20 stycznia 2016

włożyć Compact, nacisnąć Play...

   Nigdy wcześniej chęć dokonania kolejnego, z pozoru zwykłego wpisu nie sprawiła mi tyle radości. Jak dotąd nie była też, na tyle wnikliwym studium faktów sięgających w najciemniejsze odmęty powojennego świata i historii techniki. Nigdy dotychczas aktualizacja nie pochłonęła również tyle czasu, jaki poświęciłem na czytanie opracowań, oglądanie najróżniejszych filmów, konsultowanie wielu wątków ze znajomym historykiem. Chyba dlatego porwało mnie to bez reszty...

...kiedy faszystowskie Cesarstwo Wielkiej Japonii z władcą Hirohito na czele, poniosło sromotną klęskę, po II wojnie światowej zmieniło się wszystko. W perzynę obróciły się wszelkie mocarstwowe zakusy podbicia Azji...

...przypieczętowaniem tego była konferencja pokojowa z 8 sierpnia 1951 roku, na której to w San Francisco przy udziale 48 państw Japonia zaakceptowała deklaracje wynikającą bezpośrednio z postanowień Poczdamskich i podpisała między innymi porozumienie dotyczące całkowitej demilitaryzacji kraju. Od tego momentu, upokorzony i okupowany głównie przez USA  naród postanowił zmienić diametralnie politykę. Zamiast podbijać kolejne kraje, wikłać się ponownie w konflikty z Chinami, Koreą czy Rosją - Japończycy postanowili całą swoją energię, pracowitość i wysiłek podporządkowany ciężkiej pracy, włożyć w technologiczny rozwój. Z wojskowego mocarstwa zapragnęli stać się technologicznym liderem i w ten sposób opanować świat...

...tak też się stało. Kraj kwitnącej wiśni, zniszczony przez wojnę, okaleczony dwoma eksplozjami bomb atomowych, ze stratami ludności cywilnej na poziomie niemal 600 tysięcy osób oraz zabitymi na polach bitewnych ponad 2 mln. żołnierzy otrząsnął się z wojennej pożogi i w przeciągu kilkunastu lat wyrósł na giganta górującego w przemyśle chemicznym, elektronicznym i motoryzacyjnym...

...ale jak to się stało? Nawet wsparcie jakie proponował Plan Marshall'a czy dostarczała UNRRA, powojenne Niemcy Zachodnie nie wykorzystały do tak gigantycznego cywilizacyjnego skoku i postępu technologicznego. A przecież nazistowska Rzesza miała wysoce wykształconą technikę. Dlaczego w takim razie udało się właściwie tylko Japończykom, pozostawiając Niemców w tyle, na co najmniej kilkanaście następnych lat...

...przede wszystkim wynika to z natury Japończyków. Zdyscyplinowana i mocno hierarchiczna struktura ludności narodziła się dzięki ponad 300-letniej tradycji rządów wojskowych i ustawicznie trwających konfliktów. Społeczeństwo przez kilkanaście pokoleń "nauczyło się", że kiedy elita wymaga pewnych zachowań, to należy się dostosować, bo za pewne jest to "stan wyższej konieczności" A mam na myśli te sprawy stosunkowo proste i łatwe do spełnienia. Takie jak: mało jeść, mało spać, nie odzywać się gdy nie pytają, a przy tym pracować więcej niźli wszyscy sąsiedzi wokoło. Co ciekawe w Europie taka polityka zakończyła by się ścięciem kilkuset osób, a w najlepszym wypadku protestami czy w pełni nieokiełznaną, permanentną anarchią. Natomiast Japończyk będzie solidnie przeklinał panujących, ale tak samo chętnie jak ich wymyślał wieczorem, rano zbierze się do pracy. Dziwne? Dla tamtego społeczeństwa całkiem normalne. A przy tym mieszkaniec archipelagu wysp ciągnących się wzdłuż wschodnich wybrzeży Azji, tego co naprawdę myśli, nie wyjawi nawet najbliższym przyjaciołom. Do dziś panuje tam wielkie przywiązanie do zwierzchniej władzy. A autorytet dynastii cesarskiej firmowany ówcześnie przez Najjaśniejszego Pana Hirohito był tak ogromny, że nawet gdyby rozkaz zdawał się być całkowicie bezsensowny - wykonano by go...

...od około roku '47 nad Europą i pokaźną częścią świata, Stalin zasuwał "żelazną kurtynę". Najbliżsi sąsiedzi Japonii - ZSRR i Chiny wikłały się coraz mocniej w: komunizm, stalinizm, socjalizm. Japończycy mieli odwagę wykorzystać sytuację geopolityczną tamtego regionu, jak również zachodzące na świecie zmiany. A przy tym skrywali w spodniach wielkie jaja. Tak! Kiedy trzyma się w szachu zarówno Stany Zjednoczone jak i Wielką Brytanię muszą być ogromne. Byli narodem twardym, ciężko doświadczonym, którego towarem eksportowym i znakiem rozpoznawczym, znanym chyba na całym świecie byli - Kamikaze. W przyciskanym kolanem, narodzie zaczynały budzić się tendencje krytykujące politykę ciemiężenia przez USA. Dlatego sprytnie wykorzystując tę sytuację, cesarz i kierownictwo cywilno-wojskowe wysłało swoich emisariuszy zarówno do Związku Radzieckiego, jak i Aliantów. Anglosasi zdając sobie sprawę z rosnącego zagrożenia i możliwości zaangażowania się Japończyków w komunizm poluzowali więzy...

...ciekawi jeszcze jeden fakt. Czego jeszcze przestraszyli się dawni, wojenni sojusznicy. Do dziś tego nie ujawniono i jeszcze długo utajnione pozostaną negocjacje między Japonią, a Aliantami z przełomu sierpnia i września 1945 roku. Czy nie zastanawiające jest, że 6 sierpnia superforteca B-29 Enola Gay, zrzuca na Hiroszimę 4-tonową, uranową bombę atomową Little Boy. Trzy dni później 9 sierpnia 1945 r. o godz. 11:02 amerykańska superforteca B-29 Bock's Car, pilotowana przez Charlesa Sweeneya zrzuca na Nagasaki drugą bombę, tym razem plutonową - Fat Man, zabijając 75 tys. ludzi.. Wbrew obiegowej opinii, iż tego samego dnia Japonia ogłasza bezwarunkową kapitulację - nie dzieje się nic. I czy aby na pewno poddanie się pozbawione było pewnych "warunków". Dokładnie 15 sierpnia rada wojskowa ogłasza... zawieszenie broni. Wcale nie kapitulację. Podpisanie jej następuje dopiero 2 września '45 roku na pokładzie pancernika „Missouri” w obecności generała Douglas'a MacArthur'a. Co w takim razie ustalono w okresie pomiędzy 15 sierpnia, a 2 września. Jak rozmowy te, mogły rzutować na okres powojenny. W książce Roberta Wilcox'a pt. "Japan's secret war" przestawiana jest teza o szantażu nuklearnym. Czy to prawda? Dowiemy się tego prawdopodobnie dopiero po 2033 roku...

...zadziwiają także alianckie "gesty "wobec Japonii. Czy wiecie, że z niemal 100 tysięcy podejrzanych "rzeźników", przed Międzynarodowy Trybunał Wojskowy dla Dalekiego Wschodu postawiono jedynie 25 politycznych i wojskowych przywódców, z czego 7 skazano na karę śmierci, a 16 na karę dożywotniego więzienia. Całkowicie oszczędzono rodzinę cesarską z Cesarzem "Shōwa" na czele. Natomiast kuriozalnym jest, iż zbrodniarz wojenny, dokonujący bestialskich eksperymentów medycznych, między innymi na chińskich więźniach, okrutniejszy od znanego całej ludzkości "doktora" Mengele, Japoński mikrobiolog Shiro Ishii dostał po wojnie pracę w jednej z amerykańskich agencji rządowych...

    W 1989 roku, nieistniejący już japoński magazyn "Days Japan" opublikował szczegóły z powojennej kariery osób, które uniknęły procesu w wyniku ugody z Amerykanami. Najgłośniejszym przypadkiem jest historia doktora Masaji Kitano, który był sukcesorem gen. Ishii'ego na stanowisku szefa oddziału. Po latach został szefem największego przedsiębiorstwa farmaceutycznego w Japonii – Zielonego Krzyża. Pracował też w japońskim ministerstwie zdrowia oraz przewodził szkołom medycznym.
[ opracował JS "
Przemilczana historia japońskich zbrodni. O tym się nie mówi" dla Onet.pl ]

...Amerykanie zrezygnowali także z większości reparacji wojennych, zarówno spłacanych w gotówce jak i technologiach. Podpisali też liczne porozumienia o wzajemnej pomocy militarnej i gospodarczej. Pozwolili również stronie przegranej na utrzymanie organizacji gospodarki z czasów wojny, sterowanej nadal centralnie, ale przestawionej na produkcję artykułów użytku domowego/cywilnego. W szczególności na eksport, tak aby uzyskać potrzebne na inwestycje, dewizy. Fascynującą kwestią było też niepisane przyzwolenie na szpiegostwo przemysłowe jakiego dopuszczali się na terenie USA i Wielkiej Brytanii, Japończycy. Gołym okiem widać na podstawie  na przykład sprzętu Hi-Fi [ np. Marantz czy Harman/Kardon ] podobieństwo do produktów amerykańskich, a w przypadku motocykli do rozwiązań brytyjskich [ np. Triumph czy Norton ], choć dziedzin i gałęzi przemysłowych można by mnożyć. Zerknijcie choćby na Kawasaki W1, i produkt  firmy BSA [ Birmingham Small Arms Company ] model Gold Star.

...Japonia jak powszechnie się wydaje, przed wojną wcale nie była tak bardzo na bakier z wysokorozwiniętą technologią. Do tego stopnia, że naziści podpisując z faszystowskim sojusznikiem wszelkiego rodzaju pakty, porozumieli się również w sprawie wymiany myśli technicznej. Przez 5 lat trwania wojny materiały naukowe "szmuglowane" były powietrzem przez samoloty, które starając się omijać blokowane rejony świata przemierzały dystans nad Biegunem Północnym. Przemycane były również wodą dzięki U-boot'om oraz statkom handlowym, które pływając pod fałszywymi banderami , legitymowały się przy tym doskonale spreparowanymi dokumentami...

...jak więc możecie zauważyć Japończycy wcale nie startowali zupełnie od zera, bowiem zalążkiem ich elektroniki byli dotychczasowi producenci radarów, systemów lądowania samolotów na lotniskowcach oraz systemów centralnego kierowania ogniem, używanych na ciężkich okrętach artyleryjskich. Natomiast kadra wojskowych projektantów zamieniła któregoś dnia mundury na białe inżynierskie fartuchy. A było nad czym pracować, co udoskonalać, co przerabiać, modyfikować i wdrażać do produkcji dzięki zgodzie aliantów. Bowiem technologie pozyskane od Niemców, a także stworzone w trakcie trwania II Wojny Światowej mogły po wojnie zostać użyte w celach komercyjnych/cywilnych...

...na koniec tej ciekawej lekcji historii, warto zadać sobie pewne pytanie. Co wpływa na szybszy niż normalnie postęp technologiczny? Wyścig zbrojeń? Wojna? Akurat w przypadku Japonii był to konflikt jaki rodził się w roku '50 w Korei. Armia Amerykańska stacjonująca w kraju kwitnącej wiśni była mocno niedoinwestowana i to prawdopodobnie było pomysłem na wykręcenie się z ostatnich już reperkusji poczdamskich. Oficjalnie Japonia miała dwudziestopięcioletni zakaz produkcji sprzętu wojskowego, ale już w połowie roku 1950, anulowano go całkowicie. Co prawda w zamian, Japonia przyrzekła wspierać produkcją siły sprzymierzone ONZ walczące we Wschodniej Azji, ale dla obu stron było to bardzo opłacalne. Japonia mogła wreszcie stać się partnerem technologicznym dla zachodu, prowadzić legalnie wszelkie badania i testy, zarabiać na tym, a aliantom pasowało również, że sprzęt wojskowy był produkowany w pobliżu konfliktu, co obniżało koszty zakupu o sprowadzanie go ze Stanów czterokrotnie, a z Europy aż sześciokrotnie...

...to był właśnie początek cudu gospodarczego, rodzącego się Azjatyckiego Tygrysa. Zadacie sobie pytanie jak to możliwe, że z jednej strony kazano im się rozbroić. Następnie produkować broń na potrzeby "interwencji policyjnej pod egidą ONZ" w Korei. A w roku '51 "dać słowo", że nigdy nie uwikłają się w żaden konflikt i nie odbudują swoich sił zbrojnych [ faktycznie do dziś Japonia nie posiada wojska ]. Po pierwsze Japonia faktycznie nigdy później nie była w stanie wojny, jak i nie użyła siły przeciwko innej armii. Po drugie, produkowanie broni dla swoich sojuszników to co innego, niż wytwarzanie jej dla celów własnych. Po trzecie, domyślacie się, że chodziło także lub przede wszystkim o pieniądze. Podpisać jakiś świstek można - wygląda to ładnie na arenie międzynarodowej, a czemu by nie stworzyć sobie nowych rynków zbytu ukierunkowanych na Azję, zarabiać na cłach, sprzedawać wszelkie możliwe licencje krajom rozwijającym się - etc. Cóż - jeśli wyglądało to w ten sposób, to przestaję się dziwić, skąd taki skok technologiczny jakiego dokonali w przeciągu kilkunastu lat...

 ...a ja dorastałem otoczony japońskimi logami: Toshiba, NGK, Casio, Panasonic. Ale te były jeszcze jakkolwiek popularne, Kto za to słyszał wtedy o takich markach jak: Rotel, TEAC, Audio-Technika, Denso, Makita, Onkyo, Kayaba, Denon, Z wpojonym przeświadczeniem, że najlepsza technika pochodzi z Japonii nie zdawałem sobie sprawy z tego jak mocno moje życie naładowane jest technologią azjatycką. A przecież zdjęcia robiliśmy Olympusem na filmach Konika-Minolta. W większości domów znaleźć można było odtwarzacze kaset VHS Hitachi. U mnie królował pełnoprawny, trójgłowicowy magnetowid Panasonic NV-G40 HQ wypuszczony z okazji letnich igrzysk igrzysk olimpijskich w Seulu '88 roku, które notabene oglądaliśmy na telewizorze Sanyo. Kupiona w tym samym roku w Wiedniu "Mikrowella" Samsunga była czymś tak niespotykanym i egzotycznym, że znajomi pytali moją Mamę czy ma w kuchni telewizor. Natomiast Tata chwalił się na przyjęciach kolekcją swoich ulubionych taśm koncernu TDK, który uważał za najlepszy w produkcji kaset magnetofonowych. Tych samych, których ja mogłem słuchać we własnym Walkman'ie Sony - ale do diaska, jaki normalny dzieciak chciał słuchać Philla Collins'a...

...mógłbym długo wymieniać niezliczoną ilość firm, a i tak nie był by to nawet promil - tak poważny prym wiedli na świecie. A porównując choćby Hondę Accord mojego serdecznego przyjaciela Bartka aka Barta Williams'a, która wyprodukowana zostałą w tym samym roku co mój Burger, widzę nie dystans czy jakiś techniczny wyłom. Widzę pierdoloną technologiczną przepaść. Odległość milionów lat świetlnych pomiędzy techniką nawet zachodnią ( Niemiecką, Angielską, Francuską), a Japońską...

...a Japończycy naprawdę tworzyli technologiczne cuda. Dopiero zagłębiając się w te wszystkie osiągnięcia elektroniki użytkowej dowiedziałem się o Discman'ach mniejszych niż zwykły kompakt czy praprzodkach Walkman'ów - przenośnych gramofonach i wielu, wielu innych sprzętach, dziś często poszukiwanych i niekiedy uznawanych co najmniej za Święte Graal'e...















...wprowadzenie Compact Disc'ów było cywilizacyjnym skokiem. Brak szumu, wyższa trwałość, brak podatności na rozmagnesowanie, możliwość natychmiastowego przerzucania utworów, opcja ich zapętlania. Pamiętam jak autorzy programu popularnonaukowego "Sonda" zachwycali się wspólnym wynalazkiem Sony i Philips'a. Natomiast z opowieści mojego Taty znam historię pierwszego uruchomienia kompaktu którego doświadczył dzięki rozgłośni radiowej Kanału Drugiego Polskiego Radia. Kiedy prowadzący program pt. "Wieczór Płytowy" nadany 24 lipca 1983 roku, odpowiednio zaanonsował płytę CD wychwalając jej niezawodność, trwałość, odporność na uszkodzenia, ta puszczona na żywo już po kilkudziesięciu sekundach zacięła się. Podobno zażenowanie jakie wywołała ta wpadka było tak wielkie, że swąd spalonego ze wstydu spikera poczuli bez wyjątku wszyscy radio słuchacze...

...o zakupie odtwarzacza CD myślałem od lat. Moim CD player'em zawsze był komputerowy napęd. Było to rozwiązanie, które miało swoje zalety. Czytnik radził sobie ze wszystkimi rodzajami nośników. Płytami pirackimi kupionymi gdzieś na rynku, wersjami oryginalnymi, cd'kami nagrywanymi na nagrywarkach w niemal każdym możliwym stanie zużycia. Jednak zawsze nieco zazdrośnie patrzyłem na deck'i stworzone z myślą tylko o odtwarzaniu. Kiedy ja musiałem włączyć komputer, czekać na wgranie Systemu Windows 95, znosić hałas szumiących wentylatorów, wsłuchiwać się w wirujący napęd optyczny, szczęśliwi posiadacze CD player'ów, po prostu naciskali przycisk Power. Ja też zawsze chciałem wysunąć szufladę, włożyć Compact, nacisnąć Play, a dalej już tylko delektować się idealnym, pozbawionym szumów dźwiękiem...

...lata mijały. Raz audio było dla mnie ważnym elementem życia, innym razem schodziło na dalszy plan. Wprowadzenie plików mp3 wraz z pojemnymi dyskami twardymi także wywarło swój wpływ. Muzykę pomimo, iż nadal kupowałem w wersjach fizycznych właściwie zaraz zgrywałem na kompa, tak by nie niszczyć płyt czy okładek. Z tego powodu, temat zakupu odtwarzacza naturalnie odszedł w zapomnienie, aż do momentu wyprowadzenia się od rodziców. Zmuszony skutecznie zagłuszać przerażającą mnie ciszę zacząłem przewozić swój zestaw audio. Ten, dla niektórych tak modny teraz sprzęt w stylu Vintage, dla mnie był powrotem do najlepszych wspomnień. A przy tym nie został wtłoczony w nowe wnętrze tylko dlatego, iż fajnie się prezentował. Był moją przeszłością, częścią mnie samego. Także jak tylko uporałem się ze wstępnym odgruzowaniem domu chciałem wszystko to ożywić. Podpiąłem wzmacniacz, kolumny, tuner, komputer. I wtedy zauważyłem, że znowu powielam schemat. Jedynym źródłem będą bezduszne empetrójki z kompa - urządzenia, na którego odpalenie trzeba czekać, wsłuchując się w szumienie wiatraków zaburzających nieskalany cyfrowy dźwięk. To był ten moment kiedy mogłem spełnić marzenie mojego ojca, jednocześnie sprawiając także sobie od lat wyczekiwaną przyjemność...

...a nie było to takie proste jakby mogło się zdawać. Szukając odtwarzacza chciałem go dopasować do posiadanego "Cassette Deck'a". Jednak jak to zrobić, kiedy sprzęt był jeszcze w rodzinnym domu. Dlatego na początku tylko szperałem za czymś na oko, pasującym stylistycznie. Przeglądałem Ebay, nasze Allegro, tablicę z ogłoszeniami - OLX. Ku mojemu zdziwieniu srebrne wykończenie było rzadkością. Nie do końca pamiętałem też jak wyglądał mój magnetofon. Minęło prawie 10 lat od ukrycia go głęboko w szafie. Jak przez mgłę próbowałem przywołać w myślach jego design, ułożenie przycisków, ostrość brzegów, ogólną prezencję. Miałem kilka typów, choć gro sprzętów głównie zagranicznych, było po za zasięgiem finansowym. Kwoty w zależności od kraju i stanu technicznego czy wizualnego, kształtowały się na poziomie 80-130$ lub 60-110€...

...na jakiś czas ponownie zarzuciłem temat, ale któregoś pięknego dnia, siedząc przy kompie wyczaiłem na Allegro aż trzy egzemplarze "w srebrze"...

- Odtwarzacz CD Technics SL-P111 - UNIKAT!
   Licytacja - wystawiono od 45,00 zł



- CD Technics SL-P202A
   Kup Teraz - 100,00 zł






...oraz

- CD Technics SL-P250
   Kup Teraz - 119.00 zł







...odtwarzacze oglądałem z każdej możliwej strony. Zdjęcia badałem wnikliwie niczym najlepsi wojskowi analitycy zdjęć lotniczych. Oceniałem stan zużycia przycisków, stopień wytarcia napisów, zakres porysowania obudowy czy frontowego panelu. Ogłoszenia wrzuciłem w obserwowane aukcje...

...jakiś czas zastanawiałem się czy jest sens kupować odtwarzacz. Nabywać coś, co tak naprawdę nie jest pamiątką, a tym bardziej nie wywołuje wspomnień. Bo te wspomnienia to swego rodzaju hołd. Swoisty wyraz szacunku i uznania jaki mam dla Taty. Jego dokonań, tego co mi przekazał, wpoił jak i ofiarował - dosłownie.  I mimo, iż kolejny dokupiony element, nie jest pamiątką, to kupując go kieruje się emocjami, które pomimo iż sprzęt nie należy do mnie i jego historia jest mi nieznana i zapewne zgoła inna, potrafi tą moją historię wzbogacić o ciąg dalszy. To kontynuacja jego dzieła zainspirowana tym, czego już sam dokonał. Mały klocuszek, dołożony do zdobywanych pomysłowością i ciężką pracą pozostałych klocków...

...okazało się, ze model SL-P111 został sprzedany za 67,00zł Miałem przeczucie, że właśnie on pasowałby najbardziej kształtem do mojego kasetowego deck'a. Trochę żałowałem, że się sprzedał. Szczególnie za tak śmieszne pieniądze. Zanim zdecydowałem się dokonać ostatecznego wyboru, znowu przeszukałem, tym razem całe działy odtwarzaczy CD Technicsa, na trzech znanych portalach. Za granicami naszego kraju nie było niczego srebrnego [ pomijam modele z początku lat '90 ], OLX zawiódł na całej linii, a na Allegro były cały czas te same dwie pozycje. Ze swoimi rozkminami odezwałem się do Krzyśka...

...mój serdeczny przyjaciel, fan klasycznego audio, zaraz zapytał mnie o model kasetowca jaki posiadam. Problem w tym, że przez tyle czasu nie przywiozłem go do nowego domu. Tak, więc mogliśmy sobie gadać, rozmyślać, ale bez konkretu nie można było podjąć decyzji. Po 10 minutach jałowych rozmów, nie mogąc doczekać się finału tej akcji, chwyciłem za słuchawkę i zadzwoniłem do Taty. Oczywiście nie wyglądało to tak jak w filmach, gdzie bohater recytuje z pamięci markę, model, numer seryjny, podając przy tym warunki pogodowe towarzyszące przełomowej chwili sprzed 30 lat. Mój Ojciec może nie miał takiej pamięci, ale naprowadzony na miejsce przechowywania deck'a, wyciągnął go z szafy i zwyczajnie odczytał z tabliczki znamionowej model. RS-B11W. Byliśmy w domu!..

...internet podpowiedział nam, że jest to sprzęt z lat '84-'86, a dzięki grafice Google znaleźliśmy również dobre fotki. Teraz można było porównywać CD-ki. Krzysiek niedługo potem naprostował mnie, że model SL-P111 patrząc choćby po symbolach był najprostszym z trójki kompaktów. A po za tym miał mocno sfatygowaną górną obudowę. Nie mogłem się z tym nie zgodzić. Za chwilę też dzięki sprytowi Krzycha i wrodzonej intuicji wyszperał w sieci informacje, że wersja SL-P202A jest co prawda inteligentniejsza od ostałego się modelu "250" ale zahacza już o rok '90. Dzięki stronie VintageTechnics.co.uk wiedzieliśmy już wszystko. Wersja SL-P250 pochodziła z roku '88, kosztowała nominalnie 370$ i plasowała się w połowie stawki. Idealnie więc wpisując się w "tworzoną w przypływie chwili - kontynuację rodzinnej historii"...

...pozostawała jeszcze kwestia wymiarów. Dumałem czy aby na pewno CD będzie miał tą samą szerokość co Compact Cassette Deck. W ogłoszeniu na portalu Amazon.com Krzysiek wyczaił wymiary magnetofonu wyrażone na szczęście w milimetrach [ dimensions: 430 x 108 x 232mm ], natomiast ja drążąc dalej temat, odkryłem portal HiFiengine.com, a tam - czarny player z opisem tak ważnej dla nas szerokości. Wszystko się zgadzało...

...nie wiem dlaczego się wahałem. A zapewne tak było, ponieważ Krzysiek widząc to, zaczął tłumaczyć mi, że na pewno jest to jedna linia z magnetofonem ponieważ:


- widzę, że przycisk włączający "Power" i gniazdo dużej wtyczki "Jack" będziesz miał w jednej linii.


po chwili dodając jeszcze:


- znalazłem zdjęcia gdzie oba urządzenia były włączone i wyświetlacze utrzymane są w takiej samej kolorystyce, nasyceniu podświetlenia, wielkości liter i cyfr


...i faktycznie nawet ostre krawędzie obudowy i stylistyka w jakiej był utrzymany kompakt, pasowała do designu jaki prezentował magnetofon. Przed naciśnięciem "Kup Teraz" zerknąłem ostatecznie na nienaganną reputację sprzedawcy, Przemo_Sunny który zapewne typowym handlarzem nie był, sądząc po tym, że miał na stanie tylko ten odtwarzacz. Nie znajdując kolejnych wymówek, nie zastanawiałem się dłużej. Kupiłem go!..

...nie wiem czym bardziej byłem podniecony. Naszym małym śledztwem, faktem, że wszystko tak ładnie ułożyło się w całość, możliwościami jakie w wytropieniu wszystkich faktów dawał internet czy samym nabyciem tego CD player'a...

...pamiętam jak musiałem być tym wszystkim zafascynowany, bo pierwsze co z siebie wydałem to skierowany do Krzyśka okrzyk:


- kupiłem go! Kontynuuję dzieło swojego ojca. Rozumiesz to!?


...kumpel, ze spokojem godnym najbardziej doświadczonych Stoików, wypowiedział zdanie, które do teraz jeszcze obija mi się po ściankach uszu:


- rozumiem. Jesteś analogiem w świecie cyfrówek.


...i to było samo sedno. Chyba najfajniejszy komplement jaki mógł paść z ust kumpla, a zarazem ciekawe podsumowanie emocjonujących poszukiwań...

...oczywiście mogłem dalej szukać innych modeli odtwarzaczy. Nie decydować się na zakup w przypływie chwili, a na spokojnie szukać jakiegoś upatrzonego typu CD'ka. Ale tak naprawdę nadal uważam, że ten całkiem przypadkowy wybór był zupełnie trafiony. Ta sama estetyka, design, użyte materiały o identycznym wykończeniu, układ i kształt przycisku Power, który zgrywa się z jedną linią klawisza zasilania kasetowca. Wreszcie zbieżne usytuowanie gniazda Jack oraz wyświetlacz bazujący na tych samych rozwiązaniach, czyli nasyceniu podświetlenia utrzymanego w niebieskiej tonacji. Czego chcieć więcej? A, że jest z '88 roku? Gdybym chciał kupić coś o 2 lata młodszego było by to urządzenie dużo większe i niekoniecznie wpasowujące się we wspólną z magnetofonem estetykę, uboższe, a przy tym mniej "inteligentne". A tak - moja "dwieście pięćdziesiątka" ma klawiaturę do wybierania poszczególnych utworów, opcję tasowania track'ów, zapętlania pojedynczego utworu, całego albumu, tworzenia własnej playlisty. Tak właśnie. Pomyślałem to samo - tyle możliwości, funkcji, opcji w 1988 roku. A tak na marginesie to do dziś na Allegro czy dawnej Tablicy, nie pojawiło się nic sensownego w srebrze. Dlatego tym bardziej twierdzę, że dobrze się stało...

...mało kiedy zdarzało mi się tak niecierpliwie oczekiwać na jakąś rzecz, a wtedy niemalże odliczałem godziny. Zastanawiałem się w jakim stanie będzie mój SL. Zdjęcia nie były jakoś nad wyraz szczegółowe i wyraźne. Mogłem coś przeoczyć. Wreszcie dumałem czy będzie faktycznie w stu procentach sprawny i czy zostanie wystarczająco solidnie zapakowany. Po tych wszystkich perypetiach nie chciałem się rozczarować...

...kiedy nareszcie dane mi było otwierać paczkę przy kurierze, pierwsze zdumienie jakie mnie ogarnęło to pancerne zapakowanie sprzętu. Dotychczas tak zabezpieczone przesyłki nadawałem tylko ja sam. A tu proszę. Dopadłem do odtwarzacza. Obejrzałem go najwnikliwiej jak mogłem w tak krótkim czasie. Ogarnęło mnie zadowolenie...

...z pierwszym uruchomieniem oczekiwałem kilka godzin. Tata zawsze powtarzał mi, że nie można podłączać dopiero przyniesionego z mrozu sprzętu. Nie wiem ile w tym prawdy, ale czekałem cierpliwie. Gówno prawda! Cholera, jak ja nie mogłem doczekać się tej chwili, choć dzięki temu, mogłem się dokładniej mu przyjrzeć. Wszystkie napisy były czytelne, żadnej wytartej kalkomanii. Ani jednej szpetnej rysy czy poważnego uszkodzenia. Już wtedy miałem dobre przeczucia...

...w końcu podłączyłem go do wzmacniacza, a następnie do prądu. Zaświeciły się wszystkie możliwe kontrolki - całe spektrum funkcji. Szuflada posłusznie wyjechała z wnętrza kompaktu. Włożyłem płytę. Płytę równie ważną jak sam odtwarzacz. Po chwili w Altusach dało się słyszeć charakterystyczny szum wiatru, inaugurujący "Światła Miasta - Grammatika". Byłem oczarowany. Urodziłem się na nowo. Poczułem, że teraz tu jest mój dom...

...do dziś na Allegro nie pojawił się żaden ciekawy srebrny odtwarzacz CD z połowy lub końca lat '80. Na Ebay'u jest ich dosłownie kilka, ale potrafią kosztować połowę więcej niż wersje czarne. Jak się okazuje mój Tata miał gust, nie tylko muzyczny...

... a co do samego odtwarzacza to pracuje doskonale. Oryginalne płyty odczytuje w lot, natomiast nad zgranymi aktualnie kopiami zastanawia się sekundę dłużej. Jest cichy, szybki i taki śliczny. Jedyna rzecz jaką trzeba teraz zrobić to na nowo skopiować całą moją kolekcję ponad trzystu kompaktów na nowe płyty, ponieważ mój CD player nie zawsze daje sobie radę z zapasowymi dyskami nagrywanymi przeze mnie 8-10 lat temu. Jednak to już temat na zupełnie inną opowieść...

...a o to jak się prezentuje...


















...dowodem tego jak poważnym graczem w światku audio, są Japończycy, niech będzie fakt, iż próbując wyszukać dowolne amerykańskie czy angielskie firmy produkujące domowe audio, znajdowałem w większości marki japońskie takie jak: Kenwood, Sony, Alpine, Panasonic, Hitachi, Onkyo, Sanyo, Sharp, JVC, Toshiba, A&D, Yamaha, Alpage, Denon, Pioneer, TEAC, Fisher, Optonica, Monacor, AIWA, Rotel, Luxman, AKAI, czy nieistniejący* już Technics...

...na koniec pragnę podziękować trzem osobom: Zbigniewowi, który czuwał nad merytoryczną stroną "artykułu". Był również nieocenionym źródłem informacji. Także Krzyśkowi należą się "wielkie dzięki"" za pomoc w wytropieniu historii odtwarzacza i namówienie mnie na jego zakup. Cały czas cieszę się nim tak jak na samym początku. Na koniec podziękowania kieruję do Pana Przemka, który wystawił sprzęt do sprzedaży, a opis jaki dał, był wiarygodny i w stu procentach zbieżny z rzeczywistością. Jeśli szukacie czegoś - zajrzyjcie na jego konto na Allegro - polecam...

...* wyjaśnienie już wkrótce...


......zawartość intelektualna oraz wykonane przeze mnie zdjęcia są moją własnością i chronione są prawem autorskim wynikającym z
 "Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych". 

Dlatego jeśli masz ochotę zamieścić cytat artykułu, podlinkować go lub w całości przedrukować, wykorzystać zdjęcia lub znalazłeś/aś błąd - proszę, skontaktuj się ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...