07 lipca 2013

setki pytań...

Czas wakacji to moment dla mnie dość ciężki. Głównie ze względu na widoki dochodzące z ulic, skwerów, pubów. Kocham wakacje, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Chyba ostatnio szczególnie. Może dlatego, że zaliczyłem kolejne NIE. Trudno powiedzieć. Nie potrafię tego do końca nazwać. Zrozumie to tylko osoba, która to kiedyś przeżyła. To dziwna, trudna do zaakceptowania tęsknota, żal, płytka zazdrość. Tyle ślicznych, czasami odważnych , innym razem bardziej wycofanych dziewczyn przemyka samotnie obok mnie. Czasami odwzajemnią uśmiech, innym razem na moje mrugniecie okiem, staną jak wryte. Zaskoczone sytuacją, a może  zdziwione, że ktoś taki jak ja ma czelność zakłócać im sferę nietykalności, choćby wzrokowej...

...trzydzieści jeden lat, które skończyłem również nie pomaga. Ludzie w tym wieku są już zajęci, zaręczeni, po ślubie. Ludzie w moim wieku chodzą z dziećmi pod rękę. Może właśnie dlatego ciągle towarzyszy mi niepowodzenie i pasmo porażek. Jeśli mogę być szczery, a sam ze sobą powinienem być zawsze, to w większości odmów jakie napotykam na ścieżce starań, wychodzi na jaw kwestia bycia w związku lub obrączki. Z resztą tak właśnie było ostatnio...

...gdzie spieprzyło dziesięć lat. Czas, w którym kumple umawiali się z dziewczynami, poznawali ich naturę, badali zwyczaje, utwierdzali się w przekonaniu czego chcą i czego oczekują od związków. Gdzie ? Na opychaniu się, uciekaniu od problemów, użalania się nad sobą i pogrążaniu w marzeniach, jedynej sferze, w której wszystko się układało, gdzie mogłem być każdym i mieć je wszystkie. Czasami myślę sobie, że tyle lat spędzonych przy Wartburgu, to piętno i niemal przekleństwo, a jednak wybawienie. Szczęście, bowiem tacy życiowi frustraci i popaprańcy często lecą w alkohol, dragi czy inne kłopoty. Ja natomiast uciekałem od problemów w auto. Myślę, że gdyby nie Wartburg, cała filozofia posiadania klasyka, grupa znajomych, serwis internetowy, to już bym nie żył. Dramatyzuję ? Po trosze tak, ale wielokrotnie myślałem o skończeniu tej męczarni. Jednak zawsze by jakiś cel, praca do wykonania, kasa do zgarnięcia, fanty do kupienia, zlot do ogarnięcia...
...dla wielu z Was jestem wiecznym marudą, wręcz zawodowym narzekaczem. Podobno fruzie wolą optymistów. Podobno. Tylko jak nim być, kiedy głowa podpowiada wszystko co najgorsze. O ile jeszcze w ciągu dnia, samopoczucie jest jeszcze dla mnie wyrozumiałe, to wieczorami, chcąc chyba wyrównać rachunki, dopada mnie z podwójną mocą...

...czy przegrałem, czy jest już za późno ? Zapewne trochę tak, czasu nie cofnę. Wielu rzeczy nie nadrobię nigdy, a w szczególności dekady, nawet gdybym dostał szansę na dłuższe życie..

...czy próbuję coś zmienić ? Chciałbym powiedzieć bezapelacyjnie, tak. Jednak kiedy dopada mnie zwątpienie odpuszczam wszystko. Szukanie, rozglądanie się, proponowanie kaw, herbat. Co prawda mówię tak sobie aż do momentu kiedy nie spotkam jakiejś fajnej fruzi. Wspinając się na wyżyny śmiałości, pytam wprost...

...w pewnym sensie przyzwyczaiłem się do pewnego schematu. Pytam czy miała by ochotę gdzieś wyskoczyć, potem słyszę nie, więc grzecznie dziękuję, zamykam się w sobie, powtarzam, że ostatni raz spróbowałem. Wątpię w siebie, w dziewczyny, w idee bycia z kimś, starania się. Oczami wyobraźni widzę, że czeka mnie samotna starość, że jeśli nawet kogoś spotkam, to będę już pod czterdziestkę i nie nacieszę się tą drugą osobą tak jak mógłbym to zrobić teraz, czy parę lat temu. Przejebany scenariusz, ale tak rzeczywisty, że aż w niego uwierzyłem...

...popieprzone jest również to, że bez względu na to czy staram się, czy totalnie to olewam, efekty są te same. Wkurwia mnie Wasze podejście, które sprowadza się do hasła - przyjdzie czas na ciebie, sama się znajdzie, miej wyjebane, a będzie ci dane. Doprawdy ? Koło pięćdziesiątki, dzięki. Z resztą do tego czasu będę wrakiem człowieka, albo skończę ze sobą, nie umiejąc sobie z tym poradzić. Czuję się totalnie rozczarowany i sfrustrowany, bo żadne z Waszych złotych zasad nie działa. Może po prostu jestem skazany na samotność, jak Riedel na blues'a i wszystkie te niepowodzenia, to nie tylko przypadek...
 
...czy tak samo trzeba dorosnąć do miłości ? Jeśli tak, to jestem już jak ta lekko przesuszona, przejrzała śliwka na drzewie, którą nikt się nie interesuje, która czeka na niechybny upadek z wysokości. Dlatego też póki co, mogę tylko popatrzeć, pomarzyć i powdychać perfumy wszystkich tych przechodzących sztuk...

...setki pytań, rozkmin, wątpliwości, a ja zawsze łapię się na tym, że siedząc w aucie, widząc śliczną dziewczynę stojącą na przejściu dla pieszych, modlę się aby skręciła w moim kierunku. Będę mógł wtedy bezkarnie popatrzeć nieco dłużej na ten zjawiskowy obiekt, spojrzeć jej w oczy, licząc na uśmiech...






...bardziej pozytywny ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...