27 października 2012

na zupełnym spontanie...

Straciłem zainteresowanie czymkolwiek. Wstaję codziennie o 6:00, by już o 7:00 być na postoju. Do godziny 9:00, godziny o której zaczynam zajęcia udaje mi się zrobić z reguły dwa kursy. Zwykle jakieś chujowe. Na zajęciach siedzę do 16:00. Potem znowu praca. Ciągle niewyspany, non stop zmęczony. Zdarza się, że nie potrafię skupić się na wykładzie, bo głowa sama opada mi z wycieńczenia...

...na blogu pajęczyny, materiały są, strona WR mimo moich zapewnień, leży odłogiem. Wracam z roboty, przeglądam Facebook'a, poczytam wiadomości na Onecie, wyławiając tylko te istotne, zjem coś i praktycznie zbliża się godzina spania. Tak dzień w dzień, tak dzień za dniem...

...od trzech tygodni nie miałem dnia wolnego, momentu w którym nie robiłbym zupełnie nic. Pracuję nawet w niedzielę...

...mimo ostatnich zmian w moim życiu osobistym także zauważam marazm i zastój. Miałem nadzieje na fajną, ciekawą i niesztampową znajomość, ale wyszło jak zwykle - "nie wyszło". Mocno się w to wkręciłem i dlatego bolało to tym mocniej. Człowiek powinien być chyba zimnym skurwysynem, żeby potem nie cierpieć tak mocno... a może nie... nie wiem...

...mniejsza z tym...

...jakby na przekór temu wszystkiemu w środę 17 października, późnym wieczorem padł pomysł wyjazdu na zupełnym spontanie do Warszawy. Cel - Youngtimer Warsaw, cel numer dwa - wspomniana dziewczyna. Plan był prosty. Zabrać Piotrka, nowo poznanego kumpla, próbującego zbudować Zrzeszenie Klasyków Łódzkich i nie dać się wszechogarniającemu marazmowi....

...w czwartek zerwałem się z zajęć już po godzinie 12:00. Wyjazd na działkę, mycie auta i w drogę. Dojazd do Warszawy to bajka. Równą, prostą autostradą, pokonaliśmy jakieś 130km w 1,5 godziny, wzbudzając niemałe zamieszanie...

...jako, że wyjazd był mocno nieprzewidziany i nieprzewidywalny dopiero w drodze zadzwoniłem do Mateusza, kiedyś właściciela musztardowego 353, dziś posiadacza Syreny. Chłopak jest mocno zajarany Warszawą, więc idealnie wpisywał się w rolę gospodarza i osoby, która mogłaby pokazać co nieco...

...przyznaję, że nie lubiłem tego molocha, miałem o nim raczej złe zdanie. Ten wyjazd na pełnej kurwie, pokazał inną stronę tego miasta, miasta o stu twarzach, nocą iluminującego tysiącem kolorów, żyjącego szybko, ale ciekawie, rojącego się od fascynujących ludzi i jeszcze ciekawszych miejsc. Pomimo, iż byliśmy tam zaledwie parę godzin, poczułem namiastkę klimatu jaki tam panuje, idei jakie nim kierują. W nozdrzach wyczułem nutę nostalgii, nowoczesności, luzu, wolności, a zarazem ciężkiej pracy, znoju, hektolitrów potu i krwi...

...Warszawo, zauroczyłaś mnie...







 

....zachwyt po części jest zasługą Mateusza, który jak nikt inny zaprezentował wspomniane miasto od strony polskich komedii Barei i książki, której będę dozgonnym fanem tj. "Zły" Tyrmanda, jej bolesnej historii zarówno wojennej jak i powojennej. Wycieczka piesza, połączona z akompaniamentem transportu publicznego zaprowadziła nas do jednego Baru Mlecznego, w którym się posililiśmy i drugiego tego typu przybytku, w którym nakręcono teledysk "Poczekalnia dusz", miejsc takich jak klatka schodowa grająca scenę z Misia z "inkasentem", budynku w którym kręcono "40-latka" i wiele, wiele innych...

...ze spotkania nic nie wyszło, ale i tak czas mieliśmy wypełniony szczelnie. Przed godziną 20:00 zawitaliśmy na parking w pobliżu Stadionu Narodowego. Ku naszemu zdziwieniu była tam grubo ponad setka aut. Szkoda tylko, że tych klasycznych było nie więcej niż 20 czy 30 sztuk...

...jednak nie tylko po to tam pojechaliśmy...

...nie powiem, bo BurgerKing zrobił na ludziach spore wrażenie. Wiele osób było zainteresowanych autem, robili zdjęcia, dopytywali się o szczegóły. Padło nawet parokrotnie określenie, że nie spodziewali się, że można tyle wykrzesać z Wartburga...

...dzięki pożyczonemu statywowi udało mi się ustrzelić parę fotek...









...spot zakończył się około godziny 22:00 i praktycznie zaraz zawinęliśmy się do Łodzi. Nie obyło się bez małej wpadki. Nowy Świat to piękne miejsce i zapewne Wartburg ładnie wyglądał się na tej reprezentacyjnej ulicy miasta stołecznego, ale mimo wszystko nie byłoby mnie stać na kontynuowanie tej parady. Na całe szczęście nieprzytępiona orientacja i refleks, uchroniła mnie przed Panami ze Straży Miejskiej. W efekcie do ceny paliwa, nie musieliśmy wliczać kosztów mandatu...



...powtórzę to chyba po raz setny. Dla takich chwil warto żyć i naprawdę kurwa nie można wszystkiego przeliczać na pieniądze. Czasami należy po prostu przepalić kilka stów kolekcjonując wspomnienia. Tylko ich, nikt nam nie zabierze i póki będziemy mieli sprawną głowę pozostaną w nas na zawsze...

...Piotrek dziękuję Ci za towarzystwo - było pięknie...

...Białas spisałeś się dzielnie. Trasę połknąłeś jak głodny grubas kiełbę, a ten ryk drugiej gardzieli otwieranej podczas wyprzedzania ciężarówek i frajerów w garniturach, niezapomniany i bezcenny. Zadziwiłeś mnie tymi stu czterdziestoma kilometrami na godzinę... szok... :D

... wytrwałych zapraszam do zerknięcia na pełną relację fotograficzną...



2 komentarze:

  1. 140 na blacie a na kołach 110 - też przerabiałem niski profil na 13stkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. uważam, że było jakieś 120km/h, ponieważ przy licznikowych 100 kilometrach było 87 na GPS'ie i to w ogóle zgadzało by się ze stronką przeliczającą przekłamywanie liczników po zmianie opon - 13% na plus. Druga sprawa, że te licznikowe 140 a tego się wolę trzymać :D to był chyba maks... Powyżej tej prędkości czułem już turbo dziurę...

    OdpowiedzUsuń

wyrzuć to z siebie...