28 stycznia 2011

jazda na glebie...

Przełożyłem opony u Jarka, niezastąpionego w takich przypadkach człowieka. Mogłem, więc rozpocząć tak upragnione mierzenie. Dobrze zrobiła mi przerwa w czyszczeniu starej konserwacji, którą mam już w wielu zakamarkach mojego ciała...

...przy okazji wyszło na jaw czym kończy się jazda na glebie...





...będzie trzeba wyciąć ten nieprzydatny trójkącik oraz przespawać wyżej mocowanie gumowych odbojników, odpowiednio je przy tym skracając...

...a wracając do meritum, to na podlewarowany wahacz założyłem najpierw koło z oponą 175/60/13...





...jak widać palca się nie włoży. Stąd też dochodziło czasami do przycierania opon...

...następnie na tej samej zaimitowanej wysokości zawieszenia założyłem tą samą felgę z oponą 165/55/13. Różnica jest widoczna. Prócz faktu, iż auto zbliży się do ziemi z powodu mniejszego profilu o jakieś 1,5cm to również przestanie trzeć o rant z powodu konkretniejszego naciągu...



...obserwowałem również wędrowanie koła względem wysokości zawieszenia. I tak przy zawieszeniu typu "Hammer" koło jest na równo, potem zaczyna powoli iść w pozytyw, dopiero przy chorej glebie zaczyna się chować we wnętrze nadkola...



...a tak wygląda naciąg opony 165/55 na feldze 7,25 cala. Szału to to nie robi, ale daję pewne pojęcie na co decydować się w przyszłości. Z ciekawości zrobiłem również zestawienie 3 rozmiarów opon. Z tyłu 175/80 w środku 175/60 z przodu 165/55. Widać pewną przepaść między ostatnim a pierwszym rozmiarem. Natomiast między środkowym a wysuniętym do przodu kołem , wielkiej różnicy nie ma...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...