30 lipca 2014

gówniana sprawa...

Mój serdeczny przyjaciel zapytał mnie kiedyś - "napiszesz wreszcie coś, co zrozumiem?"...

...to doskonale oddaje sedno tego, że czasami piszę coś, co zrozumiałe jest tylko dla mnie, co nakreśla stan w jakim się znajduję. Te swego rodzaju przemyślenia, mantra jaką uskuteczniam, daje mi poczucie bezpieczeństwa i ukojenia nerwów...

...jednak czasami warto oderwać głowę od myśli o egzystencjalnym charakterze rozważań w stylu - czy po tym wszystkim jest coś jeszcze, i skupić się na sprawach bliższych życia. Jako, że nie umiem przeskoczyć niektórych ważnych momentów, które pominąłem na blogu, postaram się wrócić do nich, choćby w skrócie. Tak aby manii opisywania wydarzeń w porządku chronologicznym, stało się za dość...

...po wakacjach 2013 na działce, tej samej na której od tylu lat remontowałem i tuningowałem Wartburgi, rozpoczęliśmy z ojcem spore inwestycje. Trochę już o tym pisałem. Był październik - pierwszą z nich było zamontowanie i podłączenie szamba. Co prawda zajęła się tym wykwalifikowana i całkiem dobrze ogarniająca temat ekipa. Ale jak to zwykle bywa i dla nas dwóch znalazła się przy tym praca...

...ładnych parę koła utopiliśmy w ziemi - mówię Wam, naprawdę gówniana sprawa...















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...