25 sierpnia 2014

widoki, widoki, widoki...

Początek roku nie był dla mnie łaskawy. Po wypadku dochodziłem do siebie ładnych parę miesięcy. Bez pracy i auta czułem się fatalnie. Ratowała mnie kreatywna księgowość. Tu jakieś zajęcie, to sprzedaż jakiegoś drobiazgu. Robiłem co mogłem aby było na paliwo do mojego "daily car'a", którym stał się po prostu Białas. To było wspaniałe uczucie móc jeździć moim Niemcem jak tylko nadarzyła się okazja lub potrzeba. Nie powiem też, że nie miał on znaczenia w znajomości, która trwa do dzisiaj, a której początek datuję na 8 marca...

...w każdym razie fajnie było zabierać dziewczynę na randkę klasykiem. Wiecie jak jest. Wszystko co cenne jest obok, "tu i teraz". No i te zazdrosne spojrzenia, kiedy piękna dziewczyna siedzi w równie nietypowym, co specyficznym wózku. No i widoki, widoki, widoki. Gleba to jednak czasami fajna sprawa, mówię Wam...

...to właśnie na ten okres przypada chyba najfajniejszy okres mojego dotychczasowego życia. Robiło się ciepło, ja miałem dużo czasu, znajomość się rozwijała. Masa wspaniałych wspomnień. Gorzej było z frutem, ale nadrabiałem to inwencją i kreatywnością. Również na ten moment przypada największa ilość fotek, jakie cyknąłem Burgerowi. Gdzie nie byłem, to starałem się uwiecznić ten moment fajną fotką. W końcu auto było zawsze pod ręką...




...do tego nowy telefon z całkiem fajnym aparatem i programy graficzne czyniły mnie drugim Andy'm Warhol'em













...i tak nastał maj i zacząłem powoli dojrzewać do myśli o sprzedaniu mojej Bagietki, która od dawna stała opuszczona i zapomniana. Wiecie jak jest, niby ma się dużo czasu, a jednocześnie nie ma kiedy się zająć pewnymi sprawami. Jednak przyszedł odpowiedni moment i moja Francuzka zmieniła właściciela z dniem 25.05.2014, niemal dwa lata po zakupie...

...poszła właściwie w znajome i dobre ręce. Dziś jeździ i z tego co wiem spisuje się całkiem nieźle. Tak samo dobrze, jak w moich rękach...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...