28 maja 2013

21 dni z życia...

Zniknęło mi 21 dni z życia ? Oczywiście, przeminęło bezpowrotnie, ale spędziłem je w ciekawych miejscach, ze wspaniałymi ludźmi, w sposób niesamowity, tym samym łapiąc spore zaległości w moim "dzienniku"...

...tak jak już pisałem wcześniej, przez brak imprezy majowej, która zawsze była swego rodzaju deadline'em przy wszelkich pracach nad autem nie miałem parcia na termin. Auto robiłem niespiesznie, we własnym tempie, niczym "Captain Slow". Z resztą były pewne komplikacje z przeróbką niektórych elementów w aucie i to również przyczyniło się do opóźnienia terminów...

...w końcu jednak zobaczyłem światełko w tunelu, jak również w kalendarzu pojawiło się wydarzenie, które mocno zdeterminowało mój pośpiech....

...któregoś pięknego dnia w rozmowie z Wujaszkiem padło hasło - "a gdyby się tak spotkać". Nie trzeba było długo szukać wymówki i dogodnego terminu. Była nim warszawska AutoNostalgia, która miała się odbyć w dniach 11-12 maja...

...jeszcze w czwartek przed imprezą auto było niegotowe. Czekałem na paczkę z Lublina, nie miałem przeglądu, zbieżności, śrub zabezpieczających felgi i paru małych drobiazgów. Wszystko na szybko, jak zwykle w moim stylu, na ostatnią chwilę....

...w sumie muszę przyznać, że sporo roboty miałem ze skracaniem zarówno przednich, jak i tylnych szpilek, tak aby zostawić jakiś zapas długości na wszelki wypadek. Ściąganie, zakładanie, mierzenie, szlifowanie. W końcu do tego doszedłem. Drugą sprawą był "stance" z tyłu. Podobał mi się moment, w którym auto stanęło wreszcie na ziemi. Okazało się, że opona wystaje swoim rantem ochronnym, a w jej wyższej części ma jakieś 5mm do błotnika. Wyobraźcie sobie dość komiczną sytuację. Stałem na tylnym fragmencie progu i bujając autem pytałem ojca czy błotnik ociera o oponę. Okazało się, że wszystko się mija - było dobrze. To znaczy prawie idealnie, bowiem nie obyło się bez cięcia tych rantów nadkoli, które są częścią karoserii. Wypust na błotnikach wyciąłem wcześniej i to też było w tym wszystkim bardzo istotne...

...w trakcie prac nie wrzucałem fotek, które gdzieś strzelałem w międzyczasie. Nie chciałem niepotrzebnie podgrzewać atmosfery, nie miałem czasu i przede wszystkim chciałem pochwalić się autem już na sztosie...

...na marginesie, to pewnie jeszcze wrócę do tematów technicznych za jakiś czas. Taki flashback będzie nieunikniony, ponieważ pewnymi sprawami chciałbym się podzielić, coś zareklamować, czymś pochwalić. Jednak nie dziś, tak aby nie zakłócać luźnego charakteru tego wpisu...









...w piątek od rana montowałem dystanse na nakrętkach samokontrujących, zakładałem koła, dogrywałem zawieszenie, ostatecznie ustawiałem "spas" z tyłu i właśnie takim, deko niesprawdzonym autem poleciałem na przegląd. Fura tradycyjnie przeszła go szybko niczym mrugniecie oka diagnosty. Zaraz po tym, już legalnie, przedzierając się przez zakorkowane, piątkowe miasto, dojechałem do warsztatu. Przy pomocy czterech desek wjechałem na kanał. Pół godzinki później, z ustawioną zbieżnością mogłem wziąć udział w eskapadzie na Warszawę...

... wyleciałem z domu koło 11:00 w sobotę. Trasa autobahn'ą upływała spokojnie. Co więcej, właśnie na autostradzie zanotowałem parę skręconych karków co bardzo mnie radowało. Nastrój poprawiała muzyka i choć nie mam audio w aucie to leciałem sobie ze słuchawkami w uszach, które standardowo grały jakiś dobry rap. Dodatkowo, pomimo braku słońca, na nosie miałem okulary przeciwsłoneczne i siedziałem sobie w tych ultra wygodnych kubłach w koszulce z krótkim rękawem. Chyba na przekór, niczym indiański szaman, zaklinałem tą niepewną pogodę...




...doleciałem sobie spokojnie w jakieś dwie godzinki do miasta stołecznego Warszawa. Czekając na odbicie z rąk wszechobecnych korków, rozwiązań drogowych, których nie znałem i japońskich turystów, strzeliłem sobie parę fotek...





...w końcu ekipa Wujka przyjechała ewakuować mnie z tego miasta ogarniętego "wojną" niczym Teheran, miasta w którym kompletnie się nie odnalazłem, w którym nie widzę siebie na dłuższą metę. Nadal się nim jaram, chłonę je z każdą wizytą intensywniej, zaczynam czuć je niemal pod skórą, ale ono mocno mnie przeraża. W istocie różni się tak mocno od miasta z którego pochodzę...

... w każdym razie przyjechali w pełnym składzie. Mam tu na myśli również Michalinę. Śliczną dziewczynę, z którą jak dotąd miałem mozliwość jedynie porozmawiania na Facebook'u. Wtedy ją poznałem i do dziś jestem nią oczarowany. Będzie świadkiem Moniki, a moją wyjątkową pasażerką w dniu ślubu. Heh, ciekawe jak spodoba się jej twardy zawias BurgerKing'a...

...eskortowany przez pół Warszawy dojechaliśmy na Ursynów, gdzie Białasa pozostawiłem na strzeżonym parkingu. My natomiast po szybkim prysznicu ruszyliśmy w miasto...

...było super. Piwko w pubie, w restauracji, potem w kolejnym szynku. Fajna, chill'owa atmosfera, moment wytchnienia w doborowym towarzystwie. Mimo pogody, której na stałe ktoś wpisał ciemne chmury, co jakiś czas również próbując straszyć nas deszczem, nie zraziliśmy się definitywnie i postanowiliśmy dalej "gasić dzień i podpalać noc". W efekcie poszliśmy spać koło 2:00 - czysty żywioł...

...następny dzień, również w komplecie spędziliśmy na małych zakupsach w "Złotych Tarasach", a następnie zajrzeliśmy na wystawę AutoNostalgia. Ku naszej uciesze, spotkaliśmy niemal kompletną paczkę warszawskich "Wartburg Owner'ów". Chłopy zrobiły mega robotę swoją "wystawką". Ode mnie wielki szacunek za chęci i wykonanie. Z resztą tradycyjnie zostaliśmy przez nich przywitani szczerze i serdecznie. Zazdroszczę im ekipy, zgrania i zajawki. Tak trzymać. Szczególne pozdrowienia dla Batmana, Niutka i mojego dobrego kumpla Mateusza...

...sama impreza fajna. Dobra inicjatywa, ciekawe wykonanie, choć auta różne. Nad oryginalnymi furami nie będę się skupiał. Jakie są każdy widzi - są fabryczne, w lepszym bądź gorszym stanie. Odrestaurowane zgodnie ze sztuką i pietyzmem lub na odpierdol się, byle było. Zostawmy to, bo na wystawie było też parę rezanych fur. Jednak rozczaruję Was, bo chyba nie było ani jednego auta na pełnej kurwie. Każdemu czegoś brakowało, a to detali miało zbyt dużo lub nie miało wyrazistego "smaku". Dobra była błękitna Betka serii 6, ale miała wsiurskie chromowane ranty błotników, był fajny Polonez ale cechowała go anty gleba, fejkowe BBS'y i tylne opony założone niezgodnie z kierunkiem toczenia, był napompowany Custom/Srastom Żuk wyglądający jak z manga kreskówki - żenada. Z tego stylistycznego chaosu chyba najlepszy był groszkowy Fiaton 125p, któremu brakowało jedynie paru centów w dół...

...ogólnie impreza superowa, ciekawa, udana, a sam wyjazd owocny w miłe chwile, ciekawe doznania, znajomości, przeżycia. To nie był ich koniec. Niedługo potem nadeszły kolejne. Dały radość, wytchnienia chwile i ukojenie skołatanych nerwów. Część uwieczniłem na fotkach, inne pozostaną tylko w mej pamięci. A żeby nie umknęły z głowy twardej acz kruchej, to chce je tu zapisać, nawet za cenę niezachowania pewnej ciągłości...


... z tego też tytułu mała pamiątka. Fotka z której jestem dumny, bowiem uwieczniłem Wujka przyglądającego się Białasowi, stojącemu na parkingu strzeżonym, niczym Fort Knox. Mój dobry Ziomek kminił sobie jak temu skurwysynowi tak spasowały felgi bez liczenia - zobaczyć to na własne oczy - bezcenne...




...no, to tyle wieści z Warszawy. Auto spisało się dzielnie, fejm na koniec wyprawy się zgadzał, gorzej z kasą, bo Białas łyknął mi 8.2 litra na trasie :D a cała fotorelacja z wypadu, która głównie skupia się na wystawie AutoNostalgia, znajdziecie na Flicr.com


C.iąg D.alszy N.astąpi...

2 komentarze:

wyrzuć to z siebie...