02 marca 2014

samolub i egoista...

Wyszedłem z domu. Musiałem, inaczej bym zwariował. Nie było chętnych do pójścia na piwo czy na zwyczajne szwendanie się po ulicach. Zrobiłem to sam. Czasami myślę, że tylko tak umiem żyć. Że nie ma nikogo, kto wytrzyma ze mną na dłuższą metę. Dobrze, że mam jedynego kompana, który jest blisko i nie odmawia mi nigdy towarzystwa. Może miewa kaprysy, swoje zdanie, ale w efekcie tylko on chce ze mną być...

...o 1:30 wziąłem kluczyki, wyjechałem z podwórka najciszej jak potrafiłem, zapiałem pasy. Nie wiem kiedy na liczniku pojawiło się ponad dwadzieścia kilometrów. Snułem się po ścieżkach, rozmyślając. To nie jest łatwe, kiedy głowa musi skupić się na ciągłym unikaniu dziur, kluczeniu między pasami, zastanawianiu się jak jechać i właściwe dokąd się udać...

...właśnie, dokąd zmierzam? Czy życie to taki kruzing bez celu, bycie dla samego istnienia? Na tym to polega, wyjeździć całą benzynę jaką mamy i nie znając celu po prostu zaprzestać podróży? To smutne, ale chyba tak jest...

...stanąłem na stacji. Kawa o tej godzinie, szczególnie, jeśli wcale nie muszę wytrzymać na nogach do wczesnych godzin porannych to dziwny pomysł, ale miałem ochotę. Kiedy w życiu sami jesteśmy sobie sterem i żaglem, władają nami pragnienia. Jesteśmy egoistami. Niczym i z nikim nie trzeba się dzielić. Byle zdobyć pieniądze na życie, zapłacić rachunki, kupić to co niezbędne i realizować swoje kaprysy. Zapewne gdybym był bardzo bogaty, myślę, że nic i nikt, nie potrafiłby mnie skłonić do rezygnowania z realizacji wyłącznie siebie samego...

...chciałbym się mylić, ale chyba nigdy na niczym i na nikim mi nie zależało aby wyrzec się tego ciągłego ja, ja i tylko ja, na rzecz nas. To musi być wspaniałe uczucie być za coś odpowiedzialnym, być częścią kogoś. Choćby pomyśleć "a może i ona by chciała", a "może zrobię coś dla niej, nie dla siebie"...

...dopijam kawę, szukam kluczyków do mojego Kumpla i ruszam dalej w drogę...

...noc jest długa, noc jest niezbadana. Wtedy rytm miasta wyznaczają nielicznie działające sygnalizatory, puls wybijają lampy migoczące pomarańczową barwą. Błądzę po ulicach. Wędruję tam gdzie poniosą mnie koła, gdzie zaprowadzi mnie wyobraźnia. Szpaler latarni na Olechowie uspokaja, pedał gazu pod nogą o dziwo milczy. Radość dziś przynosi mi spokój.  Dawno nie wziąłem Białasa na spacer. Zupełnie bez potrzeby, większego namysłu i celu. Brałem czasami Reda na podobne przejażdżki, ale potem zajęty życiem, gehenną codzienności zapomniałem jak to jest...

...ale świetne jest to, że wspomnienia wracają za sprawą jego następcy. Wyciągnięte kciuki osób które mijam pomagają się uśmiechać, na chwilę nie myśleć o tym co najbardziej smutne. Lgnę do ludzi, mimo, że jeszcze niedawno wyrzekłem się wszystkich. Może po to wyszedłem dziś w nocy, pobyć z kimś jednocześnie będąc tylko ze sobą. Samolub i egoista, stoi na Struga przy Kościuszki. Uśmiecha się do przechodniów, którzy co i rusz wyrażają aprobatę dla BurgerKinga...

...jeszcze mała rundka, parę skrzyżowań, jeszcze parę sympatycznych twarzy, kilka kilometrów. Czas wracać z jak zwykle niedostatecznym zapasem endorfin. Na ile wystarczą - nie wiem, póki co jestem szczęśliwszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...