02 stycznia 2016

fruzie wolą optymistów...

Nie byłem gotowy. Chyba nie można być. Czasami o tym myślałem, szczególnie po przeprowadzeniu się do domu z ogrodem. Warunki są, jest też jakiś rodzaj przygnębiającej ciszy. Zbyt głośnej by zagłuszyć ją muzyką, zbyt spokojnej aby przejść z nią do porządku dziennego i się do niej przyzwyczaić..

...od pożegnania się z Reksiem minęło ponad pół roku, a mimo to, nie byłem pewny. Nie wiedziałem czy tego chcę...

...i tak jak po rozstaniu się z Wartburgiem, tak i teraz, sprawdziła się dewiza - przestań szukać, a samo się znajdzie...

...do firmy Pauliny przybłąkał się psiak. Przez pierwszych parę dni, zdarzało się nam tylko o nim rozmawiać, jednak któregoś dnia podjechałem zobaczyć tę znajdę. Przywiozłem jej jedzenie. Zobaczyłem tego zahukanego, bojaźliwego włochacza. Wszystko wróciło. Widziałem tyle analogii, te same zachowania. Wspomnienia dawały o sobie znać. Tak samo jak przeszywająca głowę myśl - może to teraz, może to właśnie on. Psiak zadomowił się na dobre pod fabryką, za swoje miejsce upatrując wiatę rowerową. Spał na betonie, ale nie padał mu na głowę deszcz i wiatr nie dawał się tak we znaki. Któregoś dnia przywiozłem mu mocno sfatygowany śpiwór. Zwinięty na cztery dawał bardzo dobrą izolację. Czas mijał, a psiak na widok obcych zawsze uciekał. Podchodziłem na dwa metry, ten hultaj oddalał się na cztery. Prób było wiele. Koleżanka pracująca kiedyś w schronisku, zaoferowała swoją pomoc. Nie udało się. Kundel był nieuchwytny. Któregoś dnia przywiozłem nawet swego rodzaju psiego behawiorystę. Jemu też nie udało się schwytać pchlarza. Umykały nam kolejne dni. Ja musiałem w końcu zacząć pracować, a nie tylko skupiać się na psiaku. Nie wiedzieliśmy jak wyjść z tej sytuacji. Moje Słońce donosiło czworonogowi jedzenie, z resztą pół firmy żyło już historią tego Gałgana. Każdy coś przynosił, parę osób szukało pomocy wśród różnych fundacji etc...

...jednak 30.12 grudnia 2015 roku, chyba około 14;00 dostałem telefon, który brzmiał mniej więcej tak:

- słuchaj Piotrek, nie uwierzysz, właśnie jakaś kobieta bawiła się z psiną. Ochrona już ją namierza, zadzwonię jak się czegoś dowiem, ale przyjedź z obróżką i smyczką. Muszę kończyć. Pa...

...i faktycznie udało się odnaleźć dziewczynę, która bez wahania zgodziła się spróbować raz jeszcze poczochrać sympatycznego kundla, tym razem jednak zakładając mu obrożę. Patrzyliśmy na to jak wryci. Nasza wysłanniczka zwyczajnie podeszła do psiny, bawiła się z nią, po czym złapała psa w pół i najnormalniej w świecie niczym kurier UPS'u dostarczyła do rąk własnych. Okazało się, że obróżka po Reksiu, zapięta na "najciaśniejszą dziurkę" jest zbyt wielka, dlatego trzeba było psiaka po prostu przenieść. Bidula się troszkę wyrywała, ale w końcu dała za wygraną. Włożona do bagażnika Laguny, zsikała się i porobiła trzęsąc przy tym jak w spazmach, ale była już nasza...

...tego samego wieczoru pojechaliśmy ze znajdą do znajomego weterynarza, który przejrzał zabiedzoną i przestraszoną do granic wytrzymałości sunię...

...no właśnie - sunię...

...wszyscy myśleli, że to pies, zważywszy na to, że zdarzało się jej chodzić na "zbytki" do suki przygarniętej przez strażników pobliskiego parkingu. Tak więc imię Gałgan, które wydawało nam się idealne dla małego sobaki, zdewaluowało się szybciej niż przydało...

...jednak nie to było najważniejsze. Psiak prócz tego, że był bardzo zaniedbany, wychudzony, skołtuniony i lękliwy, był zdrowy. Wraz z Paulinką wykapaliśmy znajdę i obcięliśmy sfilcowane kołtuny jeszcze tego samego popołudnia...

... jest z nami parę dni i gołym okiem widać, że to bardzo radosny pies. Ten krótki czas sprawił, że z totalnie zastraszonego kudłacza, który chodził na przykurczonych łapach, z podkulonym ogonem, dziś jest to szczęśliwy maluch biegający po działce niczym wystrzelony z gumki od majtek...

...i zapytacie pewnie skoro nie Gałgan, to jak się wabi? Rozkmin było wiele. Szukaliśmy cech charakteru, posiłkowaliśmy się nawet wątkami z for dyskusyjnych. Jednak w końcu doszliśmy do wniosku, że będzie Fruzia. W końcu fruzie wolą optymistów...

...i na razie tyle, zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Póki co jest fajnie...






...chciałbym podziękować Kasi i Panu Maćkowi za chęć pomocy przy złapaniu psiny. Andrzejowi, szefowi ochrony za zdawanie na bieżąco relacji z rowerowej wiaty w nazwanym przeze mnie i Paulinkę - Doggi TV. Agnieszce, która podeszła do psiaka pewnie niczym zawodowiec, a także panu Tomkowi, weterynarzowi z przychodni Labrador za bezpłatne przebadanie kudłacza. Jednak w szczególności Paulinie, która zdała mi sprawę, że jestem już gotowy na nowego towarzysza, i która do dzisiaj pomaga mi we wszystkich sprawach związanych z Fruzią...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...