05 marca 2011

do odważnych świat należy...

Stało się...

...odważyłem się zaprosić dziewczynę na kawę. Powiecie żaden wyczyn. Dla mnie ogromne wyzwanie. Pierwsza próba miała miejsce, jakieś dwa tygodnie temu. Była to pielęgniarka z oddziału radioterapii, gdzie jeździłem przez ostatnich 6 tygodni dzień w dzień, ze swoim dziadkiem...

...ładna, drobna blondyneczka o zniewalających niebieskich oczach i wspaniałym uśmiechu. Wtedy to właśnie pomyślałem sobie, że po prostu podejdę i zaproszę ją na kawę w jakieś ciekawe miejsce. Zwlekałem z tym dobry tydzień. Zawsze znajdowałem sobie jakąś wymówkę, a kiedy nie było jej w pracy, cieszyłem się w duchu, że nie muszę do niczego się zmuszać. W końcu ostatniego dnia naświetlań zdecydowałem się. Czekałem na okazję, układałem sobie plan w głowie. W efekcie szansa i dogodny moment przepadł. Normalnie bym spasował, ale wtedy coś kazało mi wyłączyć myślenie i po prostu iść za nią, poczekać aż wyjdzie z gabinetu i zagadać...

...dostałem kosza, ale tylko dlatego że ona była już z kimś związana. Powinienem być smutny a o dziwo, byłem tego dnia bardzo szczęśliwy. Dałem rade, zrobiłem to a odmowę przyjąłem jako odmowę a nie koniec świata i wiadomość na kształt przekazu - "jesteś szpetny i nawet za pieniądze bym z  się tobą nie spotkała"...

...od tego czasu zmieniło się wszystko. Zauważam piękne dziewczyny na ulicy, przyglądam się im. Przestałem być dla nich niewidzialny. Zdarza się, że przejeżdżając obok, wpatrujący się w nie taksówkarz, dostaje przychylne spojrzenie czy uśmiech. To jest piękne...

...to jednak nie koniec. Wczoraj około 9:00 rano, pracując na dyżurze, mając dwie setki w kieszeni wszedłem do McDonalda kupić kawę przy okazji rozmieniając pieniądze. Kawę sprzedał mi mało atrakcyjny koleś, za nim jednak stała odwrócona plecami dziewczyna. Wspaniałe długie włosy do pasa, upięte w warkocz. To musiało być dziwne, że kawę mieszałem nieustannie chyba przez 3,5 minuty wpatrując się w jej zniewalający uśmiech i uroczą twarz. Usiadłem sobie w miejscu sprzyjającym wpatrywaniu się w tą śliczną postać i udawałem, że delektuje się kawą. Określenie to jest może nieco naciągane, bo ja rzeczywiście smakowałem kawę w tak pięknym otoczeniu. Miałem też dziwne wrażenie, że ona na mnie zerka co jakiś czas, że odwraca się czasami tylko po to by spojrzeć, czy jeszcze tam siedzę. To mnie poniekąd sprowokowało i po wypiciu naparu, wyrzuceniu pustego opakowania, zebrałem się w sobie i podszedłem zapytać czy nie dała by się zaprosić na kawę w jakieś ciekawe miejsce. Odparła, że nie ale dziękuje...

...i wtedy popełniłem kardynalny błąd. Nastąpił szybki odwrót, poprzedzony tylko słowem "trudno" i "do widzenia". Uciekłem stamtąd jak poparzony, choć bardzo dumny z siebie z bananem na twarzy towarzyszącym mi do wieczora. Miałem jednak nieodparte wrażenie, że coś poszło nie tak. Rozkminy zaczęły się na poważnie dopiero późną nocą. Analizowałem sobie całą tą sytuacje. Próbowałem tworzyć różne scenariusze. Zastanawiałem się czy ona "NIE" powiedziała z przekonaniem czy może z automatu bez zastanowienia. Zaskoczona takim zagraniem, powiedziała pierwsze co przyszło jej na myśl. Miałem dość tych domysłów. Doszedłem w końcu do jednego ważnego wniosku. Przeprowadziłem to źle. Na partyzanta, bez sensu...

...Dziś pojechałem na kawę po raz drugi. Akurat wracałem z Wiśniowej Góry z ośrodka RELAKS i mówię sobie - zobaczę o co chodzi. Przynajmniej ukrócę tym samym spekulacje...

....wszedłem, doczekałem się momentu, kiedy zaczęła przyjmować zamówienia i powiedziałem - "przepraszam za wczorajszy tekst, bo może był nazbyt śmiały ale czy naprawdę nie mam żadnych szans". Po krótkiej rozmowie okazało się ze jest zaręczona...

... i wiecie co ? To nie jest najważniejsze w tym wszystkim. Cieszę się że poszedłem drugi raz, że zapytałem, rozwiałem swoje wątpliwości, że zrobiłem to tym razem jak trzeba. Nie uciekłem. Konwersację choć krótką zakończyłem taktownie na luzie i uprzejmie a nie jak jakiś leśny człowiek...

...nie będę Wam owijał w bawełnę. Jestem z siebie dumny. Popełniłem błąd, za drugim razem pewnie też nie było podręcznikowo, ale jest progres. Takie przeżycia są cenną lekcją, rodzajem wprawki. Opanowaniem emocji. Wszakże jeszcze jakiś czas temu, nie podszedł bym do obcej dziewczyny proponując wprost spotkanie a powrót tam byłby już totalnym kosmosem, którego ludzki mózg nie jest w stanie ogarnąć na trzeźwo...

...warto też powiedzieć co usłyszałem od Kasi - mówiąc jej, że musiałem spróbować - "dobrze, bo do odważnych świat należy"...

 ... a ktoś zapyta co się stało z rzeczoną kawą, której dziś wcale nie chciałem kupować, na którą nie miałem ochoty. Wylała się w aucie siostry, zalewając mi komórkę, wpływając do radia prawdopodobnie paląc je dokumentnie a także niszcząc jeden głośnik...

...smutne ? ależ skąd, bo ten dzisiejszy dzień był super i wszystkie te straty były tego warte...

1 komentarz:

wyrzuć to z siebie...