14 czerwca 2010

zstąpiłeś z nieba...

Paulinę znałem tylko z opowiadań mamy, z którą pracowała. Sympatyczna, pracowita dziewczyna w wieku podobnym do mojego. Ile razy słyszałem te peany wygłaszane na jej temat. Mimo, iż  nie udało mi się jej poznać, pomogłem jej w znalezieniu dodatkowej pracy na weekendy, ot taki szczęśliwy traf...

...pierwszy raz zobaczyłem ją na zlocie Deluxe, niestety i mówię to całkiem serio, spierdoliłem sposobność poznania jej bliżej. Zaaferowany imprezą jedynie udało mi się z nią przywitać i się jej przyjrzeć. O mój Boże, zstąpiłeś z nieba w kobiecej postaci, pomyślałem...

...czas leciał ja w między czasie dzięki nieocenionej pomocy mojego bliskiego kolegi - hi "R" zacząłem o siebie bardziej dbać i przeszedłem na dietę z całkiem dobrym rezultatem. Może większa wiara w swoje możliwości czy może zupełnie coś innego sprawiły, że zacząłem o niej coraz częściej myśleć, żeby nie powiedzieć że stała się moją mała obsesją, dopalaczem czy rodzajem katalizatora własnych postanowień i wytyczonych celów. Z pewnych źródeł dowiedziałem się, że nikim się w tej chwili nie spotyka i postanowiłem działać. Działać dobrze powiedziane, polegało to na tym, że przez parę tygodni w każdy weekend zbierałem się w sobie i planowałem pojechać i zagadać... Planowałem, to też bardzo trafne słowo. Kończyło się na tym, że mówiłem sobie - za tydzień dam radę, na pewno, wtedy już na pewno...

...wczoraj dotrzymałem danego sobie słowa. Sytuacja była sprzyjająca, żadnego marudzenia nad głową. Niedzielny poranek miałem tylko dla siebie. Naszykowany podjechałem po jakiś stosowny dodatek do moich starań i stało się - ruszyłem w nieznane. Pogoda była przepiękna, brak upału a jednocześnie słoneczko. Tylko ja, Merc i jazda. Walka w głowie trwała całą drogę. Układałem sobie tekst, który chciałem wypowiedzieć jak pacierz, próbowałem sobie wyobrazić tą sytuację i przygotować się na różne ewentualności. Tego jednak nie przewidziałem...

...ulica była pusta, wszedłem niepostrzeżenie chowając za sobą różę. Prz kasie stała ona i jakaś babcia z wnuczkiem, pomyślałem dobrze, mam chwilę na ogarnięcie tej sytuacji. Podszedłem, przywitałem się, poznała mnie choć nie kryła zdziwienia. Zapytałem czy nie zechciała by się spotkać któregoś dnia i tu padły słowa, których w zyciu bym się nie spodziewał. Było jak na tanich komediach romantycznych. Usłyszałem - "wiesz mam bardzo dobry układ z twoją mamą, nie chciałabym tego zepsuć". Osłupiałem, nie wiem czy dałem to po sobie poznać, ale było mi wszystko jedno. Brałem pod uwagę odmowę. W końcu nie każdy chce się umówić z takim typem jak ja, można również nie mieć zwyczajnie ochoty, można się z kimś spotykać i to było by normalne. Po prostu zwykłe, dziękuję...

...jednak takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Kim w takim razie jestem, jakimś cholernym szlabanem na drodze relacji między nią a moją matką. Do teraz nie jestem w stanie tego pojąć. Z wylanym na plecy lodowatym kubłem wody, wręczyłem kwiat i pożegnałem się...

...to ciekawe ale wracałem mimo wszystko szczęśliwy. Przynam, że cieszyłem się jak głupi. Domyślacie się pewnie dlaczego... po prostu dałem radę. Zrealizowałem postanowienie, nie odpuściłem, nie przstraszyłem się, nie wymiękłem. Odważyłem się...

...kolega kiedyś powiedział mi, już nie jeden raz. Zrób coś, nawet jak nie ma to większych szans powodzenia, żeby potem nie żałować tego, że się nie spróbowało...

... i wiecie co, nie żałuję...

2 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że to nie 'nasz' lolson zepsuł Twoją możliwość poznania jej bliżej :)

    I na końcu dobrze powiedziane :)
    Trzeba próbować :)
    Nie dasz rady? jak nie Ty, to kto?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie, nie to nie ten Bolek&Lolek przeszkodził...

    OdpowiedzUsuń

wyrzuć to z siebie...