06 czerwca 2019

prolog, część druga - "decyzja"...

     Od początku było wiadomo, że 1.3S zostanie u Mateusza, a dwusuw pójdzie na sell. Niedziwne, bo Wartburg 4T okazał się nadzwyczaj ciekawym egzemplarzem. Został wyprodukowany w roku 90, ale zapewne pochodził z jego początku, ponieważ całe jego wnętrze jest żywcem wyjęte z ostatnich dwutaktów. Z resztą jak się potem okazało, na większości części nabity jest rocznik '89, także zgadzałoby się to pod względem historycznym...








...prócz tego był po prostu mega zdrowym okazem. Żadnego rzeźbienia, wycinania, spawania czy choćby wymiany elementów, jedynie błotnik do malowania. Naprawdę fajny furex...

...co do drugiego Tourista, to szału nie było. Dwie dziury w wewnętrznych tylnych błotnikach, nadgryziony prawy próg, dziura w podłodze w okolicach przednich pasów oraz fotela kierowcy. Ktoś powie sporo, ale dla mnie najważniejsze były trzy kwestie. Nikt nie woził nim ciężarów, ponieważ bagażnik nie był zniszczony, płaszczyzna parapetów drzwi trzymała prostą linię, a dach nie był załamany. Nie powiem żebym się nie zastanawiał nad tym wszystkim na chłodno, ponieważ kilka razy w ciągu wakacji wpadałem do garażu i oglądałem to auto, ale w końcu się zdecydowałem. Jak się potem okazało, w ostatnim momencie, ponieważ do zakupu auta szykował się już mój znajomy, dotychczas Trabanciarz z krwi i kości - Łukasz. Na szczęście Mateusz trzymał się zasad i auto w pierwszej kolejności miało przypaść mnie. Trzeba było jedynie podjąć tę jedną, zasadniczą decyzję...

...jakoś na początku września, po powrocie ze zlotu w Eisenach, jeszcze mocniej utwierdzony w postanowieniu, uściskiem dłoni potwierdziłem chęć zakupu auta. Pozostało jedynie obgadać kwestię ceny i szczegółów odbioru auta. Przyznam, że nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Mateusz co prawda wspominał, że na żółtym kombi nie będzie chciał zarobić, ale spodziewałem się, że zapewne doda do ceny zakupu, koszty jego sprowadzenia. A przecież nie były niskie. Wynajęcie autolawety i dwa kursy pod Poznań stworzyły dodatkowych kosztów na poziomie ponad 800 zł. Sądziłem, że w takim wypadku do 1000 zł, które kosztowało auto dojdzie spokojnie z 500 zł extra...

...z tego miejsca pragnę podziękować Mateuszowi za tak sympatyczne podejście do tematu, ponieważ chciał on ode mnie jedynie pierwotne 1000 zł. Dokładnie połowę z tego co zapłacił za oba kombiaki. Mógł spokojnie zawołać więcej, ale nie zrobił tego, za co należy się mu ogromny szacunek. Jeszcze raz dziękuję...

...zakup auta był jak zastrzyk z adrenaliny. Znowu był cel, ponownie był sens. Wiedząc jakie elementy będę potrzebował do auta, zacząłem przeglądać OLX w poszukiwaniu części blacharskich. Pomyślałem, że jeśli tylko wyłapię jakiś schowek z Łodzi, to ograniczę w ten sposób problem z wysyłką wielkich elementów lub wykluczę wycieczki warte setki kilometrów. Tak też się stało - 10 września 2017 zaliczyłem duży strzał nowych części w centrum miasta. Dwa przednie błotniki z nadkolami, troje drzwi, nowy front i zestaw tylnych lamp - wszystko za 600 zł...




...największe jaja były z maską. Obawiałem się wysyłki tego wielkiego, podatnego na odkształcenia elementu. Również koszt transportu niejednokrotnie przewyższał jego wartość. Na miejscu w Łodzi nie było niczego. W końcu jednak znalazłem gościa z Grudziądza, który poprzez swojego szwagra nadał mi machę MANem solówką. I jakby tego było mało, to do Łodzi przyjechał na węzeł autostrady A1 - Łódź Centrum dokładnie o 3:20 nad ranem, 13 września 2017. Tę nocną akcję zapamiętam na długo, bowiem do końca nie wiedziałem czy tak duży element wejdzie do Laguny...






...każde wprawne oko dostrzeże pewną zabawną kwestie - części do auta kupowałem jeszcze przed faktycznym momentem przejęcia tej ruchomej własności, ale radykałowie tak już mają...

...w końcu jednak i zakup auta stał się faktem!



...tą pamiątkową fotką uczciłem fakt, iż 3 października 2017 stałem się pełnoprawnym właścicielem Wartburga 353S Tourist z 1987 roku...

...choć tego dnia jedynie podpisaliśmy umowę oraz rozliczyliśmy się finansowo. Odbiór auta był planowany na połowę września i wiązał się z delikatną naprawą węży układu chłodzenia, tak abym mógł autem przeskoczyć na kołach do domu...

...przygotowany na kilka mechanicznych kwestii jakie trzeba było popełnić przed odbiorem, dokładnie 14 października w asyście świeżo poznanej wtedy Karoliny pojechaliśmy po Tourista...






...jeszcze ostatnie zerknięcie na podnośniku czy wszystko jest na swoim miejscu i wytrzyma pięciokilometrową drogę do nowego domu...









...byłem w swoim żywiole, czułem się jak dziecko. Towarzyszyło mi wtedy uczucie jakiego zapewne doświadczyliście choć raz w życiu. Tak! Byłem wtedy zakochany po uszy...




...auto było gotowe do jazdy chyba bardziej niż ja sam. Pamiętam, że cholernie się bałem. Burger nie miał przeglądu, wyglądał jak gruz i mechanicznie mógł zawieść mnie w każdej chwili. Mimo tego adrenalina i ekscytacja sprawiła, że wytoczyłem auto z dotychczasowego schronienia i wyruszyłem w emocjonującą wyprawę w kierunku domu. Domu mojego i jego...








...do dziś pamiętam tą moc drzemiącą gdzieś głęboko w zaolejonym przednim tłumiku przez, który auto stawiało skuteczną zasłonę dymną. Chmurę, której mogłyby pozazdrościć jednostki pancerne Wojska Polskiego. W mej pamięci pozostanie również przyjemnie miękkie zawieszenie, od którego zdążyłem się odzwyczaić posiadając Białasa...

...c.d.n...

1 komentarz:

wyrzuć to z siebie...