, że otwarte na oścież okno Laguny, przez które skasowałem bilet szlabanu, towarzyszyło mi przez całą drogę powrotną. Chłód mrozu jaki dochodził z zewnątrz był mi widocznie tak bardzo potrzebny, że nawet go nie zauważyłem. Dawno film, nie odcisnął na mnie tak dużego wpływu. Piętna zadumy i refleksji jaką przyniósł. To, prócz gry aktorskiej Dorocińskiego, którego staje się powoli bezwolnym fanem, było najmocniejszą stroną obrazu, jaki miałem niewątpliwą przyjemność obejrzeć..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...