24 listopada 2011

kochałem ten samochód...

Pomysł zakupu auta, tak abym mógł rozpocząć "przygodę" z taksówką powstał pod koniec 2006 roku. Nie miałem problemów z wyborem marki i modelu samochodu. Legendy roztaczane przez taksówkarzy wynosiły W124 do rangi niemal Herculesa. Jeszcze wtedy popularny model wśród nich zbierał same dobre opinie. Zakochany w Mercedesach zdecydowałem się na zakup...

...nie miałem żadnych preferencji co do wyposażenia, nie interesował mnie kolor nadwozia, elektryczne bajery dostępne na pokładzie, skórzana tapicerka czy inne tego typu bzdety. Priorytety były trzy - kombi w super stanie z legendarnym i niezniszczalnym silnikiem 2,5D...

...w Polsce były same po taksówkowe majonezy z Niemiec i inne tego typu szroty. Pamiętam jak zaliczyliśmy ogłoszenie jakiegoś strucla z Łodzi. Pogryziony przez tlenki żelaza, kopcił niemiłosiernie drgając przy tym, niczym w spazmach. Po zapytaniu o cenę i opcję zejścia z kwoty usłyszeliśmy, że właściciel może co prawda nam opuścić, ale symboliczną, wręcz śmieszną sumę 100zł :D ...

...niestety, ale na niemieckich giełdach internetowych były same ściochrane egzemplarze. Wynikało to z faktu, że już wtedy to ogromne kombi stawało się powoli półciężarówką dla małych ekip remontowych, czy dostawców płodów rolnych. Dopiero na jednym z Holenderskich portali aukcyjnych znalazłem fajny egzemplarz w dobrych pieniądzach. Miał ładne, zadbane wnętrze i spełniał moje mocno wyśrubowane kryteria. Niestety był również delikatnie puknięty w tylny lewy błotnik, ale uszkodzenie jednak, było na tyle niewielkie, że nie wpływało na bezpieczeństwo a jednak skutecznie obniżało wartość...

...szybki telefon do sympatycznego Pana z Utrechtu i tak po 16 godzinach jazdy z ojcem, byliśmy pod jego domem. Przejechaliśmy 1340 km widząc tylko tych parę zdjęć i całkowicie ufając właścicielowi na słowo.














...auto przedstawiał nam, jego syn. Zakup odbywał się totalnie na wariackich papierach. Przez to, że tego samego dnia rano, zaliczyliśmy porażkę w stylu Merca z dziurami w błotnikach na jednym z tureckich placów, na miejscu byliśmy późnym popołudniem. Auto stało na jednym z mikro komisów. Silnik był zimny a mimo wszystko odpalił z łatwością, nie bujał się na obrotach, nie kopcił, cykał najdelikatniej jak tylko może ten diesel odcięty z rybackiego kutra. Po przyłożeniu dłoni do rury i dodaniu gazu nie rzygał olejem. Spaliny były bezbarwne nawet przy wyższych obrotach. Po sprawdzeniu działania wszystkich urządzeń, takich jak szyberdach, ogrzewanie tylnej szyby, mechanizmów rozkładania foteli, oświetlenia kabiny, sprawdzeniu stanu blacharki czy lakieru notabene na mokrym lakierze przy wtórowaniu mżawki zaczęliśmy targowanie. Rozeszło się o 25 Euro, których nie chciał opuścić oddelegowany chłopak. Mój ojciec, urodzony handlarz i fanatyk targowania rodem z Arabii Saudyjskiej, musiał urwać pełną stówę a nie marne 75 Eurosów. Tak więc, pożegnaliśmy się i odjeżdżając jakieś 30m od komisu, zostaliśmy dogonieni przez małolata. Dobiliśmy targu. Przejażdżkę próbną odbył dużo bardziej doświadczony w Mesiach tata. Ja z tyłu mogłem jedynie obserwować czy auto nie robi 3 śladów, nie kopci i czy ma sprawną elektrykę. Po odnalezieniu na jednym z dworców kolejowych filii firmy rejestracyjnej, wykupiliśmy tablice eksportowe, spisaliśmy umowę, odebraliśmy kluczyki i o 21:00 wyruszyliśmy. Mercedes ojca przyjął pod skrzydła swojego starszego brata w czasie trwającej kilkanaście godzin eskorty do Polski...

...Trasa powrotna z paroma sennymi kryzysami zakończyła się szczęśliwie. Na trasie pierwszy raz przetestowaliśmy własności użytkowe Mercedesa, śpiąc w bagażniku. Auto dopiero zaczęło pokazywać na co je stać...

...po sprowadzeniu i wstawieniu go do warsztatu, zrobiłem w nim wszystkie niezbędne naprawy. Kwota 1100zł nie była wygórowaną sumą za 2 lata spokoju. Dopiero po tym okresie, odezwały się niektóry wtedy wymienione elementy ...

...jeździło mi się nim zajebiście. Statek, czy latająca forteca na kołach to bardzo trafne słowa, określające komfort i jakość jazdy. Nie było terenu, na który nie wjechałby ten potwór. Psuł się niesamowicie rzadko, w warsztacie widywano mnie od wielkiego dzwonu z reguły z robotą części eksploatacyjnych. Z poważniejszych rzeczy można wymienić, wymianę amortyzatorów przednich i zakończenie żywotu tzw. NIVO'matu czyli tylnego automatycznego systemu hydraulicznego samo poziomowania nadwozia. Pamiętam, że za kompletne zawieszenie dałem wtedy 2300zł ale wiecie co ? warto było...

...pierwszą poważną wyprawę zaliczyłem tym autem nie gdzie indziej, jak do kolebki Wartburga. Pamiętny niemal spontaniczny wyjazd do Eisenach przywołuje niesamowite wspomnienia. Cztery osoby na pokładzie, bagaże z tyłu i w drogę. Wygoda i komfort, świetna pogoda, super atmosfera. To był niezapomniany czas...







...wiecie jaka to frajda mieć duże, wręcz wulgarne w swych gabarytach kombi. Nie było rzeczy, której nie wziąłbym tym autem. To ten mały muł na moją działkę przywoził kolejno kompresor, migomat, niezliczoną ilość części do Wartburga. Te fotki to tylko mikro wycinek tego co potrafiło zabrać to auto...





...największą zabawę miewałem jednak w takich właśnie, niemal alpejskich warunkach...





...pamiętam jak zajarany byłem, kiedy 10 września 2008 roku na blacie mojego Balerona zobaczyłem ten o to piękny obrazek. Przed nim była świetlana przyszłość. Fotka na pół miliona kilometrów etc... Mimo tak dużego przebiegu, silnik nie brał oleju więcej niż przewidziane instrukcją 0,5 litra. I gdybym lał ustawowe 7 litrów do układu, to przejeżdżałbym bez dolewki od wymiany do wymiany. Co do spalania, to wynikiem normalnym były kwoty rzędu 10 litrów na sto kilometrów. Przy jeździe na tzw. totalnego emeryta, tzn. zmieniając biegi już przy 2,5 tysiącu obrotów udało mi się latem osiągać wyniki 9 litrów, co przy trybie pracy taksówkarza, jest pięknym wynikiem...






...jeździłem nim sobie spokojnie, bez żadnych poważnych usterek, zarabiając pieniądze, kontynuując swoją pasję, w między czasie poznając dziewczynę. Dopiero niedawno, dowiedziałem się, że pierwsze wrażenie jakie wzbudził na Oldze mój samochód wyglądało mniej więcej tak: " fajny karawan, koleś :D ". To również dzięki pakowności tej kolubryny mogłem zorganizować zlot Deluxe. Pamiętacie go w 2010 i w 2011 roku ? Służył mi bardzo dzielnie swoją pomocą...







...był piątek 18 listopada 2011 roku. Zatankowany, gotowy do pracy wyruszył po 23:00 ze stacji Lukoil na Mickiewicza w kierunku Piotrkowskiej. Wyjeżdżając zza budynku na ulicy Kopernika skręcając w ulicę Gdańską został podstępnie i śmiertelnie uderzony przez nadjeżdżający pojazd Ford Mondeo...













kochałem ten samochód, tego kumpla...

1 komentarz:

  1. Szkoda go, ale tak jak Ci mówiłem... dobrze, że miałeś tak porządne auto, dzięki temu jesteś cały i ciągle z nami!!!

    Zdrowiej i dochodź do siebie! Każdy następny samochód pewnie będzie "pierwszy lepszy", ale coś dla siebie jeszcze przecież znajdziesz;)

    Btw. nie wiedziałem, że kupiłeś go w Utrechcie;)

    OdpowiedzUsuń

wyrzuć to z siebie...