Wydawało by się, że jeśli czekasz na coś całe życie, to kilkadziesiąt minut,
kilkanaście godzin, doba, dwa dni oczekiwania, to jak sekunda w matematycznym
ciągu całego, minionego czasu. Ze mną jest inaczej. Owładnięty pewną myślą
jestem zachłanny i niecierpliwy. Przeliczam momenty nie mogąc skupić się na
niczym szczególnym. Bezproduktywnie marnuję chwile. Setne sekundy biegną wtedy
z prędkością przemieszczania się kontynentów. Czas dłuży mi się jak szaleńcowi
siedzącemu w domu dla obłąkanych. Nie umiem znaleźć sobie odpowiedniego
miejsca. Bujając się w fotelu, gapię się w jeden punkt...
...zerkam ustawicznie na czat Facebook'a. Postać milczy...
...kiedyś się odezwie, zapewne, ale kiedy. Chciałbym ułożyć już jakiś plan,
choć wiem, że jest to całkowicie irracjonalne. Uwielbiam myśleć na przód,
tworzyć scenariusze i mimo, iż zdaję sobie sprawę z braku w tym wszystkim
logiki, robię to. Przestałem sam się rozumieć, wychwytywać sens działań
własnego umysłu. Mimo to, nadal kreuję sobie wizję. Chyba tego potrzebuję. To
stabilizacja emocji jakiej nie potrafię inaczej zbudować...
...odezwałbym się częściej, raz za razem, ale nie chcę wyjść na natręta,
desperata. Wiem, że im bardziej się staram, tym mniej mam...
...wypadałoby podchodzić do tego niemal beznamiętnie. Przecież nauczony
doświadczeniem, powinienem być w tym mistrzem. To takie proste - "miej
wyjebane, a będzie ci dane"- czyż nie...
...a jednak nie. Nie potrafię. Łudzę się nadzieją, że dając siebie, otrzymam
choć skrawek drugiej osoby. Czy słusznie? Pod koniec życia poznam odpowiedź...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
wyrzuć to z siebie...