15 marca 2015

pod warstwą szarej tektury...

Ostatnio bardzo źle śpię. Kładę się wcześnie, niby zasypiam natychmiast, ale na godzinę, może dwie. Mam wrażenie jakbym ciągle czuwał, byle szmer, drobny hałas potrafi wytrącić mnie ze snu. Potem tłukę się kilkadziesiąt minut zanim ponownie uda mi się odpłynąć. Zrywam się nawet kilkanaście razy w ciągu nocy, budząc się zawsze rozbity i otępiały. Wariuję! Dwukrotnie usłyszałem powiadomienie komunikatora, którego nie było. Myślę. Cały czas, non stop, bez wytchnienia myślę. Nie ma pory dnia, godziny czy minuty, w której nie zastanawiałbym się co robię nie tak. Jaki błąd popełniam...

...i nie jest smutnym fakt, że nie mam tej bliskiej mi osoby, kogoś najważniejszego memu sercu. Przykre jest to, że zawsze wkładam w to całego siebie, daję wszystko co najlepszego we mnie drzemie. Unikam poprzednich błędów, chcę być najlepszym facetem pod słońcem. Staram się jak nikt, bo przecież chciałbym nosić ją na rękach, obsypywać pocałunkami, każdego dnia przytulać do siebie mocno. Budzić muśnięciem dłoni wodząc po jej policzkach albo wstawać przed nią skoro świt by zdążyć ze śniadaniem, kawą i wyprowadzeniem jej psa, ale...

...to nigdy nie wystarczyło by z tych relacji wyszło coś trwałego...

...kobiety to molekularny związek połączonych ze sobą neuronów sprzeczności...

...jak inaczej wytłumaczyć fakt, że chcą jednego, myślą drugie, oczekują trzeciego, a za czwarte potrafią strzelić focha. Facet ma być twardzielem, który z kart kredytowych zbuduje szałas, pięciogroszową monetą ubije niedźwiedzia, a pocierając przegródkami skórzanego portfela rozpali ogień. Natykając się na problem wynikający z użycia mokrego chrustu ma przy tym recytować "Kiedy się w niebie gdzie zejdziemy sami" lub gwizdać najpopularniejsze melodie Gershwin'a. W towarzystwie wybierze zaś odpowiedni widelczyk do skonsumowania bezy, opowiadając przy tym anegdoty śmieszne niczym stand-up Gizy. W domu po rozpaleniu świec i włączeniu Michael'a Buble, zaciągnie subtelnie wybrankę serca do łóżka i zerżnie jak podrzędną Proste z ulicy Zachodniej. Innym razem z oczywistym zrozumieniem da całusa w policzek, mówiąc - kochanie, jasne, skoro nie masz ochoty, doskonale to rozumiem...

...i szczerze mówiąc większości sytuacji nie doświadczyłem, ale z wysyłaniem sprzecznych komunikatów miałem do czynienia wielokrotnie. Z jednej strony potrzebujecie zaradnego gościa, który nie idzie prosić o wsparcie z byle powodu, z drugiej - kiedy on chce pomóc Wam swoim silnym ramieniem lub większym doświadczeniem, odpychacie go łokciem, mówiąc - zostaw, dam sobie radę. Kiedy mówimy o swoich problemach czy porażkach uważacie nas za mięczaków i wieczne marudy tym samym nie chcąc opowiadać o własnych problemach. A przecież szczera rozmowa to fundament każdej, nawet najprostszej relacji. Znacie to pewnie doskonale: nie muszę Ci się spowiadać, nie potrzebuję tego, nie chcę / ty mnie w ogóle nie słuchasz / dziękuję, że mogłam Ci się wygadać, fajny z Ciebie facet. My narzekamy, użalamy się nad sobą, Wy mówicie o swoich niepowodzeniach czy kłopotach...

...i nie powiem - wkurwia mnie jak mężczyzna nie stara się o kobietę. W porządku, każdy robi to na początku znajomości, ale potem wszystko powszednieje. Przez pierwsze tygodnie wszystko robilibyście razem, później każdy potrzebuje przestrzeni, odpoczynku, a kończy się to na tym, że gach czyta gazetę, a laska przegląda na telefonie Fejsa. To nie jest w porządku, bo walczyć z marazmem trzeba ustawicznie, to jak praca u podstaw. Zobojętnienie zabija każdy związek, jednak co wtedy, gdy staramy się o Was każdego dnia. Myślimy jak Was rozśmieszyć, jaki drobiazg kupić, gdzie zabrać, jaką ciekawą opowieścią zainteresować. Nie - wtedy też będzie źle, bo zwyczajnie tego nie docenicie...

...kiedyś jechałem z dwiema kobietami. Obie narzekały na swoich mężów. Pierwsza stawiała zarzut - on o mnie już nie myśli, już się nie stara, nawet kwiatów już nie kupuje. Druga skarżyła się, że owszem dostaje kwiaty, ale zawsze są to czerwone róże, które zwykle otrzymuje w piątek. Przez obie przebijał żal...

...no przecież idzie oszaleć wbijając sobie w skroń tępą stronę ołówka...

...a mimo tego, nie żałuję żadnego zbudowanego związku, stworzonej relacji, nawet najmniej ważnej znajomości z kobietą. Jestem bogatszy o doświadczenie, wspomnienia, choć ciężko mi sobie nimi poradzić...

...o Tobie przypomina mi wszystko. Rozmowy pasażerów przywodzą na myśl nasze wymiany myśli, mijane miejsca - konkretne wypady na miasto. Wciskające się zewsząd zaproszenia do wydarzeń mających odbyć się w mojej pięknej Łodzi uświadamiają mi, że wszystko czego ciekawego miałem okazję doświadczyć, zrobiłem właśnie z Tobą. I chyba minęło to już bezpowrotnie, ale zwyczajnie tego nie wiem. I chyba lepiej, że wszystko to niezapisana kartka papieru. Jedynie smuci to, że prawdopodobnie zbyt naiwnie myślałem, iż jesteś tą jedyną, tą na którą czekałem całe życie, tą którą sobie wymarzyłem w swojej wybujałej fantazji. A przecież fajnie się zgraliśmy osiągając swego rodzaju stabilizację dzięki czemu poczułem się trochę szczęśliwszy.

...i jest pięknie, nie załamuję rąk, bo dzięki temu nauczyłem się jednego...

...nie oczekiwać od życia zbyt wiele, nie być zbyt zachłannym, a wtedy każda zdobyta rzecz ucieszy podwójnie. To co otrzymam uraduję mnie tym mocniej im mniej nachalnie będę napierał...

...cóż. Nie będę się nad sobą rozczulał. Zająłem się pracą, swoimi sprawami. Mam parę kwestii na głowie i choć nie mam planu jak spędzić resztę życia, nie poddaję się. Cały czas czekam na kogoś dla kogo będę bardzo ważny. Życie to ogromny samoobsługowy sklep z towarami zapakowanymi w pudełka przez które totalnie nie widać co jest w środku. I w tym wszystkim najważniejsze, aby cieszyć się nawet z najskromniejszych drobiazgów ukrytych pod warstwą szarej tektury...

...wszystko się ułoży, albo poukładam to sam, bo cały czas czekam na Ciebie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

wyrzuć to z siebie...